10 grudnia minęło dokładnie pięć lat, przez które nie opuściłem nawet jednego dnia w wodzie. Warunek mojego wyzwania jest jeden: muszą to być naturalne zbiorniki i cieki wodne. Z okazji rocznicy i rozpoczynającego się kolejnego sezonu postanowiłem podsumować, co mi to dało, a przy okazji zebrać trochę spostrzeżeń, doświadczeń i przemyśleń dla innych morsów, również tych przyszłych.
Doktor Aleksander Panow, internista z Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku, dodaje do tego wiedzę fachową. Gdy w 1975 roku zakładał pierwszy polski klub morsów, miał już duże doświadczenie nie tylko w mroźnych kąpielach, ale i w lodowym pływaniu (jest m.in. dwukrotnym mistrzem Europy). Jak sam mówi, "bawi się w to" od 60 lat, co w połączeniu z 51-letnią praktyką lekarską daje bardzo unikalne doświadczenie. To on mi uświadomił, że jestem uzależniony. Ale o tym później. Najpierw podstawy.
A. Ale czy to dla mnie?
Zacznijmy od tego, dla kogo na pewno nie. Doktor Panow wymienia całkiem pokaźną listę przeciwskazań. - To przede wszystkim zaawansowane choroby kardiologiczne, zaawansowane nadciśnienie, niestabilna choroba wieńcowa, zaburzenia rytmu serca - tachykardia, czyli szybkie arytmie; na pewno również zaawansowane choroby układu oddechowego, jak astma oskrzelowa czy przewlekła obturacyjna choroba płuc. Przeciwskazaniem są choroby naczyniowe, które charakteryzują się gwałtownym obkurczem, szczególnie naczyń obwodowych. Jest też objaw Raynauda, gdzie dochodzi do gwałtownego skurczu naczyń dłoni i stóp. Morsować nie powinni również ludzie, którzy mają skłonności do zakrzepicy - mówi. A ja dodam, że każdą wątpliwość warto skonsultować z lekarzem.
A dla kogo jest morsowanie? Dla zdecydowanej większości ludzi względnie zdrowych. Na zimowych plażach znajdziemy pewnie cały przegląd naszego społeczeństwa. Ludzi młodych, w średnim wieku i całkiem dojrzałych. Ludzi bardzo szczupłych i tych z nieco większym rozmiarem. Młodych ojców, młode mamy, młode babcie i dziadków, a i pewnie młode prababcie by się znalazły.
Gdy pierwszy raz wchodziłem zimą do wody, byłem właśnie względnie zdrowym, średnio wysportowanym facetem po 40. Gdy po kilku kolejnych latach rozpoczynałem moje codzienne wyzwanie, miałem lat 47 i dużo lepszą już kondycję, a po ponad dwóch latach wchodzenia do wody każdego dnia, osiągnąłem życiową formę. Jednak na ile był to efekt wody, a na ile generalnego zadbania o siebie, ciężko powiedzieć. Dość powiedzieć, że 50. urodziny uczciłem biegiem na 50 kilometrów, a trasę zakończyłem w styczniowych lodowatych wodach jeziora. Mijają kolejne lata, a ja nie wziąłem nawet jednego dnia zwolnienia lekarskiego. I niech to będzie moja rekomendacja.
B. Bariera psychiczna
To jedyne, poza potencjalnymi przeciwskazaniami zdrowotnymi, co może cię powstrzymać przed wejściem. Najstraszniejsze jest to, co w głowie, a nie sama zimna woda. Ona jest na swój przewrotny i bardzo specyficzny sposób przyjemna, o czym się przekonasz, kiedy dasz jej szansę.
C. Co zrobić, jak zacząć
Szczególnie przy pierwszych razach ważne jest, żeby wokół byli ludzie. Dlatego, jeśli nie mamy własnego morsującego towarzystwa, możemy dołączyć do licznych grup morsów, zbierających się przy popularnych plażach i kąpieliskach w naszej okolicy. Warszawiaków przyciąga Jezioro Zegrzyńskie, gdzie w niedzielę przed południem na Dzikiej Plaży jest czasem tłoczno jak w środku lata. Doktor Panow zaprasza w mroźne weekendy na plażę w gdańskim Jelitkowie, gdzie zbierają się członkowie jego klubu.
I nie bójcie się. Morsy to stworzenia przyjacielskie, towarzyskie i wbrew pozorom bardzo ciepłe. Chętnie pomogą, potowarzyszą, rozgrzeją, doradzą.
D. Dzieci?
Podczas moich sesji ze znajomymi bardzo często towarzyszyła nam ich 9-letnia wówczas córka Ania. W kostiumie kąpielowym i rękawiczkach uwielbiała ustawiać z lodowej kry zamki na piasku. Doktor Panow zapoznał swoich synów z zimną wodą, gdy mieli trzy lata. Ale o kąpielach małych dzieci mówi ostrożnie - bo o ile za swoje może odpowiadać, to za inne już nie. - Teoretycznie jest to możliwe, ale musi to być bardzo umiejętna ekspozycja na zimno, a rodzice przy tym wszystkim muszą być bardzo rozsądni - przestrzega. Jak zauważa, dzieci - w sensie naczyniowym - są bardziej przygotowane do takich kąpieli niż ludzie dorośli. Tylko ogólny zapas cieplny mają bardzo mały, w związku z czym ekspozycja musi być bardzo krótka i dziecko musi być szybko ubrane.
E. Ekscytujący pierwszy raz
Pamiętasz to uczucie, gdy pierwszy raz usłyszałeś czy usłyszałaś swoją ulubioną piosenkę? To uniesienie, rodzaj ekscytacji? Pierwszy raz w zimnej wodzie jest trochę podobny. Przez ostatnie lata towarzyszyłem wielu osobom w takich "pierwszych razach". U niemal wszystkich, ze mną włącznie, widziałem dużą ekscytację. A gdy już weszli do wody i nie wycofali się po pierwszych krokach, u wielu również rodzaj chwilowego "przytkania". Jakby organizm sam postanowił wstrzymać oddech. Dlatego doktor radzi, żeby nie wskakiwać na początek do przerębla, a wchodzić stopniowo i, zaczynając od nóg, zanurzać się coraz głębiej. Ja dodam, że niektórym pomagają głośne okrzyki, śmiechy, a nawet śpiewy. A potem pojawia się myśl: "ej, to jest super".
F. Fakty. Co się dzieje z naszym ciałem
Najpierw dochodzi do obkurczenia powierzchownych naczyń skórnych. Organizm chce się odizolować, zmniejszyć utratę ciepła. - Natomiast jeżeli stoimy trochę dłużej, dochodzi do centralizacji krążenia, czyli organizm ogranicza dopływ krwi do mniej znaczących narządów, a pompuje ją do tych ważniejszych, jak płuca, serce, nerki - tłumaczy Aleksander Panow. I czym dłużej stoimy, tym bardzej nasilają się te objawy.
Równocześnie, wraz z wejściem do zimnej wody, dochodzi do wyrzutu wielu hormonów. Pojawia się adrenalina, noradrenalina, co powoduje przyspieszenie tętna, podnosi ciśnienie. Ale przede wszystkim wrzucane są endorfiny i po wejściu jesteśmy w lekkiej euforii. - Dlatego morsy w pewnym sensie uzależniają się, bo pragną tego uczucia. Generalnie ludzie aktywni ruchowo i zażywający takich kąpieli mają wyższy poziom endorfin i żyją w lepszym stanie psychicznym. A jak tego nie robią kilka dni, to samopoczucie się pogarsza. To jest dobre uzależnienie - uśmiecha się dr Panow.