W gruncie rzeczy zmieniło się bardzo mało w stosunku do tego ogromnie nadętego balona dyplomacji, ale nie oznacza to, że nie zdarzyło się nic - mówił Jarosław Kuisz ("Kultura Liberalna") o spotkaniach Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, a następnie z Wołodymyrem Zełenskim i europejskimi przywódcami. Zwrócił przy tym uwagę, że "nastąpiły mikroprzesunięcia w polityce międzynarodowej, które powinny zapalić nam wszystkie czerwone lampki". Według niego "Donald Trump wrócił do takiej interpretacji wojny w Ukrainie, która towarzyszyła Stanom Zjednoczonym w pierwszych dniach pełnoskalowej inwazji". Przypomniał przy tym, że Joe Biden i jego administracja w 2022 roku proponowali Zełenskiemu, żeby go ewakuować z Kijowa. - To świadczyło o tym, że dla nich wojna w Ukrainie jest jednorazowym wydarzeniem - dodał. Kuisz stwierdził również, że "nie możemy sobie dłużej pozwalać na myślenie, że nie istnieją 'dwa Zachody'", które są wobec siebie "konkurencyjne, w zasadzie wrogie". - Europejczycy nie chcą tego zauważyć, ponieważ jest to spostrzeżenie, które prowadzi nas do dramatycznych wniosków na płaszczyźnie militarnej - zaznaczył. Jak podkreślił, "lepiej jest w tej chwili udawać, że Trump jest demokratą, że zależy mu na NATO, wbrew wszystkiemu, co on w ciągu ostatnich lat powiedział, i nawet dawać się upokarzać dyplomatycznie, byle tylko zachować militarną pomoc USA".