W zalanym mieście pojawiają się problemy z zasilaniem, a to stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia części mieszkańców - przekazał starszy brygadier Tomasz Protaś z prudnickiej komendy straży pożarnej. Rozmówca tvn24.pl przekazał, że strażacy musieli zapewnić zasilanie aparatury niezbędnej do utrzymania życia przez jednego z mieszkańców.
- Strażacy robią co mogą, żeby jak najszybciej mieszkańcy znowu mogli przemieszczać się po mieście. Ta możliwość komunikacji, zarówno dla służb, jak i samych mieszkańców, żeby mogli uzupełnić zapasy stopniowo wraca - opowiada st. bryg. Protaś.
CZYTAJ RELACJĘ O SYTACJI POWODZIOWEJ: "Zbliża się kolejna fala, większa". Gmina ostrzega
Przekazał, że jeszcze niedawno przejazd przez Prudnik był niemal niemożliwy. - Najtrudniejsza sytuacja była w pobliżu ulicy Nyskiej, w pobliskich obiektach przemysłowych oraz skrzyżowania głównego, czyli ronda, przy którym spotyka się ulica Skowrońskiego, Powstańców Śląskich, Batorego i Wiejska - wylicza strażak.
Podkreśla, że - podobnie jak to ma miejsce między innymi w Czechowicach-Dziedzicach - nie ma możliwości określenia, jak duże są straty spowodowane powodzią.
- To będzie można powiedzieć dopiero wtedy, kiedy woda nieco opadnie - dodał strażak.
Na pomoc
Strażak przekazał, że w mieście - w związku z niszczycielską powodzią - były problemy z zanikiem prądu. - Musieliśmy ruszyć z pomocą jednemu z mieszkańców, który potrzebował zasilania do urządzenia podtrzymującego życia. Działania przeprowadzono sprawnie, tej osobie nie zagraża niebezpieczeństwo - powiedział strażak.
Dodał, że na tym etapie strażacy realizują działania związane z ratowaniem ludzi. - Mamy mnóstwo zdarzeń. Część mieszkańców została ewakuowana prewencyjnie już wczoraj, szczególnie tych, którzy mieszkali od strony Złotego Potoku - przekazuje strażak.
Woda odsłania zniszczenia
Nasza reporterka Małgorzata Marczok przygląda się sytuacji w Prudniku. Rozmawiała między innymi z jednym z mieszkańców, który opowiadał, że na skutek powodzi pod wodą znalazło się budowane dopiero boisko. - Koszt inwestycji to około 30 mln złotych. To, jak duże będą straty zobaczymy, kiedy woda opadnie - przekazał jej rozmówca.
Mieszkańcy miasta zaznaczają, że powódź niektórych zaskoczyła. Nasza dziennikarka rozmawiała z kobietą mieszkającą w bloku przy ulicy Batorego. Opowiedziała, że jej mąż bezproblemowo wyszedł w sobotę z domu, a kilkadziesiąt minut później ona z domu mogła wydostać się już tylko za pomocą prywatnego pontonu.
Tama zagrożona. "Lepiej stracić majątek niż życie"
Burmistrz Prudnika Grzegorz Zawiślak wezwał wczoraj mieszkańców Moszczanki, Łąki Prudnickiej i części Prudnika przyległej do rzeki Prudnik do ewakuacji. - Lepiej stracić majątek, niż życie - powiedział.
O ewakuację miejscowości pod Prudnikiem zwrócił się z kolei komendant PSP w Prudniku:
- Mieszkańcy Moszczanki i Łąki Prudnickiej ewakuujcie się najszybciej jak możecie, mamy informację o przebiciu na wale w Jarnołtówku, tama jest zagrożona - zaznaczył.
Obecnie woda w mieście nieco opadła, ale - jak raportuje Małgorzata Marczok - spodziewana jest kolejna fala powodziowa.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24