Na warszawskich porodówkach zaczyna brakować miejsc i specjalistów. Lekarze odchodzą - tak jak ci ze szpitala na Solcu - z powodu niskich pensji i organizacyjnego bałaganu. Uwagę na rosnący problem zwróciły nam internautki za pośrednictwem Kontaktu TVN24.
"Rodziłam w lipcu zeszłego roku - mając zaawansowaną akcję porodową pojechałam do szpitala na Madalińskiego. Okazało się, że nie ma miejsca. Znaleziono mi miejsce w Wołominie, zaproponowano przewóz karetką. Pojechałam z mężem własnym samochodem" - pisze do nas internautka Ania.
Takie sytuacje zdarzają się w stolicy coraz częściej. Zdaniem profesora Mirosława Wielgosia, mazowieckiego konsultanta ds. położnictwa i ginekologii, przyczyny tłoku na stołecznych porodówkach są proste. - Jest coraz więcej porodów i coraz więcej kobiet chce rodzić w Warszawie - tłumaczył w TVN24. A tymczasem w stolicy wciąż brakuje ok. 40 nowych miejsc położniczych. - Potrzeba przede wszystkim miejsc dla wcześniaków. Obecnie jest ich 25, a powinno być dwa razy tyle. Brakuje też personelu. Ludzie odchodzą, wyjeżdżają za granicę - ocenia Wielgoś. I zapewnia, że na zlecenie wojewody mazowieckiego już stworzono zespół, który przygotuje propozycje rozwiązania tego problemu.
Kilkadziesiąt kilometrów do porodówki
Te tłumaczenia przyszłych mam jednak nie uspokajają. Kobiety mówią o przypadkach wywożenia rodzących kobiet do szpitali oddalonych od Warszawy nawet o kilkadziesiąt kilometrów. - Rzeczywiście zdarzają się takie sytuacje, że przy niedoborze miejsc do porodów na terenie miasta czasami jesteśmy zmuszeni organizować transport dla pacjentek rodzących do szpitali poza Warszawą - przyznaje Wielgoś. Jak podkreśla dotyczy to przeważnie porodów przedwczesnych, bo dla takich pacjentek miejsc szczególnie brakuje. - Przy porodach fizjologicznych, na szczęście nie ma takiego dużego zagrożenia w tej chwili. Ale w perspektywie zamykania szpitali taki problem się też pojawi - tłumaczy ekspert.
Zamkną porodówkę na Solcu?
A taka perspektywa jest jak najbardziej realna. W uważanym za jeden z najlepszych w kraju oddziale położniczym w warszawskim szpitalu na Solcu wkrótce zabraknie lekarzy. Od maja odchodzi trzech ginekologów. Brakuje też pielęgniarek i wszystko wskazuje na to, że odział będzie musiał zostać zamknięty.
Jak tłumaczy ordynator oddziału położniczego Wojciech Strzyżewski powodem odejść są bardzo niskie zarobki, które dodatkowo są wypłacane nieregularnie i w ratach. - Wprowadzono od dwóch miesięcy nowy system pracy, który kompletnie zdezorganizował pracę - podkreśla.
Zaniepokojonym mamom, które obawiają się, że nie będą miały gdzie urodzić, pozostaje nam tylko przytoczyć słowa naszej internautki Ani. "Poród w Wołominie wspominam bosko, extra szpital i atmosfera" - napisała do nas szczęśliwa mama. Poród poza Warszawą nie oznacza zatem gorszych warunków.
Źródło: Kontakt TVN24, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24