Żona senatora Andrzeja Mazurkiewicza z Jarosławia otrzymała ostatnio pracę w jarosławskim Starostwie Powiatowym. Syn posłanki Samoobrony Marii Zbyrowskiej jest wiceprezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Krewni wielu innych parlamentarzystów też pracują na eksponowanych stanowiskach. Czy to nepotyzm, czy tylko przypadek, że rodziny polityków znajdują atrakcyjne zajęcia – rozważają „Super Nowości”
O tym, że osoby rodzinnie powiązane z ludźmi władzy nie mają większych problemów z zatrudnieniem na dość atrakcyjnych stanowiskach, mówi się od dawna. Głośna stała się sprawa byłej żony wicepremiera Przemysława Gosiewskiego, która znalazła pracę w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji w Warszawie. I jak twierdzą tamtejsi pracownicy, od razu stała się tam jedną z najbardziej wpływowych osób. Jak sytuacja wygląda na Podkarpaciu?
- Mój syn to bardzo zdolny, młody człowiek, ma doświadczenie. Nadaje się na to stanowisko. Sama rozmawiając z nim wiele się uczę - mówi posłanka Samoobrony Maria Zbyrowska. Jej syn Adrian od niedawna jest wiceprezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i ma wpływ na wielomilionowy budżet tej instytucji.
Ta nominacja wywołała spore poruszenie i złośliwe komentarze w światku politycznym. W poprzedniej kadencji niespełna trzydziestoletni Adrian Zbyrowski był radnym wojewódzkim, szefem komisji współpracy z zagranicą, członkiem rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, prowadził też rodzinną fermę indyków.
Ostatnio sporo emocji wzbudziło zatrudnienie w Starostwie Powiatowym w Jarosławiu żony wpływowego na tym terenie senatora PiS Andrzeja Mazurkiewicza. W opanowanym przez koalicję PO-PiS starostwie wygrała konkurs na podinspektora w wydziale ogólnoorganizacyjnym. Pokonała dziewięciu innych kandydatów. Senator w rozmowie z „Super Nowościami” tłumaczył, że szum wokół osoby jego małżonki to szukanie taniej sensacji, gdyż ma ona - jego zdaniem - potrzebne kwalifikacje. Pracowała m.in. w gabinecie szefa Kancelarii Sejmu i była dyrektorem Klubu Parlamentarnego.
Żona innego parlamentarzysty PiS, posła Dariusza Kłeczka, dawniej senatora i radnego wojewódzkiego, kieruje obecnie Wydziałem Świadczeń Rodzinnych Urzędu Miejskiego w Tarnobrzegu. Pracuje tam już od końca 2002 roku. - Wtedy nie byłem posłem - zastrzega Dariusz Kłeczek. W poprzedniej jednak kadencji sejmiku, gdy obecny poseł zarzucał włodarzom korupcję polityczną, ówczesny wicemarszałek Norbert Mastalerz odparował, że to żona Kłeczka za jego senatorskich czasów pełniła funkcję szefowej tarnobrzeskiej placówki kasy chorych.
Inni parlamentarzyści, do których w czasie ich parlamentarnego urlopu udało nam się dodzwonić, mówią, gdzie ich żony pracują, ale natychmiast zastrzegają, że nie ma to żadnego związku z pełnionymi przez nich funkcjami. Żona posła PiS Stanisława Zająca jest przewodniczącą Rady Powiatu w Jaśle. To akurat funkcja z wyboru radnych, nie z nadania, lecz - jak mówią w tamtejszym światku politycznym - nazwisko byłego wicemarszałka sejmu wiele mogło tu pomóc.
Żona posła PSL Jana Burego od kilku już lat pracuje w Agencji Rynku Rolnego, zaś małżonka posła Zbigniewa Chmielowca jest sekretarką w kolbuszowskiej szkole. - Mnie zarzucano nepotyzm, a wystarczy spojrzeć, co się teraz dzieje. To już wpychanie swoich na siłę - mówi poseł PSL Mieczysław Kasprzak. Od razu dodaje, że jego żona od 25 lat pracuje w laboratorium rolniczym, zaś córka jest nauczycielką w szkole. W dodatku na niepełnym etacie
Źródło: "Super Nowości"