- W moim środowisku nie spotkałem się jeszcze z aż taką wrogością do innego człowieka - powiedział przed kamerą TVN24 uczeń klasy policyjnej z VII LO w Sosnowcu. W Zagłębiowskim Parku Sportowym młodzież ustawiła znicze, aby oddać hołd skatowanemu tam na śmierć 28-letniemu Marcinowi Mizie. Młody mężczyzna został pobity przez trzech 16-latków. Miał stanąć w obronie osoby, którą zaczepiali. Zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń. Rzecznik UM w Sosnowcu Rafał Łysy poinformował, że sam teren imprezy był przez organizatora odpowiednio zabezpieczony, a do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło na drodze prowadzącej do tego miejsca.
Mieszkańcy Sosnowca oddają hołd skatowanemu na śmierć 28-letniemu Marcinowi Mizie. W miejscu, gdzie młody mężczyzna został brutalne pobity przez trzech 16-latków ustawiają znicze.
- Bardzo mnie szokuje to, że nikt mu nie pomógł. Było tu dokoła wielu ludzi, wiele policji i nikt nie zareagował - mówił przed kamerą TVN24 Adam Gałka, uczeń klasy policyjnej w VII LO w Sosnowcu, który w czwartek przyszedł ze swoją klasą na miejsce, w którym w niedzielę rozegrał się dramat.
Czytaj też: Trzech chłopców skatowało piłkarza na urodzinach miasta. 28-letni Marcin zmarł w szpitalu
- Sam jesteś nastolatkiem. Czy takie sytuacje zdarzają się w środowisku nastolatków? - dopytywała reporterka TVN24. - W moim środowisku nie spotkałem się jeszcze ani razu z aż taką wrogością do innego człowieka - odpowiedział nastolatek.
- Przyszliśmy, żeby pomodlić się za duszę zmarłego tragicznie chłopaka, który tak naprawdę w dobrej wierze stanął w obronie jednego nastolatka - powiedziała reporterce TVN24 nauczycielka VII LO w Sosnowcu, Magdalena Gądek-Wieczorek, która przyszła ze swoją klasą do Zagłębiowskiego Parku Sportowego, w którym rozegrał się dramat.
Przyznała, że uczniowie są "bardzo zmartwieni, zbulwersowani" tym, co się wydarzyło. - Jak mogło dojść do takiego czynu, zważywszy na fakt, iż impreza tutaj była naprawdę duża, ogromna i było wiele osób, które mogły coś zrobić, a nie zrobiły - skomentowała.
Znicz przywiozła też pani Grażyna, która w niedzielę obserwowała akcję ratunkową 28-latka. - Na miejscu były karetki, stały zasłonięte parawany, mówili, że tu reanimują kogoś, że bili kogoś i reszta gdzieś uciekła w garaże - wspominała przed kamerą TVN24.
- Było mnóstwo osób, ja nie rozumiem, na oczach wszystkich, że to się wszystko działo i po prostu nikt nie zareagował. Ja sobie nie wyobrażam po prostu tego - dodała.
Trzech chłopców skatowało piłkarza
Do pobicia doszło w niedzielę podczas Sosnowiec Fun Festivalu - imprezy plenerowej, zorganizowanej na terenie Zagłębiowskiego Parku Sportowego w Sosnowcu. Wezwani na miejsce policjanci zastali nieprzytomnego 28-letniego mieszkańca Jastrzębia-Zdroju. Mężczyzna w stanie krytycznym został przetransportowany do szpitala. W środę lekarze przekazali informację o jego śmierci.
W ramach śledztwa, prowadzonego pod kątem pobicia ze skutkiem śmiertelnym przez Prokuraturę Rejonową Sosnowiec-Północ i policję śledczy zabezpieczyli materiał dowodowy, m.in. o zapis z monitoringu, wykonano też oględziny miejsca pobicia i przesłuchano pierwszych świadków. Następnego dnia policjanci zatrzymali w tej sprawie trzech 16-latków z Sosnowca.
"Z uwagi na wiek osób zatrzymanych, czynności z ich udziałem wykonywane będą przez Sąd Rejonowy w Sosnowcu Wydział IV Rodzinny i Nieletnich. Postępowanie prowadzone będzie przez tamtejszy Sąd" - poinformowała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Dorota Pelon.
Sprawcy umieszczeni w schronisku dla nieletnich
We wtorek, z udziałem prokuratora, w sosnowieckim sądzie odbyło się posiedzenie w sprawie zastosowania wobec nastolatków środków tymczasowych. Decyzją sądu zostali oni umieszczeni w schronisku dla nieletnich na trzy miesiące. Policja ani prokuratura nie podają, jakie było tło ataku na 28-latka. Dokładną przyczynę jego zgonu ma ustalić sekcja zwłok.
"Impreza była odpowiednio zabezpieczona"
"Nic nie usprawiedliwia ataku, do którego doszło. Rodzinie, bliskim oraz przyjaciołom zmarłego składam kondolencje" - napisał prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński, który w środę na Facebooku odniósł się do tej tragedii.
W czwartek rzecznik UM w Sosnowcu Rafał Łysy przed kamerą TVN24 poinformował, że sam teren imprezy był przez organizatora odpowiednio zabezpieczony, a do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło na drodze prowadzącej do tego miejsca.
- Zawsze każda impreza masowa musi spełniać pewne warunki. Musi być ogrodzona, musi mieć odpowiednią liczbę ochroniarzy. Najważniejsza jest barierka, gdzie ochroniarze, wpuszczając na teren imprezy masowej, sprawdzają te osoby, liczą te osoby. Do zdarzenia doszło na drodze prowadzącej na teren imprezy masowej. Pomimo że nie było to na terenie samej imprezy, był to obszar monitorowany, gdzie znajdowali się także ochroniarze, policjanci umundurowani, policjanci w strojach cywilnych. Także ten teren był zabezpieczony - powiedział w rozmowie z reporterką TVN24.
Zdementował także pojawiającą się w mediach informację, że w wydarzeniu brało udział 30 tysięcy uczestników. - Absolutnie takie liczby są niepotwierdzone. Impreza masowa była zgłoszona na cztery tysiące dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć osób. I tutaj nie ma żadnej dowolności. Do tej liczby jest przypisana odpowiednia liczba ochroniarzy. Nieco ponad pięćdziesięciu siedmiu. Natomiast na całej przestrzeni mieliśmy ponad sto osób, które zajmowały się bezpieczeństwem tejże imprezy. Ta liczba trzydziestu tysięcy jest absolutnie niemożliwa do spełnienia w tym miejscu. To nie jest tak duży obszar, żeby się taka liczba osób mogła na nim zmieścić - wyjaśnił w rozmowie z reporterką TVN24.
Dodał, że - zgodnie z wymogami - impreza była zabezpieczana przez medyków. - Impreza masowa wiąże się z wieloma wymogami dotyczącymi monitoringu, ochrony, zabezpieczenia medycznego, zabezpieczenia przeciwpożarowego. Bez tych elementów nie da się zorganizować imprezy masowej. To jest zero jedynkowe. Spełniasz lub nie spełniasz. Jeśli nie ma jakiegoś elementu, nie możesz zorganizować imprezy masowej. Mało tego, można ją nawet rozwiązać w trakcie jej trwania. W związku z tym te wszystkie elementy jak najbardziej były w tym miejscu spełnione. I podkreślam, nawet poza terenem imprezy masowej mieliśmy monitoring. To właśnie dzięki zapisowi monitoringu udało się bardzo szybko zidentyfikować sprawców. Monitoring został w całości przekazany policji, która dzięki temu mogła zatrzymać te młode osoby - podkreślił Rafał Łysy.
"Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach"
Pobity 28-letni Marcin Mizia był piłkarzem czwartoligowej Spójni Landek. Także przedstawiciele tego klubu o śmierci kolegi poinformowali w środę w mediach społecznościowych, zamieszczając jego zdjęcie z boiska. "Za zgodą rodziców pracuje aparatura medyczna w celu pobrania organów do przeszczepów, tym samym jest to ogromny dar Marcina dla ratowania życia innych chorych. Odpoczywaj w pokoju wiecznym Miziol - na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. Z tego miejsca przesyłamy najszczersze kondolencje rodzinie i najbliższym Marcina" - napisali.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, KS Spójnia Landek