Sejm przyjął projekt noweli ustawy o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, odrzucając poprawki związków zawodowych medyków. Choć rząd mówi o "historycznych podwyżkach", biały personel odsłania niedociągnięcia. - To przegrana bitwa, a nie walka - mówią związkowcy, którzy liczą na Senat.
445 posłów opowiedziało się za przyjęciem nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, jeden był przeciw, a siedmiu wstrzymało się od głosu. Wcześniej, w czasie czytania projektu w sejmowej Komisji Zdrowia, odrzucono większość poprawek zaproponowanych przez związkowców i posłów opozycji.
"Projekt ustawy o minimalnych wynagrodzeniach przyjęty praktycznie jednomyślnie przez Sejm! Dziękuję wszystkim, którzy wypracowali to rozwiązanie, a posłom za jednoznaczne wsparcie" - napisał na Twitterze minister zdrowia Adam Niedzielski, który wcześniej mówił o "największych podwyżkach dla personelu medycznego w historii".
Pensja dla pielęgniarki według uznania
Przepadł między innymi wniosek pielęgniarek i położnych o usunięcie z ustawy sformułowania "gdy jest to wymagane na danym stanowisku". Choć oficjalnie pielęgniarce z tytułem magistra i specjalizacją teoretycznie należeć się będzie minimum 7 304,66 złotych brutto (współczynnik 1,19 pomnożony przez wartość średniego wynagrodzenia w gospodarce), w rzeczywistości dyrektor może jej odmówić takiej kwoty, uzasadniając, że na jej stanowisku tak wysokie kwalifikacje nie są wymagane.
- To dzieje się już dzisiaj, bo przepis istnieje w aktualnej wersji ustawy i dyrektorzy szpitali korzystają z tej furtki, ponieważ brakuje im pieniędzy na funkcjonowanie placówek, i oferują pielęgniarkom z wyższym wykształceniem i specjalizacją pensję przewidzianą dla osoby po licencjacie i bez specjalizacji - mówi magister pielęgniarstwa Gilbert Kolbe. - Problemem jest jednak nie tylko uznaniowość, ale także brak środków na podwyżki wynagrodzeń. Ministerstwo Zdrowia podnosi wynagrodzenia, ale nie zapewnia ich finansowania, choćby podnosząc wycenę świadczeń zdrowotnych, z których zarządzający muszą opłacić zarówno koszty funkcjonowania szpitala, koszty leczenia, jak i pensje personelu. Z tego względu tak ważne jest "oznakowanie" środków na podwyżki i jasne wskazanie w ustawie ich źródła - tłumaczy Gilbert Kolbe.
Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) podkreśla, że pielęgniarki i pielęgniarze nie zamierzają składać broni: - Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę i na pewno nie składamy broni. Dalej walczymy o poprawę współczynników pracy dla zawodów medycznych. Ustawa przejdzie jeszcze przez Senat, który, mam nadzieję, wprowadzi postulowane przez nas poprawki - mówi.
Medyczni nierówni rejestratorce
Przewodnicząca OZZPiP cieszy się, że w projekcie uwzględniono poprawkę, która podwyższa współczynnik dla pielęgniarek z dużym doświadczeniem, ale bez wyższego wykształcenia. Chodzi o osoby, które prawo wykonywania zawodu uzyskały na podstawie dyplomu z liceum medycznego bądź szkoły policealnej. - Dotychczas zarobki takich osób, często z ogromnym doświadczeniem, zrównane były z zarobkami sekretarek, rejestratorek czy opiekunów medycznych. W tym roku to na szczęście naprawiono. Wciąż jednak wskaźnik przeznaczony dla personelu niemedycznego, z niezrozumiałych dla nas względów przysługuje technikom elektroradiologii, którzy wykonują odpowiedzialny zawód medyczny i pracują z pacjentami. Będziemy się starali naprawić ten błąd - zapowiada Krystyna Ptok.
Gilbert Kolbe przyznaje, że ustawa poprawi sytuację wielu pielęgniarek i pielęgniarzy. Ci najlepiej wykształceni mają szansę zarobić nawet dwa tysiące złotych brutto więcej, oczywiście jeśli dyrektor placówki stwierdzi, że stanowisko, na którym pracują, tego wymaga. Uważa jednak, że inne zawody medyczne zostały potraktowane mniej sprawiedliwie. - Kompletnie nie uwzględniono postulatów pracowników niemedycznych, którzy są przecież ważną częścią systemu - zauważa.
"Duża część Personelu Pomocniczego nie będzie beneficjentem 'historycznej' podwyżki Ministerstwa Zdrowia. Nas omijają podwyżki, choć patogeny na oddziałach nie" - napisał na Twitterze Krystian Krasowski, prezes Ogólnopolskiego Międzyzakładowego Związku Zawodowego Personelu Pomocniczego w Ochronie Zdrowia (OMZZPPwOZ). I dodał: "Ochrona zdrowia to system grup zawodowych działających na rzecz pacjentów i ich rodzin. Dlatego rozmowa o ochronie zdrowia musi dotyczyć wszystkich pracowników technicznych, administracyjnych, pomocniczych, medycznych" - pisze.
Krystian Krasowski zwraca uwagę, że sanitariusze czy salowe, którzy pracują z pacjentem, nadal traktowani są jak pracownicy administracyjni czy pomocniczy, a ich zarobki nie odzwierciedlają obowiązków.
Lekarze "ukarani" za Białe Miasteczko
Za ofiarę ustawy w takim kształcie uznaje się również lekarzy pracujących w publicznych szpitalach na kontraktach. Dla tej grupy kilkunastu tysięcy specjalistów, często o unikalnej wiedzy i umiejętnościach, resort zdrowia przygotował współczynnik 1,45, dający kwotę 8 210,67 złotych brutto, czyli ponad 1,4 tysiąca złotych więcej niż obecnie (dziś lekarz specjalista zatrudniony na etacie w publicznej placówce ochrony zdrowia zarabia minimalnie 6 769 złotych brutto, czyli około 5 tysięcy netto). Podwyżka 1,4 tysiąca brutto daje około tysiąca złotych na rękę, i, jak mówiła w rozmowie z tvn24.pl przewodnicząca Porozumienia Chirurgów "Skalpel" Renata Florek-Szymańska, nie pokrywa nawet kosztów inflacji.
To sprzeczne z postulatami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), który od lat postuluje trzy średnie krajowe, a więc współczynnik 3,0, dla lekarza specjalisty, 2 średnie dla lekarza bez specjalizacji, czyli także lekarza rezydenta odbywającego szkolenie specjalizacyjne, oraz 1 średnią dla lekarza stażysty, czyli osoby po studiach, która ma ograniczone prawo wykonywania zawodu.
- Lekarze są największymi przegranymi tej nowelizacji. Ministerstwo postanowiło chyba ich ukarać za Białe Miasteczko, które we wrześniu stanęło pod Kancelarią Premiera - mówi nam jeden z rozmówców.
Walkę w Senacie o wyższe wynagrodzenia dla lekarzy zapowiada senator Wojciech Konieczny, przewodniczący Polskiej Partii Socjalistycznej: "Właśnie przygotowuję poprawkę dla Senackiej Komisji Zdrowia: lekarz ze specjalizacją: współczynnik 2,0, bez specjalizacji: 1,5, stażysta: 1,1. To niezbędne minimum. Oczywiście są również korekty przy innych zawodach medycznych. Ale propozycja Ministerstwa Zdrowia dla lekarzy jest samobójem" - napisał na Twitterze.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock