Przeszukanie siedziby biura zastępców rzecznika dyscyplinarnego miało bardzo dynamiczny przebieg - opowiedziała w czwartek w rozmowie z TVN24 Anna Adamiak, rzeczniczka Prokuratora Generalnego. Jak przekazała, "zabezpieczono wszystkie nielegalnie przetrzymywane akta procesowe spraw dyscyplinarnych". Chodzi o biura sędziów Przemysława Radzika, Michała Lasoty i Jakuba Iwańca.
Policjanci i prokuratorzy weszli w środę do biur zajmowanych przez rzeczników dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych, powołanych za rządów Zbigniewa Ziobry. Chodziło o odebranie nielegalnie przetrzymywanych akt procesowych spraw dyscyplinarnych. Przeszukania przeprowadzono w dawnym budynku Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie mieści się między innymi siedziba Krajowej Rady Sądownictwa. Nie doszło do dobrowolnego przekazania akt - służby musiały rozcinać szafy pancerne.
CZYTAJ WIĘCEJ: Policja i prokurator w biurach Radzika, Lasoty i Iwańca. "Zabezpieczono wszystkie nielegalnie przetrzymywane akta procesowe"
"To jest postępowanie w sprawie o przekroczeniu uprawnień"
- Czynność przeszukania zakończyła się zabezpieczeniem akt postępowań dyscyplinarnych sędziów, które to akta były wskazane w treści postanowienia o żądaniu wydania rzeczy i o przeszukaniu - powiedziała w czwartek w rozmowie z TVN24 prok. Anna Adamiak, rzeczniczka Prokuratora Generalnego. Dodała, że "była to decyzja ministra sprawiedliwości, ponieważ dotyczyło to akt postępowania dyscyplinarnego sędziów".
Wyjaśniła, iż podjęta w marcu przez ministra sprawiedliwości decyzja o powołaniu rzeczników dyscyplinarnych tzw. ad hoc "spowodowała, że kompetencja zastępców rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych wygasła do prowadzenia określonych w zarządzeniu ministra sprawiedliwości spraw dyscyplinarnych".
- Przede wszystkim te sprawy nie zostały przekazane uprawnionym już rzecznikom dyscyplinarnym. Właśnie do prokuratury wpłynęła informacja od rzeczników dyscyplinarnych ad hoc, że zastępcy rzecznika dyscyplinarnego podejmują nadal czynności w tych postępowaniach, nie będąc do tego uprawnieni. A informacją już bardzo bulwersującą było to, że wzywając świadków, którzy się nie stawiali, tym świadkom wymierzano kary porządkowe za niestawiennictwo. Natomiast niestawiennictwo tych świadków było motywowane tym, iż zastępcy rzecznika dyscyplinarnego już tych postępowań prowadzić nie mogli - tłumaczyła Adamiak.
Poinformowała, że 25 marca w związku z zawiadomieniem złożonym przez rzeczników dyscyplinarnych MS powołanych ad hoc prokuratura wszczęła postępowanie. - I to jest postępowanie w sprawie o przekroczeniu uprawnień przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego poprzez niewydanie akt, nieprzekazanie akt postępowań i de facto ich ukrywanie - podkreśliła, dodając, że jest to przestępstwo określone w artykule 276 Kodeksu karnego.
"Bardzo dynamiczny przebieg"
Prokurator powiedziała, że przeszukanie miało "bardzo dynamiczny przebieg". - Początkowo prokuratorzy stawili się w miejscu na Rakowieckiej 30, tam nikogo nie było. Pojawił się pan sędzia (Przemysław) Radzik, potem pan sędzia (Michał) Lasota. Prokuratorzy i funkcjonariusze zostali wpuszczeni do pomieszczeń biurowych zastępców rzecznika dyscyplinarnego. Odmówili podpisania protokołu o żądaniu wydania rzeczy. Pojawiali się, wychodzili, wracali, ale generalnie na wstępnym etapie odmówili wydania tych akt - relacjonowała Adamiak.
Jak mówiła, z uwagi na brak współpracy, a także informacje, że pani, która ma klucze do szaf, w których znajdują się akta, jest nieobecna w pracy, prokurator podjął decyzję o tworzeniu kilku szaf przy pomocy ślusarza.
- Ale jak ta część szaf została otwarta w ten sposób, to wówczas pojawiły się panie, które miały klucze do kolejnych szaf i już te szafy zostały otwarte i mógł prokurator kolejne akta uzyskać - dodała.
Adamiak powiedziała, że sędzia Jakub Iwaniec "pojawił się w siedzibie zastępców Rzecznika Dyscyplinarnego, podpisał protokół wydania rzeczy, ale jednocześnie przedłożył pismo, z którego wynikało, że on te akta postępowań dyscyplinarnych przekazał do biura, do zastępców rzecznika". - I w tej sytuacji obecny pan sędzia Radzik te akta pana sędziego Iwańca wydał - dodała.
Manowska: wyrażam najwyższe oburzenie
W czwartek w oświadczeniu opublikowanym na stronie SN do sprawy odniosła się pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. "Jako sędzia i członek Krajowej Rady Sądownictwa, wyrażam najwyższe oburzenie działaniami funkcjonariuszy podległych Prokuratorowi Generalnemu i Ministrowi Sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi, którzy 3 lipca b.r. drastycznie naruszyli autonomię konstytucyjnego organu jakim jest Krajowa Rada Sądownictwa, przez pogwałcenie konstytucyjnie gwarantowanego immunitetu sędziowskiego siłowym wtargnięciem i splądrowaniem biura sędziego Piotra Schaba" - napisała Manowska.
Dodała, że według niej "te agresywne działania były motywowane jedynie politycznymi kalkulacjami, gdyż nie usprawiedliwiały ich żadne prawnie relewantne okoliczności". Prezes SN napisała w oświadczeniu, że współczuje "policjantom, którzy są zmuszani do udziału w tych haniebnych praktykach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24