Wysocy urzędnicy tak bardzo wzięli sobie do serca apele o oszczędne państwo, że zamieszkali w pracy. I to dosłownie. Lokum w Najwyższej Izbie Kontroli ma jej prezes Mirosław Sekuła, informuje "Życie Warszawy".
– Tak jest taniej i wygodniej. Odkąd mam mieszkanie w urzędzie, nie marnuję czasu na dojazdy, szef NIK zachwala zalety takiego rozwiązania. Remontując gmach, wygospodarowano część powierzchni i zaadaptowano ją na lokum dla szefa. Za wynajem prezes płaci 243 zł, za ogrzewanie, wodę, prąd itp. 138 zł (w tym 55 zł za kablówkę). W gabinecie szefa Izby jest ściana z rzędem szaf. – Osłupiałem, jak kiedyś zobaczyłem, że prezes z tej szafy wychodzi, opowiedział gazecie jeden z gości Sekuły. Okazuje się, że drzwi jednej z szaf prowadzą do saloniku z kanapą, w którym prezes może odpocząć. Szef NIK nie jest jedynym urzędnikiem państwowym, który służbowe mieszkanie urządził sobie w swojej instytucji. W zeszłym roku szerokim echem odbiła się sprawa byłego już wojewody kujawsko-pomorskiego Józefa Ramlaua. On również zamiast wynajmować mieszkanie, wolał zamieszkać w urzędzie wojewódzkim. Sprawa stała się głośna, gdy urzędnicy przyłapali go, jak paradował w piżamie po gmachu i stracił posadę.
Źródło: "Życie Warszawy"