Z wizyt w terenie widać, że duża część dyrektorów jest przygotowana, by dzieci wróciły do szkoły - powiedział minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach przyznał w TVN24, że kwestie organizacyjne spędzały kierownictwu "sen z powiek".
Od września podstawowym modelem pracy w szkołach mają być zajęcia stacjonarne. W przypadku wystąpienia zagrożenia epidemiologicznego dyrektor szkoły, po uzyskaniu pozytywnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego i za zgodą organu prowadzącego, będzie mógł podjąć decyzję, że część dzieci lub klas będzie uczęszczać do szkoły w tradycyjnej formie, a część będzie uczyła się na odległość lub - przy większym zagrożeniu - w pełni przejść na kształcenie zdalne.
Piontkowski: duża część dyrektorów jest przygotowana na 1 września
W poniedziałek minister Dariusz Piontkowski odwiedził dwie szkoły na Podlasiu: II LO w Białymstoku i szkołę podstawową w Płonce Kościelnej w gminie Łapy. - Chciałem sprawdzić osobiście, jak dyrektorzy tak bardzo różnych szkół, z różnymi warunkami, przygotowują się do rozpoczęcia nowego roku szkolnego - powiedział.
- Chcemy, aby od 1 września uczniowie wrócili do stacjonarnych zajęć, stąd moja wizyta w tych szkołach, aby sprawdzić, jak dyrektorzy się przygotowali. W obu szkołach uzyskałem informacje, że dyrektorzy porozumieli się już z nauczycielami, rodzicami, często także z własnym organem prowadzącym i na tej podstawie przygotowali już wewnętrzne regulaminy funkcjonowania szkół - poinformował. - Ci dyrektorzy, z którymi rozmawiałem, wręcz cieszyli się, że ogólnopolskie wytyczne są na tyle elastyczne, że pozwalają im dopasować sposób funkcjonowania szkoły do warunków lokalnych, tych budynków, które mają - dodał.
Minister powiedział, że przyjęte przez dyrektorów rozwiązania są "bardzo różne". Podał za przykład między innymi przemieszczenie szafek, zmianę regulaminu stołówki, noszenie maseczek we wspólnych przestrzeniach, przydział uczniów do tych samych sal oraz otworzenie dodatkowych wejść do szkół, aby uczniowie różnych poziomów nauczania "nie stykali się ze sobą". - Widać więc, że dyrektorzy spokojnie i systemowo przygotowują się do rozpoczęcia roku szkolnego - podsumował.
- Z tego oglądu i wizyt w terenie widać, że duża część dyrektorów jest przygotowana, by dzieci wróciły do szkoły - dodał. Piontkowski powiedział też, że obie szkoły, które odwiedził, zapewniły, że zaopatrzenie w płyny dezynfekujące jest na "bardzo zadowalającym poziomie". - Nawet więcej: że tego typu płynu jest na tyle dużo, że mogą zrobić zapasy - mówił.
"Każdy nastolatek wychodzi codziennie na ulice"
Zapytany o postulat przesunięcia o dwa tygodnie nauki stacjonarnej tak, aby wszyscy uczniowie mogli przejść kwarantannę po wakacjach w różnych częściach kraju i za granicą, Piontkowski odpowiedział, że na razie nie widzi takiej potrzeby. - Nie widać, by była większa grupa uczniów, która wyjeżdżała poza granice naszego kraju, a wypoczynek w kraju był organizowany według podobnych reguł, jak będą funkcjonowały szkoły - odpowiedział. Przyznał, że resort nie otrzymał sygnałów z kolonii i obozów, "aby była tam jakaś fala zachorowań".
- Te dzieci nie są zagrożeniem, gdy wrócą z powrotem do szkoły czy wrócą z powrotem do domu. Przecież każde dziecko, każdy nastolatek wychodzi codziennie na ulice, do sklepu, jakichś miejsc kulturalnych i tam równie dobrze może się zarazić, jak w jakimkolwiek innym miejscu - powiedział szef MEN.
Na pytanie o mierzenie uczniom temperatury w szkołach odpowiedział, że nie ma takiego obowiązku, jeśli dziecko nie ma objawów zachorowania. - Są szkoły, na przykład ogólniak w Białymstoku, które zakupiły kamery termowizyjne, które z automatu mierzą temperaturę każdemu wchodzącemu - zwrócił uwagę. Dodał, że aby mierzyć temperaturę dzieciom, wystarczy zgoda rodziców, która będzie obowiązywała przez cały rok lub odpowiedni zapis w regulaminie szkoły.
"Dyrektorzy, jak zwykle, zostali rzuceni na szerokie wody"
Wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach Jacek Rudnik, pytany był na antenie TVN24, czego dyrektorzy najbardziej obawiają się przed zbliżającym się 1 września. - Kwestie organizacyjne spędzały nam sen z powiek. Już od marca, w momencie gdy szkoły zostały zamknięte, przygotowaliśmy szkołę na 1 września, także wiele prac udało się wykonać. Szkoda, że wytyczne ministra zdrowia, GIS-u i Ministerstwa Edukacji Narodowej pojawiły się tak późno, bo trudno będzie to egzekwować - przyznał. - Dyrektorzy, jak zwykle, zostali rzuceni na szerokie wody - dodał. Wytyczne, o których wspomniał wicedyrektor, zostały opublikowane 5 sierpnia.
- Nauczyciele chcą wrócić do szkół. Dyrektorzy, samorząd, a przede wszystkim rodzice też chcą powrotu do szkoły. Na razie nie mieliśmy sygnałów ze strony grona nauczycielskiego czy obaw. Zobaczymy, jak to wszystko ruszy - powiedział Rudnik. - Przygotowujemy się do normalnego otwarcia szkoły, z zachowaniem wszelkich możliwych obostrzeń. Mamy kilka wejść do szkoły. Klasy od jeden do cztery będą wchodziły jednym wejściem, klasy od pięć do osiem drugim wejściem, a oddziały przedszkolne swoim wejściem - tłumaczył.
Dodał, że "mniejszy problem" jest z klasami młodszymi. - Oni będą w swojej sali - wyjaśnił. - Większy problem jest w klasach od cztery do osiem, tam jest dużo lekcji dzielonych. Nie będziemy w stanie zapewnić, aby każda klasa miała swoją salę - zaznaczył.
Wicedyrektor Rudnik powiedział, że w jego szkole zalecane będzie noszenie maseczek podczas przerw.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock