Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa oraz ratownicy wodni zmuszeni byli do zamknięcia kąpieliska w Łebie, by przez kilka godzin poszukiwać plażowiczów, którzy pozostawili swoje rzeczy na piasku i zniknęli. Okazało się, że wybrali się na zakupy do oddalonego o 3 kilometry sklepu.
Do zdarzenia doszło w sobotę, około południa, na plaży w Łebie. Kuriozalną akcję na swoim profilu na platformie X przytoczył dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa Sebastian Kluska.
Uwagę innych plażowiczów, wypoczywających w okolicach wejścia nr 11, zwróciły pozostawione na piasku rzeczy i ubrania. Ich właściciele zniknęli i nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Sprawę zgłoszono ratownikom.
Do akcji włączyła się Brzegowa Stacja Ratownicza w Łebie Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, która zadysponowała łódź ratowniczą R10 i Land Rovera. Wraz z gniewińskim WOPR-em i policją przez kilka godzin poszukiwała zaginionych.
Jak wyjaśnił Sebastian Kluska, w tym czasie konieczne było zamknięcie kąpieliska i wywieszenie czerwonej flagi. "To nie podoba się turystom i nam w sumie też" - podkreślił.
Dodał, że właściciele pozostawionych rzeczy wrócili na plażę cali i zdrowi, wraz z zakupami, na które udali się do oddalonego o 3 kilometry sklepu.
- Apelujemy do wszystkich plażowiczów: nie pozostawiajcie swoich ubrań i rzeczy na plaży, aby nie powodować niepotrzebnego alarmu i akcji ratowniczych. Dbajmy o wspólne bezpieczeństwo! - proszą ratownicy z SAR BSR Łeba.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Sebastian Kluska/SAR