Pewien mieszkaniec Łodzi, kiedy wszedł do domu po pracy i nie zastał swego 13-letniego syna, spodziewał się najgorszego. Mężczyzna znalazł pożegnalny list chłopca... Z niego zrozpaczony ojciec dowiedział się, że jego syn pojechał rowerem do ukochanej aż do Wrocławia.
Całą tą niecodzienną historię opisał "Dziennik Łódzkim".
Nastolatek starannie przygotował się do trasy liczącej 220 km. Zabrał śpiwór, plecak i namiot. Wyruszył w czwartek przed godziną ósmą rano.
Zaalarmowani przez ojca policjanci zawiadomili wszystkie komendy i komisariaty znajdujące się wzdłuż drogi, którą miał jechać nastolatek. Na przypuszczalną trasę eskapady chłopaka wysłano patrole.
Jeden z nich w czwartek po godz. 22 zauważył Patryka. Chłopiec, zamiast rozbić na noc namiot, zawzięcie pedałował - relacjonuje gazeta. Nastolatek dojeżdżał do Kępna, co oznacza, że pokonał dwie trzecie trasy.
Źródło: "Dziennik Łódzki"