"Dziennik Zachodni" dotarł do szokujących danych rządowych: w polskich budynkach ciągle jest 15,5 mln ton rakotwórczego azbestu. Najwięcej w szkołach i przedszkolach budowanych w latach 60., 70. i 80.
Co roku z powodu wnikania włókien azbestu do płuc umiera nawet do kilku tysięcy ludzi. Tracą życie z powodu nowotworów, azbestozy i międzybłonniaka opłucnej.
"Niewidzialne gołym okiem włókna azbestowe odkładają się w płucach od najmłodszych lat. Potem, po wielu latach, ludzie zapadną na raka płuc" - przestrzega prof. Neonila Szeszenia-Dąbrowska, kierownik powołanego dwa lata temu przez Ministerstwo Gospodarki Ośrodka Referencyjnego Badań i Oceny Ryzyka Zdrowotnego Związanego z Azbestem.
Szczególnie narażone na kontakt z azbestem są dzieci. Substancja ukryta jest w co dziesiątej polskiej szkole. Kilkaset tysięcy uczniów siedząc codziennie na lekcjach wdycha drobiny śmiercionośnego minerału. Niewykluczone, że za 20-30 lat niektórzy z nich będą mieli kłopoty z płucami - straszy gazeta.
Kiedy w latach 60. władza rzuciła hasło "tysiąc szkół na tysiąclecie państwa", nikt nie pomyślał, że ten budowlany zryw będzie się odbijał czkawką następnym pokoleniom. Budynki masowo pokrywano zawierającym azbest eternitem; azbestu używano też do ocieplania ścian. W szkołach tych do dziś prowadzone są lekcje. Po 40-50 latach eternitowe płyty zaczęły kruszeć. Uwalniają rakotwórczy pył, który wdychają dzieci.
Jedną ze szkół mających problem z azbestem, jest podstawówka nr 22 w Rybniku. Dyrekcja placówki planuje właśnie remont. "Czekamy na wakacje, bo nie można tego robić w ciągu roku szkolnego" - wyjaśnia dyrektor szkoły Marek Lipiński. "Azbest jest szczególnie groźny, gdy się go rusza. Dzieci wiedzą o tym, dlatego nie rzucają piłką o ściany" - dodaje.
Źródło: "Dziennik Zachodni"