A więc hurra. Hip-hip. "Katyń" w wyścigu po Oscara. Ma szanse? No właśnie... Zachęcam do rozważań.
1. Ma. Ma bo Andrzej Wajda wielkim reżyserem jest, stworzył film życia, a do tego ma nazwisko znane i Oscara na koncie. 2. Ma. Bo filmy wojenne - zwłaszcza te o nieznanych epizodach - są w modzie. 3. Ma. Bo jest sprawnie zrobiony, ładnie sfotografowany i nawet coś na nim słychać (co rzadkie w przypadku polskich filmów). Anty1. Nie ma. Bo Andrzej Wajda wielkim reżyserem jest, ale Oscara już zdobył i na drugą statuetkę twórca z Polski nie ma co liczyć. Anty2. Nie ma. Bo może i jest to film wojenny, pokazuje nieznany epizod i to z ludzkiej perspektywy, ale... Ale jest niepolityczny, bo po co mówić o bohaterskiej Armii Czerwonej mordującej jeńców (zwłaszcza, że w wyścigu po Oscara startują też Rosjanie) i w dodatku niezrozumiały z perspektywy innej niż Polska. Anty3. Nie ma, bo za Oceanem pomnikowa niezłomna Polka w osobie Magdaleny Cieleckiej jest kompletnie niezrozumiała a i Żmijewski jako archetypowy polski oficer nie przemówi do amerykańskiego punktu widzenia.