Jeden kundel, jeden owczarek niemiecki i aż 35 hawańczyków. Łącznie 37 psów miała w hodowli mieszkanka Zamościa (woj. lubelskie). Po jej śmierci psiaki zostały bez opieki. Na pomoc ruszyły wolontariuszki ze schroniska.
- Zależało nam przede wszystkim na tym, aby zwierzęta nie trafiły do jakichś dzikich hodowli. Żebyśmy mieli pewność, że ktoś odpowiednio się nimi zajmie - mówi Piotr Łachno, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Zamościu.
Chodzi o 37 psów, które zostały bez opieki po śmierci ich właścicielki.
Prowadziła legalną hodowlę, miała 35 hawańczyków
- Prowadziła w Zamościu od lat zarejestrowaną i legalną hodowlę. Miała jednego kundla, jednego owczarka niemieckiego i aż 35 hawańczyków. A zaczęło się od jednego kundla - zaznacza kierownik.
Psami zajęły się wolontariuszki ze schroniska.
"W najbliższych dniach będą trwały ustalenia co do szczegółów odnośnie każdego psa. Na chwilę obecną są bardzo zestresowane. Straciły dom i ukochaną panią" - czytamy na profilu facebookowym "Wolontariat w Schronisku dla bezdomnych zwierząt w Zamościu" w poście, który pojawił się zaraz po przywiezieniu psów do schroniska.
Dziękują za pomoc i empatię
Następnego dnia okazało się, że zwierzęta przejęli przedstawiciele lubelskiego oddziału Związku Kynologicznego w Polsce, którzy w mediach społecznościowych podziękowali szefowi schroniska, a w szczególności wolontariuszkom za "ogromna empatię, chęć pomocy i super ogarnięcie tych psów".
"Bez Was pomoc tym psiakom nie byłaby możliwa" – napisali.
Obiecali też, że w ciągu najbliższych kilku dni zostanie opublikowana informacja odnośnie przyszłego losu psów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wolontariat w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Zamościu