- Na chwilę obecną z wysokim prawdopodobieństwem trzeba stwierdzić, że nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej RP - poinformował gen. dyw. Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sil Zbrojnych RP. Podczas zorganizowanej w czwartek konferencji prasowej zaznaczył, że z powietrza przeszukano obszar ponad 3200 km kw. w poszukiwaniu obiektu, który miał wlecieć nad terytorium Polski, ale działania te nie przyniosły rezultatu.
O przebiegu akcji poszukiwawczej poinformował generał dywizji Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w czwartek przed siedzibą DORSZ przekazał, że "użył wszystkich możliwych środków", żeby potwierdzić lub wykluczyć, że polska przestrzeń powietrzna została naruszona podczas zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę 26 sierpnia.
- Działaliśmy zgodnie z procedurami sojuszniczymi i narodowymi. Uruchomiłem siły, które miały namierzyć obiekt lub jego szczątki. Cały proces prowadzony był zgodnie z procedurami wdrożonymi po tym, jak doszło do incydentu pod Bydgoszczą - przekazał generał Klisz. Zaznaczył przy tym, że od początku nie było jednoznacznej identyfikacji obiektu i nie można było stwierdzić, czy faktycznie obcy obiekt wleciał na polskie niebo.
- Był on obserwowany radiolokacyjnie. Po zaniknięciu sygnału szukaliśmy miejsca prawdopodobnego upadku. Przeczesaliśmy 3200 km kw. z powietrza i 250 km kw. podczas działań naziemnych - wyliczał dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.
"Dane się nie zmieniły, tylko ocena"
Dziennikarze zgromadzeni na konferencji zadali generałowi pytania, skąd zatem były wcześniejsze informacje na temat obiektu, który miał wlecieć do polskiej przestrzeni powietrznej. Wskazywali, że wojsko wcześniej dość precyzyjnie określało wymiary obiektu oraz to, o której miał on wlecieć na polskie niebo. W odpowiedzi generał dywizji Maciej Klisz stwierdził, że "jest to przedmiotem analizy".
- Dane (podawane wcześniej opinii publicznej - red.) się nie zmieniły. Zmieniła się za to moja ocena sytuacji - przekazał generał. Powiedział, że praca wojska polegała na "wykluczaniu kolejnych możliwości".
- Dzisiaj już mogę powiedzieć z pewnością oscylującą w pobliżu 99 procent, że nie doszło do naruszenia naszej przestrzeni powietrznej. Oczywiście chciałbym mieć 120 procent pewności - powiedział gen. Klisz.
Zaznaczył, że wojsko rygorystycznie chciało respektować wskazania Najwyższej Izby Kontroli, która po incydencie związanym z upadkiem rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą nakazała, żeby jak najszybciej informować opinię publiczną o podjętych działaniach.
- Na pytanie, co się stało, wciąż szukamy odpowiedzi. Analizujemy kolejne opcje - zaznaczył dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Poszukiwania trwały 10 dni
Wcześniej informacje o zakończeniu poszukiwań potwierdziła w rozmowie z tvn24.pl major Ewa Złotnicka, zastępczyni rzecznika prasowego Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. W czwartek przekazała, że prace związane z szukaniem rosyjskiego obiektu powietrznego zakończono w środę wieczorem.
Przez ostatnie 10 dni żołnierze z 19. Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej i z 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej, wspomagani przez pododdziały konne i bezzałogowy statek powietrzny, przeszukali ponad 200 kilometrów kwadratowych w powiatach tomaszowskim, hrubieszowskim i zamojskim.
Obszar prawdopodobnego upadku obiektu w całości przeszukano również za pomocą wojskowych śmigłowców. Wsparcia żołnierzom udzielili też myśliwi z Polskiego Związku Łowieckiego.
Według informacji podanych przez Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych 26 sierpnia o godzinie 6.43, na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród, wleciał na terytorium Polski prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny. Obiekt zanikł na radarach w rejonie gminy Tyszowce na południe od Hrubieszowa.
Analiza trajektorii lotu, prędkości i wysokości, z jaką się ten obiekt poruszał – według przypuszczeń wojska – pozwala domniemywać, że był to bezzałogowy statek powietrzny, np. typu Shahed, jakiego używają Rosjanie, atakując Ukrainę.
Rosyjskie ataki na Ukrainę
W nocy z niedzieli na poniedziałek (25 na 26 sierpnia) Rosja zaatakowała zmasowanym ostrzałem rakietowym 15 obwodów Ukrainy, w tym także sąsiadujący z Polską obwód lwowski. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych podał wówczas, że Rosja wystrzeliła wtedy ponad setkę różnych rakiet i około 100 dronów kamikadze Shahed.
Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku podczas ataków rakietowych pociski kilkukrotnie naruszyły polską granicę. W listopadzie 2022 roku we wsi Przewodów w województwie lubelskim spadł pocisk, zabijając dwie osoby. Z kolei w grudniu tego samego roku rosyjska rakieta Ch-55 spadła w lesie nieopodal Bydgoszczy, a o znalezieniu jej szczątków poinformowano w kwietniu 2023 roku. Ponadto kilkukrotnie pociski na kilka, kilkadziesiąt sekund wlatywały w polską przestrzeń powietrzną przy granicy z Ukrainą, ale opuszczały ją, nie spadając w Polsce.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Albert Zawada/PAP