Hamburski sąd 30 października zgodził się na ekstradycję do Polski Patryka M., ps. "Wielki Bu". Według niemieckich przepisów, od momentu wydania takiej decyzji ścigany musi być przekazany polskim służbom w ciągu 10 dni.
Mecenas Gregor P. Jezierski, obrońca "Wielkiego Bu", który reprezentuje go w Niemczech, przekazał, że jego klient może trafić do Polski już w czwartek (6 listopada).
- W tej chwili formalne warunki są spełnione. Według moich informacji, klient już nawet został przewieziony w kierunku polskiej granicy z zakładu w Hamburgu do zakładu koło Rostocku i prawdopodobnie jutro zostanie przekazany polskim organom ściągania - powiedział reporterce TVN24 Gregor P. Jezierski.
Jak dodał, jego klient obawia się, że w Polsce "jego sprawa karna nie będzie tylko sprawą karną, ale będzie miała też tło polityczne".
Krzysztof Ways, adwokat Patryka M. reprezentujący go w Polsce, przekazał, że czynności z jego klientem w Prokuraturze Krajowej w Lublinie odbędą się nie wcześniej niż 12 listopada.
Był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania
Patryk M. został zatrzymany 12 września na lotnisku w Hamburgu, skąd - jak informowała wówczas policja - planował udać się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Mężczyzna był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania. Był poszukiwany w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Krajową w Lublinie w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się handlem i przemytem narkotyków.
Prokuratura informowała w przeszłości, że zarzuty, jakie ma usłyszeć Patryk M., obejmują m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej działającej w okresie od lipca 2017 roku do 2018 roku w Polsce, Holandii i Hiszpanii, mającej na celu produkcję, przywóz, nabywanie, wprowadzanie do obrotu znacznych ilości środków odurzających i substancji psychotropowych (m.in. kokainy, amfetaminy, haszyszu, mefedronu). Kolejne z zarzutów dotyczą kradzieży z włamaniem do samochodu i przerobienia oznaczeń identyfikacyjnych w tym pojeździe.
M. znany jest m.in. z udziału we freak-fightowych galach MMA. W maju 2024 roku kontrowersje wywołało zdjęcie, które zrobił sobie w Biurze Edukacji Narodowej IPN z ówczesnym prezesem Instytutu, obecnie prezydentem RP Karolem Nawrockim. Zdjęcie opublikował w serwisach społecznościowych z podpisem: "Ciężko było nie skorzystać z zaproszenia, więc skoro i tak byłem w stolicy, wpadłem zobaczyć, jak się Karolowi szefuje w tej instytucji".
Później opublikował też zdjęcie z Nawrockim przy kawiarnianym stoliku z podpisem: "Takie tam z prezesem IPN na kawce. Mądrego to zawsze dobrze posłuchać".
W czasie kampanii prezydenckiej media i część polityków krytykowały Nawrockiego za kontakty z M. jako "członkiem gangu sutenerów". Nawrocki, którego pasją jest boks, jesienią ub.r. powiedział "Rzeczpospolitej", że poznał M. kilkanaście lat wcześniej na sali bokserskiej, walczyli "ze sobą w formule sportowej: oficjalnie, w sali bokserskiej, w gronie wielu innych zawodników", a później przez wiele lat się nie widzieli. Dodał, że nie odniesie się więc "do kwestii kryminalnych" i nie ma o nich pojęcia. Z kolei na platformie X Nawrocki napisał, że swoich przeciwników z ringu ceni za podjęcie walki, nie odpowiada jednak za ich życie pozasportowe.
Autorka/Autor: MAK/ tam
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24