25 lipca do policjantów z Aleksandrowa Łódzkiego zgłosił się zdenerwowany mężczyzna. Chwilę wcześniej stracił z pola widzenia swojego syna, którego uczył jazdy na rowerze. - Chłopiec jechał przed ojcem, lecz był tak przejęty zdobywaniem nowych umiejętności, że nie usłyszał nawoływań taty, żeby się zatrzymał. Kiedy nie było już szans żeby go dogonić, zatroskany tata zadzwonił na numer alarmowy - relacjonuje sierżant sztabowy Bartłomiej Arcimowicz z policji w Zgierzu.
Patrolowali trasę, rozmawiali ze świadkami
Do poszukiwań siedmiolatka skierowano patrole ze Zgierza i Aleksandrowa Łódzkiego. Służby sprawdziły monitoring miejski. Wiadomo więc było, że chłopiec przemieszcza się ulicami miasta.
- Funkcjonariusze patrolowali trasę jego przejazdu i rozmawiali z osobami, które mogły widzieć małego rowerzystę. Z uzyskanych informacji wynikało, że chłopiec kieruje się w stronę Łodzi, a następnie, że był widziany u zbiegu ulic Szczecińskiej i Aleksandrowskiej - opisuje Arcimowicz. I podkreśla: - Liczyła się każda minuta, dlatego policjanci włączyli sygnały i popędzili we wskazane miejsce.
Policja: chciał popatrzeć na zaparkowane auta
Po chwili chłopiec został odnaleziony. Od dalszej jazdy powstrzymali go zaniepokojeni mieszkańcy, którzy następnie przekazali dziecko pod opiekę policjantów. A z ich rąk chłopiec trafił prosto pod opiekę rodziców. - Chłopiec tłumaczył, że wybrał się w podróż, bo chciał popatrzeć na zaparkowane przed swoim przedszkolem auta i cały czas myślał, że tata jest za nim - informuje Arcimowicz.
Autorka/Autor: tam
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: łódzka policja