Cztery lata i dwa miesiące więzienia – taki wyrok usłyszał były już ksiądz Adam S. Do przestępstwa polegającego na kilkukrotnym doprowadzeniu 15-letniego chłopca do "poddania się innym czynnościom seksualnym" miało dojść kilka lat temu, kiedy był proboszczem jednej z parafii w województwie podlaskim. Wyrok nie jest prawomocny.
Proces byłego księdza był niejawny, dlatego też przedstawiciele mediów nie mogli wysłuchać, jak sąd w Zambrowie uzasadnił wyrok. Wiadomo jedynie, że Adam S. ma spędzić w więzieniu cztery lata i dwa miesiące. W zambrowskim sądzie nie pojawił się ani skazany, ani jego ofiara.
Były duchowny ma dożywotni zakaz wykonywania funkcji związanych z wychowywaniem, leczeniem i opieką nad małoletnimi.
Proces w tej sprawie ruszył w sierpniu ubiegłego roku. Wtedy to ofiara byłego już księdza stanęła z nim oko w oko. Emocje okazały się zbyt duże. 23-letni pan Tomasz stracił przytomność na sali rozpraw, do szpitala został przewieziony przez karetkę.
Krzywdzenie małoletniego
Były proboszcz jednej z parafii w diecezji łomżyńskiej Adam S. był oskarżony przez prokuraturę o kilkukrotne doprowadzenie małoletniego poniżej 15. roku życia do "poddania się innym czynnościom seksualnym". S. miał też prezentować chłopcu takie czynności. Według prokuratury były ksiądz miał też rozpijać oraz oferować korzyści majątkowe pokrzywdzonemu.
W 2018 roku kuria diecezjalna w Łomży poinformowała o wpłynięciu zgłoszenia dotyczącego proboszcza. Duchowny zrezygnował wówczas z administrowania parafią, a następnie na własną prośbę przestał też być księdzem. Następnie Prokuratura Okręgowa w Łomży wszczęła śledztwo, a sąd zakazał podejrzanemu opuszczania kraju, kontaktowania się z pokrzywdzonym oraz organizowania i uczestniczenia w spotkaniach z udziałem małoletnich. Objął również podejrzanego dozorem policyjnym.
O byłym już księdzu zrobiło się głośno, kiedy Tomasz Sekielski, pracując nad filmem "Tylko nie mów nikomu", opublikował nagranie, na którym widać, jak Adam S. mimo zakazu nałożonego przez biskupa spowiadał wiernych i odprawiał nabożeństwo.
Pracował jako katecheta
Adam S. do października 2018 roku roku pracował też jako katecheta w szkole podstawowej w miejscowości Grądy-Woniecko. Dorota Pieńkos, dyrektorka tej szkoły, powiedziała tvn24.pl, że ksiądz zrezygnował z pracy po nagłośnieniu sprawy molestowania. Wcześniej - jak zaznaczyła - w szkole nie było do niego zastrzeżeń.
- Jestem dyrektorem dopiero od września (2018 roku - red.), ale proszę mi wierzyć, że nie było skarg. Przychodził, pracował, wypełniał swoje obowiązki. Nie było skarg ani działań, które by w szkole sugerowały niewłaściwe zachowania - zapewniła wtedy dyrektorka.
Pytana, czy ksiądz angażował się w zajęcia pozalekcyjne i czy jeździł z dziećmi na wycieczki, Pieńkos odpowiedziała, że "w szkole w żadne akcje się nie włączał". - To nie była osoba angażująca się w działania pozalekcyjne. Jasełka organizowali nauczyciele - wyjaśniła.
"Było, minęło"
Dorosły dziś mężczyzna poszkodowany przez Adama S. nagrał rozmowę, podczas której pytał duchownego, czemu przed laty zrobił mu krzywdę. Proboszcz powiedział mu, że "było, minęło" i radził, żeby "nie rozdrapywać starych spraw". Film ten pokazał potem Adamowi S. reporter "Uwagi! TVN". Zdumiony ksiądz zaproponował, że pójdzie do rodziny poszkodowanego i ich przeprosi.
S. zastał w lokalu babcię swojej ofiary, przeprosił ją za "grzech ciężki".
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź