Olga i Asia brały udział w obozie harcerskim w Suszku w 2017 roku, kiedy przez Pomorze przeszła nawałnica. Dziewczyny zginęły, przygniecione przez drzewo. W zeszłym roku sąd uniewinnił dwóch organizatorów obozu. Ich sprawa wróci jednak na wokandę. Sąd Okręgowy w Łodzi uwzględnił apelację prokuratury i uchylił wyrok pierwszej instancji.
W nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. nad Pomorzem przeszły gwałtowne burze z silnymi porywami wiatru. Zniszczony został obóz harcerski w Suszku koło Chojnic. Zginęły dwie harcerki, w wieku 13 i 14 lat. Natomiast 38 kolejnych uczestników obozu trafiło z różnymi obrażeniami do szpitali. Większość z nich pochodziła z Łodzi.
W pierwszej instancji uniewinnione dwie osoby
Dwóch organizatorów obozu, 28-letniego Mateusza I., który pełnił funkcję komendanta, oraz jego zastępcę, 51-letniego Włodzimierza D., oskarżono o umyślne narażenie uczestników obozu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz doprowadzenie do nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek i nieumyślnego spowodowania różnego rodzaju obrażeń ciała u kolejnych harcerzy.
Prokuratura wytyka liczne błędy
Z wyrokiem nie zgodziła się prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Słupsku, która wniosła apelację do Sądu Okręgowego w Łodzi. Domagała się uchylenia wyroków uniewinniających organizatorów obozu i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania.
W apelacji wskazano na liczne błędy proceduralne oraz błędy w ustaleniach faktycznych, które – zdaniem prokuratury - miały wpływ na treść wyroku. W opinii śledczych sąd I instancji, pomimo wniosku prokuratora, zaniechał bezpośredniego przesłuchania na rozprawie prawie 250 świadków oraz dokonał dowolnej oceny dowodów, dając wiarę wyjaśnieniom oskarżonych i pobieżnie oceniając dowody zgłoszone przez oskarżyciela.
Sąd uwzględnił apelację
W poniedziałek (21 marca) Sąd Okręgowy w Łodzi uchylił wyrok uniewinniający organizatorów obozu oraz przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
- Sąd podzielił zarzuty, jakie w środkach odwoławczych wskazali oskarżyciel publiczny i oskarżyciele posiłkowi, a mianowicie błędy w zakresie przeprowadzonej przez sąd I instancji oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego – zaznaczyła sędzia Małgorzata Pąśko.
Dodała, że błąd w ocenie dotyczył zarówno dowodów, które zostały przeprowadzone bezpośrednio na rozprawie oraz tych, wobec których sąd zaniechał wezwania świadków i zaliczył ich zeznania z postępowania przygotowawczego.
Sąd pierwszej instancji "bezkrytycznie przyjął oświadczenia oskarżonych"
Chodzi m.in. o zawarte w akcie oskarżenia kwestie braku zastosowania środków prewencyjnych w postaci nieprzeprowadzenia próbnych alarmów, niewyznaczenia bezpiecznego miejsca zbiórki podczas ewakuacji oraz nie zarządzenia ewakuacji uczestników obozu.
- Jeśli lektura zeznań świadków, którzy zostali przesłuchani przed sądem oraz tych, którzy nie zostali bezpośrednio przesłuchani przed sądem, w znacznym stopniu wskazuje, że małoletni uczestnicy obozu uważali, że nie brali udziału w próbnym alarmie ewakuacyjnym, a sąd I instancji ustala, że tak było, to znaczy, że w sposób błędny dokonał oceny materiału dowodowego. Podobnie rzecz się ma z wyznaczeniem miejsca bezpiecznego, czyli młodnika. Także znacząca część uczestników obozów nie wiedziała, że młodnik jest bezpiecznym miejscem zbiórki do przeprowadzenia ewakuacji – uzasadniła sędzia.
Wskazała również, że sąd, uniewinniając oskarżonych, nie wziął pod uwagę m.in. tego, czy w dniu zdarzenia mogli oni i powinni byli podjąć inne czynności, które umożliwiłby zminimalizowanie skutków tragedii.
Sąd będzie musiał teraz ocenić, czy organizatorzy obozu mogli podjąć decyzję o ewakuacji przed nasileniem się burzy oraz, czy zdobyli wiedzę na temat pogody, obserwowali zmieniające się warunki oraz cały teren obozu.
- Sąd pierwszej instancji bezkrytycznie przyjął oświadczenia oskarżonych, jakie czynności podjęli przed nadchodzącą burzą. Uznał, że przygotowali się – mieli czuwać, nie spać, obserwować zbliżająca się burzę – stwierdziła sędzia Pąśko.
Sąd będzie musiał "pogłębić ustalenia"
Dodała, że są jednak inne dowody, które wskazują na działania oskarżonych i one mają inne znaczenie dla oceny ich zachowania.
- Przy zarzucie narażenia na utratę życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, konieczne jest ustalenie, czy przeciwne działania skutkowałoby tym, że zagrożenie byłoby uchylone albo zmniejszone i czy powinni podjąć inne czynności umożliwiające zniwelowanie zagrożenia, a zatem czy nie powinni podjąć innych działań, niż zastosowane nie po burzy, ale zanim to zjawisko się nasiliło - do momentu, kiedy było już za późno na reakcję – wyjaśniła sędzia.
Dodała, że sąd musi pogłębić ustalenia zwłaszcza w zakresie sposobu zachowania oskarżonych tuż przed zdarzeniem, na godzinę, półtorej godziny przed, aż do momentu, do którego do tego zjawiska doszło.
Obrońcy oskarżonych stwierdzili, że wciąż stoją na stanowisku, że ich klienci są niewinni. - Sąd nie rozstrzygnął dziś o winie, a jedynie nakazał ponownie rozpoznać sprawę i to, w jaki sposób obóz był zorganizowany przed wystąpieniem zjawiska – powiedział radca prawny Karol Siergiej.
Utrzymanie wyroku wobec urzędnika starostwa
Sąd Okręgowy utrzymał natomiast w mocy wyrok dla Andrzeja N. urzędnika starostwa, który - według śledczych - nie dopełnił obowiązków służbowych i nie przekazał alertu pogodowego o nadchodzącej nawałnicy.
Został on uznany za winnego, ale sąd warunkowo umorzył postępowanie.
Źródło: PAP