Poznał w internecie Polkę. Ona się zakochała i przepisała mu cały swój majątek. Miał to być "sprawdzian uczuć". 35-letni Josef K. chciał dobrowolnie poddać się karze. Chciał, bo już nie chce. - Nie udało się porozumieć z prokuraturą w zakresie kary dla naszego klienta - mówią jego obrońcy.
To była trzecia rozprawa Słowaka, dla którego głowę straciła poznana w internecie Polka.
- Oskarżony przed sądem odpowiada za oszustwo w odniesieniu do mienia o wartości blisko 840 tys. złotych na szkodę 40-letniej łodzianki - tłumaczy Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi.
Od początku procesu adwokaci 35-letniego Josefa K. zgłaszali, że jest on gotów dobrowolnie poddać się karze. Dziś już wiadomo, że do tego nie dojdzie.
- Nie udało się uzyskać porozumienia z prokuraturą w tej sprawie - mówił mec. Paweł Sobczak, obrońca oskarżonego.
Wyjaśnił, że prokurator zajmująca się sprawą chciała, aby Josef K. poszedł za kratki na trzy i pół roku.
- Nasza propozycja miała dwa warianty. Zgadzaliśmy się, aby nasz klient został skazany na trzy lata pozbawienia wolności, o ile zmieniona będzie kwalifikacja czynu - tłumaczył mec. Sobczak
Obrońcom zależało, aby Josef K. nie był skazany z art. 65 kodeksu karnego, który mówi o tym, że skazany zrobił sobie z przestępstwa źródło stałego dochodu. Dlaczego to takie ważne? Bo ma wpływ na to, kiedy więzień może ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie z więzienia.
- W przypadku braku zmiany kwalifikacji czynu zgadzaliśmy się na pozbawienie naszego klienta kary na dwa i pół roku - opowiadał Sobczak.
Brak porozumienia w zakresie dobrowolnego poddania się karze oznacza tyle, że w tej sprawie odbędzie się pełny proces. Na 30 listopada zaplanowano przesłuchanie pokrzywdzonej. Ma ono odbyć się z udziałem psychologa. Bo 40-letnia kobieta musiała leczyć się po tym, co przeszła.
Koszmar zamiast miłości
A przez co przeszła? W marcu ubiegłego roku była przekonana, że wreszcie znalazła prawdziwą miłość.
Młodszego o sześć lat mężczyznę poznała na portalu randkowym. Od razu ją zauroczył. Opowiadał o swoich włoskich korzeniach. Mówił, że chce z 40-letnią Polką spędzić resztę życia. Słowak zdobył też zaufanie jej syna. Spędzał z nim dużo czasu, kupował prezenty. W pamięci swojego telefonu zapisał go jako "syn".
Po dwóch miesiącach związku para była już zaręczona. Miesiąc wcześniej kobieta przeniosła na Słowaka własność położonej pod Łodzią nieruchomości i zlokalizowanego w Łodzi mieszkania o łącznej wartości ok. 540 tys. zł. W lipcu kobieta przepisała mężczyźnie kolejne mieszkanie, które warte było 220 tys. zł. Izabela (imię zmienione) przekazała ukochanemu też 35 tys. złotych w gotówce i biżuterię wartą 20 tys. zł. Zaciągnęła też kredyt (na 55 tys. złotych) i pieniądze przekazała Słowakowi.
Jesienią kobieta zorientowała się, że padłą ofiarą oszustwa. Dowiedziała się, że partner sprzedał "jej" mieszkania innej osobie.
- Obecnie z synem wynajmujemy mieszkanie. Nie mamy niczego. To dla mnie szczególne trudne, bo przecież miałam zapewniać swojemu dziecku bezpieczeństwo - podkreśla poszkodowana.
"Bez winy"
Obrońcy oskarżonego po wyjściu z sali rozpraw podkreślali, że ich klient nie przyznaje się do winy.
- Skoro nie czuje się winny, to dlaczego chciał dobrowolnie poddać się karze? - dopytywaliśmy na sądowym korytarzu. - On nie poczuwa się do winy. On kładł akcent na to, czego oczekuje pokrzywdzona. Mianowicie zwrotu składników majątkowych, które przekazała klientowi - odpowiada mec. Paweł Sobczak. Dodaje, że odrębną kwestia jest przyznanie się do winy.
To jakaś kpina. Ten człowiek to mega oszust. Sprawił, że jestem dziś bezdomna, bo muszę tułać się po wynajmowanych lokalach. Mam długi, a jego stać na drogich adwokatów Poszkodowana
- Podkreślam, że on się do winy nie przyznaje - zaznaczył.
Adwokaci (Josefa K. reprezentuje też mec. Andrzej Mękal) mają wątpliwości, czy w ogóle można w tej sprawie mówić o przestępstwie.
- Nasz klient odpowiada za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie pokrzywdzonej w błąd, co do późniejszego zwrotu tych nieruchomości - podkreśla Mękal.
Dodaje, że - według ustaleń prokuratury - darowizna była warunkowa. Josef K. miał oddać nieruchomości na rzecz poszkodowanej.
- Jakie my mamy dowody wskazujące na to, że strony umówiły się co do późniejszego zwrotu? W mojej ocenie żadnych - zaznaczył.
Co na to poszkodowana? - To jakaś kpina. Ten człowiek to mega oszust. Sprawił, że jestem dziś bezdomna, bo muszę tułać się po wynajmowanych lokalach. Mam długi, a jego stać na drogich adwokatów - mówi Izabela.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 30 listopada. Josef K. przebywa w areszcie od grudnia ubiegłego roku.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź