Dwaj faworyci w wyścigu prezydenckim będą we wtorek znajdowali się kilka kilometrów od siebie. Prezydent Komorowski odwiedzi Łódź, a Andrzej Duda spotka się z wyborcami w jej pobliżu. Kandydat PiS mówi o przypadku, a sztab prezydenta o podłączaniu się pod popularność faworyta.
Województwo łódzkie przeżywa dzisiaj prawdziwy najazd polityków największego kalibru. W bazie wojskowej w Glinniku pod Tomaszowem o finansowaniu polskiej armii będzie mówić premier Ewa Kopacz razem z szefem MON. Kandydaci na prezydenta za cel obrali sobie Łódź.
Prezydent Bronisław Komorowski po południu będzie wręczał rozporządzenia o uznaniu wielokulturowego krajobrazu Łodzi za Pomnik Historii. W tym samym czasie w pobliżu miasta będzie jeździł "Dudabus".
- Realizuję swój program wyborczy. Nałożenie się naszych planów to przypadek - mówi tvn24.pl Andrzej Duda.
- O przypadku nie ma mowy. Kandydat PiS próbuje "przykleić się" do prezydenta i w ten sposób budować swoją popularność - odpowiada Robert Tyszkiewicz, szef kampanii Bronisława Komorowskiego.
Kto się "ogrzewa", a kto denerwuje
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości podkreśla, że doszukiwanie się drugiego dna w podobnych planach na wtorek obu głównych kandydatów to nieporozumienie.
- Swoje spotkania miałem zaplanowane od dawna. Robię to, czego unika mój polityczny rywal: prowadzę dialog, dyskutuję o programie. Rozmawiam z wyborcami, ale w każdej chwili stanę do pojedynku z prezydentem - zaznacza w rozmowie z nami Andrzej Duda.
I dodaje, że w obozie PO dostrzega "rosnące zdenerwowanie". - Prezydent Komorowski ma wyraźny problem z podsumowaniem swoich dokonań. Dlatego coraz częściej spotykają nas nieprzyjemne ataki - zaznacza kandydat PiS.
Co ciekawe, o nerwowości rywali mówią też przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. Szefujący kampanii Bronisława Komorowskiego Robert Tyszkiewicz twierdzi, że kandydat PiS "denerwuje się marnymi sondażami".
- Szanse na dobry rezultat widzi w rozpaczliwym szukaniu konfrontacji z prezydentem. Można to zrozumieć o tyle, że jest on wciąż mało rozpoznawalnym politykiem - komentuje Tyszkiewicz.
"Inni też będą się podpinać"
Nasz rozmówca przewiduje, że w najbliższym czasie również inni kandydaci będą tak planować kampanię, żeby częściowo pokrywała się z "głównym faworytem wyborów".
- Kalendarz prezydencki jest dobrze znany. Dlatego też sztaby nie będą miały problemu, żeby "przypadkiem" być w pobliżu Bronisława Komorowskiego. Takich sytuacji będzie coraz więcej - zapowiada poseł Tyszkiewicz.
Ekspert: korzystają obydwaj
Nagromadzenie pierwszoplanowych postaci sceny politycznej w Łodzi to żadna nowość. To przecież tutaj swoje kampanie samorządowe kończyły obie główne polskie partie - PO i PiS. Wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego i premier Kopacz dzieliło wtedy tylko kilka godzin. Wtedy też obydwa obozy zapewniały, że spotkanie w jednym mieście to "czysty przypadek".
- Gromadzenie się kandydatów w jednym mieście jest korzystne dla obu panów - komentuje Eryk Mistewicz, ekspert ds. wizerunku politycznego.
Dlaczego? Bo - jak mówi nasz rozmówca - w ten sposób doprowadzają do polaryzacji sceny politycznej.
- Można odnieść wrażenie, że tylko kandydaci PO i PiS mają w tym wyścigu znaczenie. Prezydent Komorowski dzięki temu ogranicza liczbę ważnych rywali i zwiększa szansę na sukces w pierwszej turze. Andrzej Duda z kolei marginalizując innych polityków, powiększa szansę na przejście do drugiej tury - kwituje Mistewicz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź