Wywieźli martwego Szymona nad staw. Przed apelacją prokurator chce dożywocia

Prokurator chce dożywocia dla rodziców Szymona
"Czekali z pójściem do lekarza, aż zejdą ślady pobicia"
Źródło: TVN 24 Katowice
Dostał ciosy, po których długo cierpiał. Kiedy umarł, niespełna dwuletni Szymonek został wywieziony na brzeg stawu w Cieszynie. Rodzice zabitego dziecka są nieprawomocnie skazani. Przed rozprawą apelacyjną prokuratorzy zażądali dla nich dożywocia.

Nad staw w Cieszynie pojechali całą rodziną. Rodzice i trójka dzieci: niespełna roczna dziewczynka i o trzy lata starsza siostra siedziały z tyłu - za rodzicami. W bagażniku, w worku, był ich niespełna dwuletni brat. Martwy.

Zmarł po czterech dniach męczarni. Cios, który dostał w brzuch, rozerwał jelito cienkie, wywiązało się ropne zapalenie otrzewnej. Szymon całe dnie płakał, nie chciał jeść i miał biegunkę. Lekarze po latach stwierdzili, że można mu było pomóc, ale rodzice nie szukali pomocy. Tuż przed śmiercią, Szymon dostał jeszcze jeden cios w brzuch. Potem został porzucony w stawie. Był luty 2010 roku.

W czerwcu tego roku jego rodzice zostali skazani za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Ojciec na 12, a matka na 10 lat. Podczas procesu pierwszej instancji śledczy żądali dla pary po 15 lat więzienia. Przed apelacją chcą już dożywocia.

- Złożona przed kilkoma dniami apelacja jest wynikiem ponownego przeanalizowania materiałów sprawy - poinformował Jacek Boda z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.

Wyrok pierwszej instancji zamierza też zaskarżyć obrona.

- Apelację złożę w przyszłym tygodniu - informuje obrońca Beaty Ch., mec. Marek Krupski.

Kolejny proces

Prawdziwa tożsamość Szymonka pozostawała tajemnicą przez dwa lata. Został pochowany w grobie, na którym napisano: "Chłopczyk, żył około dwa lata". Śledztwo po znalezieniu ciała dziecka zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców.

Tajemnica wyjaśniła się dwa miesiące później, kiedy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, która twierdziła, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r.

Wzajemnie obarczali się winą - Beata Ch. mówiła, że to partner uderzył syna w brzuch, Jarosław R. - że to matka kopnęła dziecko i uklękła na nim.

Poza zabójstwem prokuratura zarzuciła rodzicom także składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie po śmierci dziecka, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości łącznie blisko 4 tys. zł. Sąd okręgowy uznał ich za winnych także tego przestępstwa.

Proces w tej sprawie toczył się już dwa razy. Pierwszy ruszył we wrześniu 2013 r. W maju 2015 r. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał R. na karę 10 lat więzienia. Przypisał mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka, czego nieumyślnym skutkiem był zgon Szymona. Matce wymierzył karę 5 lat pozbawienia wolności, uznając ją za winną narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci syna.

"Godzili się na śmierć"

Po zaskarżeniu orzeczenia Sąd Apelacyjny w Katowicach w grudniu 2015 r. uchylił wyrok i nakazał powtórzenie procesu. Choć nie dopatrzył się błędów w ustaleniach sądu, jednak przychylił się do argumentów podnoszonych w apelacji prokuratury.

Inaczej niż sąd okręgowy w pierwszym procesie, sąd odwoławczy uznał, że rodzice, nie udzielając Szymonowi pomocy, godzili się na jego śmierć. Odnosząc się do wyjaśnień oskarżonych, sąd zaznaczył, że w realiach tej sprawy, gdy śmierć nastąpiła po kilku dniach, kwestią drugorzędną jest, kto zadał dziecku cios skutkujący zgonem.

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź, PAP

Czytaj także: