Dożywocie grozi 27-latkowi spod Łodzi, który w kwietniu tego roku wbił taksówkarzowi nożyczki w szyję. Ostrze minęło tętnicę o centymetry. - Cudem przeżyłem - przyznaje poszkodowany. Jego niedoszły kat stanie dziś przed sądem.
27-latek jest oskarżony o dokonanie rozboju z usiłowaniem zabójstwa taksówkarza. Od momentu zatrzymania przebywa w areszcie. Do ataku doszło podczas umówionego kursu. Poszkodowany taksówkarz, pan Andrzej (imię zmienione) podjechał taksówką pod dworzec kolejowy na łódzkim Widzewie. Ustalona była trasa (z Łodzi do Kudrowic i z powrotem) oraz cena usługi - 150 złotych.
Było już jasno, kiedy dotarli na miejsce. - Zaparkowałem, zacząłem drukować paragon. Wtedy to się stało - mówi tvn24.pl zaatakowany mężczyzna.
Pasażer bez słowa zerwał się z miejsca, złapał taksówkarza za rękę i zadał cios w szyję. Jak się potem okazało - nożyczkami. Ich ostrze minęło tętnicę pana Andrzeja o kilka centymetrów. Ostatecznie rana okazała się niegroźna.
Po dopalaczach
Napastnik zabrał telefon komórkowy swojej ofiary i uciekł. Na szczęście zaatakowany taksówkarz podał dokładny rysopis swojego klienta. Już kilkadziesiąt minut później 27-latek był zatrzymany. Policjanci zwrócili uwagę na ratowników medycznych, którzy przyjechali do krwawiącego mężczyzny leżącego na chodniku przy ul. Przybyszewskiego w Łodzi.
Rysopis mężczyzny pasował do sprawcy napadu na taksówkarza. Okazało się, że to 27-letni mieszkaniec powiatu pabianickiego notowany wcześniej za podobne przestępstwa. Testy nie wykazały też obecności narkotyków, ale zatrzymany przyznał się do wzięcia dopalaczy. Na rękach miał rany wskazujące, że chciał popełnić samobójstwo.
"Nie pamiętam ostatnich dni"
27-latek, który dziś stanie przed łódzkim sądem tłumaczył w czasie śledztwa, że "nie pamięta ostatnich kilku dni". Śledztwo ustaliło, że oskarżony od co najmniej kilku dni zażywał substancje psychoaktywne.
W środę w sądzie oskarżony przyznał, że "chciał okraść taksówkarza".
- Chciałem go postraszyć nożyczkami, podczas szarpaniny go raniłem. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co się stało, chciałem się zabić - opowiadał w sądzie.
Poszkodowany taksówkarz mówił w rozmowie z tvn24.pl, że 27-latek "wydawał się normalny".
- Rozmawialiśmy przez całą podróż. Mówił mi o swojej pracy, dziewczynie... Nie wiem, co w niego wstąpiło - opowiadał.
Nasz rozmówca pracuje jako taksówkarz od czerwca 2015 roku. Poprosił nas o nie ujawnianie jego prawdziwych danych.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi