Pękł sworzeń, dźwig runął. Śledztwo po tragedii w sercu Łodzi

Dżwig runął w piątek
Dżwig runął w piątek

Rozpoczęło się sprzątanie trzydziestometrowego dźwigu, który w piątek runął w centrum Łodzi. Zdarzenia nie przeżył 23-letni operator maszyny. Śledczy odtwarzają, co przyczyniło się do tragedii.

Dźwig używany przy budowie biurowca przy ul. Roosvelta runął po godz. 18. Upadająca konstrukcja spadła na drugą stronę ulicy - przygniatając zaparkowane tam samochody osobowe. Niedługo potem służby wyciągnęły z kabiny 23-letniego operatora dźwigu. Mężczyzna został przewieziony do szpitala.

- Niestety, mężczyzna miał wielonarządowe obrażenia. Lekarze stwierdzili jego zgon w sobotę o godzinie 4 nad ranem - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

W poniedziałek rozpoczęło się sprzątanie dźwigu. Poszczególne elementy mają być przewożone na policyjny parking. Ta operacja może potrwać nawet dwa najbliższe dni.

- Czynności muszą być bardzo ostrożne i precyzyjne. Dlatego też nie planujemy ich przeprowadzania w godzinach nocnych - informuje prokurator Kopania.

Szukając winnych

Okoliczności tragedii bada Inspekcja Nadzoru Budowlandego, Państwowa Inspekcja Pracy oraz prokuratura. Śledczy powołali biegłego z Politechniki Łódzkiej, który jest ekspertem w budowie i instalacji dźwigów budowlanych.

Prokuratorzy informują, że na wyniki jego pracy trzeba będzie jeszcze poczekać. Zwracają jednak uwagę na pewne dotychczasowe ustalenia.

- Wiemy, że pękł sworzeń, który był ważnym elementem konstrukcji dźwigu. Wbił się on w dach okolicznego budynku gospodarczego Nie chcemy niczego przesądzać, ale z pewnością trzeba wyjaśnić, czy i w jakim stopniu przyczyniło się to do tragedii - informuje Krzysztof Kopania.

Śledczy tłumaczą, że śmierć 23-latka mogła być konsekwencją wady technicznej oraz błędu ludzkiego. Nie wykluczają, że do dramatu mogło dojść, bo obie przyczyny nałożyły się na siebie

- Śledztwo prowadzone jest w sprawie zagrożenia zdrowia i życia wielu osób oraz mienia o wielkiej wartości. Z uwagi na fakt, że doszło do śmierci, kara może sięgnąć nawet ośmiu lat pozbawienia wolności - tłumaczy prokurator Kopania.

"Wszystko się chwieje"

Zmarły 23-latek był pracownikiem firmy, która wypożyczyła wykonawcy inwestycji sprzęt budowlany. Mężczyzna był odpowiednio przeszkolony do tej pracy.

Reporter TVN24 przekazał, że sprzęt uderzył w ziemię między dwoma samochodami, które zostały uszkodzone.

- Usłyszałem dziwny dźwięk, jakby ryczący silnik. Potem był głośny trzask, jakby zderzyły się samochody - relacjonował Przemysław, autor nagrania, na którym widać, jak ogromny dźwig upada na łódzką ulicę.

- Odwróciłem się i zobaczyłem, że wszystko się chwieje, a potem runęło - mówił autor filmu. Na miejsce przyjechało pięć zastępów straży pożarnej. Uwolnili zakleszczonego w kabinie operatora mężczyznę. Przeszukiwali również teren budowy, by sprawdzić, czy nie ma innych poszkodowanych osób.

Dźwig runął w centrum Łodzi

Dźwig runął w centrum Łodzi. Nagranie Reportera 24

Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: