Czują się skrzywdzeni, przekonują, że niesprawiedliwa decyzja sprzed lat mogła negatywnie wpłynąć na ich przyszłość. Portal Onet dotarł do absolwentów dwóch liceów w Ostrowcu Świętokrzyskiem - numer II i III. W karcie wyników maturalnych aż 53 zdających miało zerowy wynik rozszerzonego egzaminu z chemii - kluczowego, żeby dostać się na wiele kierunków, między innymi medycynę. Zerowy wynik związany był z faktem, że Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Łodzi uznała, iż ówcześni maturzyści nie pisali samodzielnie.
HARMONOGRAM MATURALNY 2022 >>>
Od decyzji Danuty Zakrzewskiej, ówczesnej szefowej OKE w Łodzi (obecnie na emeryturze), maturzyści próbowali odwoływać się najpierw do Wojewódzkiego, a potem Naczelnego Sądu Administracyjnego. Oba sądy nie rozpatrzyły skargi maturzystów z 2011 roku, wskazując, że nie mają tego w swoich kompetencjach. Absolwenci dwóch ostrowieckich liceów - jak przypomina Onet - szukali pomocy też w Trybunale Konstytucyjnym, ale w 2015 roku stwierdził on, że sądom nic do unieważnionych matur i to egzaminatorzy podejmują decyzje.
Ostatecznie grupa 18 najbardziej wytrwałych absolwentów ostrowieckich liceów podpisała skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu. Maciej Kałach i Piotr Rogoziński, autorzy tekstu w portalu Onet, przekazują, że maturzyści dowodzą w niej, iż Polska naruszyła ich prawa - m.in. do sądu oraz do nauki. Wyrok jeszcze nie zapadł.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Zmienione procedury
Redakcja tvn24.pl skontaktowała się z Okręgową Komisją Egzaminacyjną w Łodzi. Obecny dyrektor, Marek Szymański, pamięta sprawę sprzed 11 lat. - Wtedy egzaminowani faktycznie nie mieli proceduralnych możliwości odwołania się od decyzji OKE. Zaznaczam, że już wtedy unieważniane były egzaminy tylko w dobrze udokumentowanych przypadkach pracy niesamodzielnej - mówi dyrektor OKE.
Obecnie, jak przekazuje Marek Szymański, maturzysta jest informowany o tym, że jego praca może zostać unieważniona w związku z podejrzeniem o niesamodzielność. - Takie podejrzenie jest stawiane przez sprawdzającego prace, który musi to poprzeć konkretnymi argumentami. Jeżeli zgromadzone dowody są wiarygodne, zdający jest informowany o zamiarze unieważnienia i może złożyć stosowne wyjaśnienia - mówi Marek Szymański.
Tłumaczy, że dowodem na niesamodzielność jest na przykład pojawianie się w kilku pracach identycznych, niestandardowych sformułowań czy też błędów.
Dwie instancje
Maturzysta, po odniesieniu się do zarzutów, musi czekać na decyzję szefa Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. - Decyzja jest podejmowana po konsultacji z innymi egzaminatorami. Sprawdzamy, czy faktycznie mogło dojść do niesamodzielnej pracy. Wszystkie wątpliwości są oceniane na korzyść zdającego. Dlatego unieważnianie egzaminów to wydarzenie bardzo incydentalne - podkreśla Marek Szymański.
Po zapadnięciu decyzji zdający egzamin może się od niej odwołać do szefa Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jego decyzja jest już ostateczna.
- Wcześniej tak rozbudowana procedura odwoławcza nie istniała. Zaznaczam jednak, że już wtedy unieważnienie matur było decyzją, której nikt nie podjąłby bez żelaznych dowodów - mówi szef OKE w Łodzi.
Kolor "szafirowy"
Ówczesna szefowa OKE w Łodzi Danuta Zakrzewska przekonuje w rozmowie z Onetem, że decyzja została podjęta po konsultacji z "kilkoma grupami ekspertów powołanych do zbadania sprawy z Ostrowca".
Zakrzewska wskazuje, że w pracach uczniów pojawiały się bardzo charakterystyczne błędy: np. w jednym z zadań zdający mieli podać kolor substancji po przeprowadzeniu opisanego doświadczenia. Prawidłową odpowiedzią był kolor "od brunatnego po żółty". A zdający z Ostrowca odpowiadali zgodnie "szafirowy".
Maturzyści bronią się, że ich nauczycielka właśnie w taki sposób ich uczyła i nie jest to dowodem na to, że ściągali.
***
Termin wyroku ogłoszenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu jeszcze nie został ogłoszony. Maturzyści oczekują od Polski po pięć tysięcy euro odszkodowania i zadośćuczynienia za utrudnienia w realizacji życiowych planów.
Autorka/Autor: bż/gp
Źródło: TVN24 Łódź, Onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Bielecki