Mamuka K., podejrzany o zabójstwo 28-letniej Pauliny Dynkowskiej z Łodzi, ma być jednak sądzony w Polsce. Sąd apelacyjny w Kijowie zmienił decyzję sądu niższej instancji, który blokował ekstradycję.
Polska prokuratura zapewniała wtedy, że mężczyzna może być wydany polskiemu wymiarowi sprawiedliwości w ciągu kilku dni. Procedura jednak się przeciągała, a pod koniec kwietnia pojawiło się ryzyko, że Ukraińcy mogą wypuścić ściganego za zabójstwo mężczyznę na wolność. Jak to możliwe? Bo Mamuka K. wystąpił o przyznanie mu statusu uchodźcy na Ukrainie.
Sam fakt trwania procedury administracyjnej związanej z udzieleniem azylu uniemożliwiał przeprowadzenie ekstradycji. Dlatego też pełnomocnik Gruzina wystąpił do sądu z wnioskiem o zablokowanie wydania Mamuki K. polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, a sąd rejonowy w Kijowie pod koniec kwietnia przyznał mu rację i nieprawomocną decyzją zablokował ekstradycję.
Wszystko jednak wskazuje na to, że Gruzin w końcu trafi do Polski. Sąd apelacyjny w Kijowie po skardze ukraińskich prokuratorów właśnie zmienił decyzję na korzystną dla strony polskiej. Ukraińscy śledczy poinformowali o tym na Facebooku.
"Obecnie podejmowane są środki w celu wyegzekwowania decyzji o ekstradycji uciekiniera do Rzeczypospolitej Polskiej" - napisano w komunikacie.
Mógł wyjść na wolność
Redakcja tvn24.pl o decyzji ukraińskiego sądu rozmawiała z bratem zamordowanej Pauliny, Łukaszem Dynkowskim.
- Aż łzy cisną się do oczu. Byliśmy przerażeni, że Ukraińcy wypuszczą go na wolność - mówi nasz rozmówca.
Te obawy - jak podkreślali eksperci prawa ukraińskiego - nie były bezzasadne.
- Utrzymanie przez sąd apelacyjny decyzji sądu pierwszej instancji o wstrzymaniu ekstradycji sprawiłoby, że zniknęłyby podstawy prawne do trzymania Mamuki K. za kratami - tłumaczyła nam tvn24.pl adwokat Iryna Myzyna, specjalizująca się w prawie ukraińskim.
Emocji nie brakowało ze strony polskiej Prokuratury Krajowej, która wystąpiła o wydanie Mamuki K. Prokurator Ewa Bialik podkreślała, że strona polska "bardo krytycznie" oceniała decyzję sądu pierwszej instancji i "w całości nie podzielała jego argumentacji".
Jak wynika z naszych informacji, transport do Polski może odbyć się nawet jeszcze w tym tygodniu.
- Wierzymy, że tego człowieka wreszcie dopadnie sprawiedliwość. Nie będziemy jednak spokojni, dopóki nie zostanie on wreszcie przewieziony do Polski - mówi Łukasz Dynkowski.
Śmierć w hotelu
Mamuka K. - jak twierdzą śledczy - poznał swoją późniejszą ofiarę na ulicy Piotrkowskiej. Paulina D. bawiła się w piątek 19 października w towarzystwie znajomych. Gruzina spotkała w sobotę rano.
Wiadomo, że Mamuka K. poprowadził kobietę do hostelu przy ul. Żeromskiego. Tam mieszkała grupa obcokrajowców pracujących na okolicznej budowie. Wtedy, tuż po ósmej rano, większość lokatorów była już w pracy.
- Nasze ustalenia wskazują, że kobieta została pobita i pozbawiona życia. Sprawca działał z motywów seksualnych. Przyczyną zgonu były ciosy ostrym narzędziem w szyję. Najpewniej nożem, który udało się zabezpieczyć - informował Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Wszystko to działo się niedługo po tym, jak Paulina weszła do budynku przy ulicy Żeromskiego.
Jej ciało zostało przewiezione w pobliże Stawów Jana i tam porzucone. Mamuka K. niedługo potem wyjechał z Łodzi.
Zwłoki kobiety zostało odnalezione 26 października. Trzy dni później wystawiono za Gruzinem tak zwaną czerwoną notę Interpolu, czyli prośbę skierowaną do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i zatrzymanie takiej osoby.
- Policjanci z Łodzi i Biura Kryminalnego KGP zatrzymali 1 listopada podejrzanego na jednej z ulic Kijowa po szóstej rano przy wsparciu policjantów ukraińskich i oficera łącznikowego Gruzji (który na co dzień pełni służbę w Polsce - red.) - mówił tuż po zatrzymaniu Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Podkreślał, że "zatrzymanie możliwe było dzięki wzorowej współpracy z policją ukraińską, wsparciu oficera łącznikowego Gruzji i Polski na Ukrainie oraz Biura Międzynarodowej Współpracy Policji Komendy Głównej Policji". Ciarka powiedział też, że Mamuka K. "w momencie zatrzymania był zupełnie zaskoczony, nie stawiał oporu".
Autor: bż//kg / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja, archiwum prywatne