Mówiła, że "prawo nie może zmuszać kobiet do heroizmu". Sprawa byłej już radnej PiS ma trafić do prokuratury

Marta Grzeszczyk
Protesty kobiet
Źródło: TVN24
Przewodniczący Rady Miasta w Łodzi składa zawiadomienie do prokuratury w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa przez działaczy Prawa i Sprawiedliwości, którzy mieli wymuszać na - do niedawna swojej radnej - zmianę narracji w sprawie dopuszczalności aborcji. To - zdaniem przewodniczącego - oznacza próbę "zmuszenia funkcjonariusza publicznego do zaniechania obowiązków".

O rozstaniu się Marty Grzeszczyk z Prawem i Sprawiedliwością informowaliśmy na tvn24.pl w weekend. Wtedy to radna zamieściła w internecie wpis, z którego wynikało, że działacze PiS zagrozili jej utratą pracy, jeśli nie przestanie mówić o swoich poglądach w sprawie aborcji. Radna napisała, że członkowie zarządu łódzkiego PiS postawili jej "tchórzliwe ultimatum": miała natychmiast zmienić sposób, w jaki komentuje kwestię dopuszczalności aborcji w Polsce.

Działaczom Prawa i Sprawiedliwości, jak relacjonowała w internecie radna, nie spodobały się jej wypowiedzi, w których podkreślała, że "prawo nie może zmuszać kobiet do heroizmu". Marta Grzeszczyk miała od nich dowiedzieć się, że - jak czytamy w internetowym wpisie - "jeden telefon dzielił ją od zwolnienia".

Marta Grzeszczyk pracuje w zespole promocji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Dziś nie jest już członkiem Prawa i Sprawiedliwości i wystąpiła też z łódzkiego koła radnych PiS.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Zawiadomienie do prokuratury

Radna do teraz nie zdecydowała się odnieść do sprawy, dlatego musimy posiłkować się jej stanowiskiem opublikowanym w sieci. Milczą w tej sprawie również jej niedawni koledzy z Prawa i Sprawiedliwości. 

Głośno za to o sprawie mówi Marcin Gołaszewski, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej. Jego zdaniem wpis Marty Grzeszczyk jest dowodem na to, że członkowie zarządu PiS mogli dopuścić się czynu zabronionego. Konkretnie - jak precyzuje samorządowiec - chodzi o "zmuszenie funkcjonariuszki publicznej do zaniechania czynności służbowej w postaci utrzymywania więzi z mieszkańcami".

W zawiadomieniu, które dziś miał złożyć w łódzkiej prokuraturze czytamy, że działacze Prawa i Sprawiedliwości mieli używać w tym celu "przemocy w postaci groźby spowodowania bezprawnego pozbawienia jej zatrudnienia w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi".

Marcin Gołaszewski dalej wskazuje, że sprawa niedawnej radnej pokazuje też, iż na stanowiskach opłacanych z budżetu zatrudnia się osoby według klucza partyjnego, a nie faktycznej wiedzy merytorycznej. 

Czytaj także: