Krzysztof Stasiak nie został odwołany ze stanowiska wiceprzewodniczącego rady miasta, chociaż tego życzyła sobie jego własna partia. Zawieszony wcześniej w prawach członka PiS radny uratował stanowisko dzięki temu, że rządząca w mieście Koalicja Obywatelska z Nową Lewicą wstrzymały się od głosu. - Mówimy o człowieku Platformy w szeregach PiS - mówi tvn24.pl poseł Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, która od listopada zeszłego roku - na polecenie centrali - ma zmienić zastane dotąd oblicze partii w regionie. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, dni Krzysztofa Stasiaka w PiS są już policzone.
Jednym z punktów środowej sesji rady miasta w Łodzi był wniosek o odwołanie Krzysztofa Stasiaka ze stanowiska. Do niejawnego głosowania doszło z inicjatywy jego własnej partii. Dlaczego? Bo samorządowiec, podobnie jak inny do niedawna wpływowy działacz PiS Radosław Marzec, został w grudniu zawieszony w prawach członka. Przewodniczący klubu PiS Marcin Buchali przed głosowaniem podkreślał, że zawieszony działacz nie powinien reprezentować ugrupowania w prezydium rady.
Wniosek o odwołanie Stasiaka z funkcji wiceprzewodniczącego jednak przepadł. Poparło go 9 radnych, dwóch było przeciwko, a wstrzymało się 24. Jeszcze przed głosowaniem stało się jasne, że zmian w prezydium nie poprze mająca większość w radzie koalicja KO i Nowej Lewicy. - Nie będziemy się w to mieszać, sprawy Prawa i Sprawiedliwości zostawiamy tej partii. Niech członkowie ustalą sobie z prezesem Kaczyńskim, co robić dalej - zaznaczał Tomasz Kacprzak, radny KO.
Co wyniki głosowania mówią o rozkładzie sił? W łódzkiej radzie jest ośmiu radnych Prawa i Sprawiedliwości. W liczącej 37-osób radzie zdecydowaną większość ma KO i Nowa Lewica (28 głosów), bez których wniosek o zmianę nie mógł przejść.
"Radny bezobjawowy"
Wniosek o odwołanie Krzysztofa Stasiaka został złożony, bo samorządowiec nie zdecydował się ustąpić ze stanowiska. Tak zrobił drugi z zawieszonych działaczy - Radosław Marzec, który w grudniu złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego klubu radnych. Zrobił to, jak napisał wtedy w piśmie do przewodniczącego rady miasta, dla "dobra formacji politycznej".
NIe udało nam się skontaktować z wiceprzewodniczącym Stasiakiem. Rozmawialiśmy za to z posłanką Agnieszką Wojciechowską van Heukelom, szefową lokalnych struktur partii. Na to stanowisko została powołana w listopadzie zeszłego roku, żeby - jak informowaliśmy wtedy - radykalnie zmienić bierną z punktu widzenia centrali łódzką strukturę PiS.
- No cóż, nie mamy wątpliwości, że pan Stasiak jest człowiekiem Platformy w strukturach PiS - komentuje Wojciechowska van Heukelom. Zapowiada "podjęcie adwkwatnych działań w tym zakresie". - O wszystkim poinformuję w piątek - zapowiada posłanka.
Kiedy pytamy, czy wiceprzewodniczący Krzysztof Stasiak zostanie wyrzucony z partii, szefowa łódzkich struktur odpowiada, że "najpierw podejmuje konkretne kroki, a później o nich informuje".
- Tak czy inaczej nie mam wątpliwości, że rozmawiamy o wyjątkowo nieudolnym i leniwym radnym. Miał najmniej interpelacji, miał najgorsze wyniki wyborcze z całego klubu, mimo 18 lat pracy zasiadania w radzie. Jeden plus całej tej sytuacji jest taki, że łodzianie wreszcie dowiedzieli się, że jest ktoś taki, jak radny Stasiak - zaznacza.
- Czy fakt, że tak źle oceniany przez panią radny był w prezydium nie świadczy źle o partii? - pytamy.
- Źle świadczy o dotychczasowych strukturach. Ale czasy przyzwolenia na bylejakość minęły - odpowiada Agnieszka Wojciechowska van Heukelom.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Krzysztof Stasiak w najbliższym czasie zostanie wyrzucony z partii.
Nowe rozdanie w PiS
Krzysztof Stasiak stał do niedawna na czele łódzkich struktur Prawa i Sprawiedliwości. W mieście znany jest przede wszystkim jako wieloletni radny. Piotr Borowski, reporter TVN24 znający kulisy lokalnej polityki w Łodzi zaznacza, że łódzkie struktury partyjne miały w kraju szczególny status. - Nieformalnym przywódcą przez lata była Janina Goss, prywatnie przyjaciółka Jarosława Kaczyńskiego. Tak silne umocowanie sprawiało, że nikt głośno nie narzekał na to, jak w Łodzi Prawo i Sprawiedliwość jest zarządzane. Jak widać, do czasu - mówi Borowski.
- O tarciu między łódzkimi działaczami partii a Agnieszką Wojciechowską van Heukelom mówiło się już przy okazji ostatnich wyborów samorządowych - mówi Borowski. - Kandydatka miała już wtedy poparcie ze strony władz partii, ale nie lokalnych struktur. Znamienne było dla nas to, że samorządowcy PiS-u wydawali się niezainteresowani pomaganiem w kampanii - mówi dziennikarz.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24