Ten przykład pokazuje, że COVID-19 może być śmiertelnie niebezpieczny dla małych dzieci. Lekarze z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi przez kilka tygodni walczyli o życie niespełna 4,5-letniego chłopca, który trafił do nich z zespołem pocovidowym.
Mikołaj zakaził się w przedszkolu. Objawy były typowe dla przeziębienia: gorączka, ból gardła. Ale z dnia na dzień objawy się nasilały. Chłopiec nie był w stanie normalnie oddychać. Trafił do szpitala. W dniu przyjęcia zrobiono mu zdjęcie rentgenowskie klatki piersiowej, na których widać praktycznie jedynie białą plamę. Płuca w 99 procentach były niesprawne.
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO>>>
Koronawirus w Polsce. Covid-19 śmiertelnie niebezpieczny dla dzieci
- Wykluczono inne choroby, potwierdzono przeciwciałami, że przeszedł COVID-19. Doszło jeszcze do zapalenia opon mózgowych, spojówek, węzłów chłonnych, skóry, wybroczyny na tej skórze. Wątroba, śledziona, żołądek - wszystko było w stanie zapalnym. No i potem płuca. Zaczął tracić saturacje, ciężko oddychał, zabrali go na OIOM, pod respirator, przetaczali mu krew. Marne szanse mu dawali - mówi Marta Fisiak, matka dziecka.
Chłopca z "nieczynnymi" płucami podłączono na kilka dni do ECMO, czyli aparatury do krążenia pozaustrojowego. Przez kilka dni oddychała za niego aparatura. W tym czasie płuca się regenerowały. No i udało się.
Po kilku tygodniach hospitalizacji zrobiono kolejne zdjęcie, na którym widać już płuca wracającego do zdrowia malucha.
- Jego płuca przestały funkcjonować. Nie możemy żyć bez płuc. Po konsultacjach podłączyliśmy Mikołaja do aparatury, która podjęła funkcje życiowe, oddechowe i krążeniowe - mówił prof. Krzysztof Zeman, kierownik Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii ICZMP.
Kpronawirus w dzieci. 50 pacjentów z PIMS
Mikołaj był jednym z około 50 pacjentów z PIMS, czyli wieloukładowym zespołem zapalnym występującym u dzieci w następstwie zakażenia koronawirusem, którzy trafili do łódzkiego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki (ICZMP) od początku pandemii. Jak twierdzą lekarze, był też przypadkiem najcięższym.
Pionierem stosowania ECMO w łódzkim ośrodku jest dyrektor ICZMP i jednocześnie kierownik Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt prof. Iwona Maroszyńska. Od 2009 r. terapii skorzystało około 100 pacjentów.
- Metoda ta stosowana jest wyłącznie wtedy, gdy wszystkie inne zawodzą, dlatego z pewnością można powiedzieć, że dzieci uratowane dzięki ECMO nie przeżyłyby bez tej procedury – podkreśliła.
Wszystkie dzieci z zakażeniem SARS-CoV-2, a także z jego powikłaniem, jakim jest zespół PIMS, trafiają w ICZMP do Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii. Z obserwacji jej szefa prof. Krzysztofa Zemana wynika, że objawy PIMS występowały u dzieci w 2-3 tygodnie po przejściu zakażenia, zwykle bezobjawowego.
- Tak wielu pacjentów w tak ciężkim stanie to było coś, z czym nie zetknęliśmy się w ciągu dziesięciu lat działania naszej kliniki. Chorzy wymagali opieki wielospecjalistycznej, często także intensywnej terapii. Przypadek Mikołaja był ekstremalny, choć muszę przyznać, że wielu dzieciom mało brakowało do takiego stanu – PIMS to naprawdę ciężkie powikłania – zaznaczył Zeman.
Przy PIMS choruje wiele układów. Większość pacjentów prof. Zemana miała nie tylko zaburzenia oddechowe, ale też niewydolność mięśnia sercowego. - Oprócz tego każdy narząd – ośrodkowy układ nerwowy, układ pokarmowy i krzepnięcia były zaburzone – wyjaśnił.
Jak dodał, Mikołaj jest już w świetnym stanie. – Dziś po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął, a przez cały okres choroby mimo wielu prób nie udało mi się wywołać jego uśmiechu. Nie oznacza to, że kończymy nasz kontakt z nim – na pewno kilka razy w ciągu roku pojawi się u nas na okresowe kontrole – podkreślił pediatra.
Lekarze namawiają do szczepienia dzieci przeciw koronawirusowi
Lekarze z ICZMP przypominają, że jedynym skutecznym środkiem zapobiegającym kolejnym zakażeniom COVID-19 są szczepienia. Nie stosuje się ich u dzieci poniżej 12 lat, ale zaszczepić się powinni rodzice i najbliżsi, bo od nich właśnie zwykle następuje transmisja wirusa.
- Gdybyśmy byli dobrze wyszczepieni, to Mikołaj nie potrzebowałby tej terapii. Dlatego chciałabym bardzo zachęcić do szczepień, które przez cały czas prowadzimy w naszym instytucie – dodała prof. Maroszyńska.
Autorka/Autor: FC/gp
Źródło: tvn24.pl