Pielęgniarki ze Skierniewic (woj. łódzkie) alarmują prokuraturę, że pacjenci trafiający na Szpitalny Oddział Ratunkowy mogą być w niebezpieczeństwie. Przyczyną ma być brak lekarzy w miejscowym szpitalu.
Zawiadomienie wpłynęło kilka dni temu. Pielęgniarki ze związków zawodowych podkreślają, że niedobory lekarzy sprawiają, że w skierniewickim szpitalu może dochodzić do niebezpiecznych sytuacji.
- Na razie wszczęte zostały czynności sprawdzające, które mają ocenić, czy są podstawy do rozpoczęcia śledztwa - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.
Jedna z pacjentek, która w czwartek przyjechała do szpitala w Skierniewicach ze swoją mamą po wylewie, podkreśla, że sytuacja na SOR jest dramatyczna.
- Czekałyśmy osiem godzin, zanim mama została przyjęta na oddział - opowiada przed kamerą TVN24.
Inni pytani przez naszego reportera pacjenci, nie widzieli jednak problemu.
- Mnie w zasadzie przyjęto od ręki - wzrusza ramionami nasz rozmówca.
"Sytuacja trudna, ale opanowana"
Pielęgniarki nie chciały z nami rozmawiać. Tadeusz Bujnowski, dyrektor ds. medycznych skierniewickiego szpitala przyznaje, że pojawiła się "awaria kadrowa", z którą trzeba było sobie poradzić. Wszystko zaczęło się, gdy jeden z lekarzy miał odejść z pracy, a drugi się rozchorował.
- Przesuwamy lekarzy z innych oddziałów do pracy na SOR. Z pewnością sytuacja jest trudna, ale nie można mówić o tym, że pacjenci są zagrożeni - podkreśla dr Tadeusz Bujnowski.
Dodaje, że wyjątkowo trudno jest znaleźć chętnych do pracy na SOR.
- To pierwsza linia frontu, bardzo trudna praca. Nie ma wielu chętnych. A ci, którzy są, wolą pracować w większych miastach i zarabiać większe pieniądze - zaznacza dyrektor ds. medycznych.
Autor: bż/mś / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24