W Polsce nie brakuje urzędów, do których zwierzętom jest wstęp wzbroniony. Inaczej wygląda sytuacja w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie zwierzęta nie tylko nie są zabronione, ale nawet zatrudnione. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W urzędzie miejskim w Aleksandrowie Łódzkim to dzień jak co dzień - na interesantów czeka kotka Krystyna i york Tajson, a monitoringu przez całą dobę pilnuje pies, Julia. - To jest jedyny urzędnik gminny, który ma fundowanego fryzjera - mówi burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego Jacek Lipiński.
Mieszkańcy już przywykli do widoku zwierząt w urzędzie. Formalności w ich towarzystwie ponoć załatwia się łatwiej, bo łagodzą obyczaj. W gminie problem bezdomności zwierząt praktycznie zniknął. - Od kilku lat jesteśmy jedyną gminą w Polsce, która nie ma bezdomnego zwierzęcia - dodaje burmistrz.
Mieszkańcy mogą na koszt gminy zaczipować albo wykastrować zwierzęta. Kiedyś gmina z programu wartego pół miliona złotych rocznie prawie wszystko wydawała na pobyt zwierząt w schroniskach. Dziś stawiają na profilaktykę i promowanie adopcji.
- Stworzyliśmy biuro pełnomocnika do spraw zwierząt, który zajmuje się nie tylko adopcjami, ale to przede wszystkim jest akcja bezpłatnej kastracji i sterylizacji zwierząt właścicielskich. To jest też opieka nad kotami wolnożyjącymi, jednocześnie obowiązkowe czipowanie i bezpłatne szczepienia na wściekliznę - wylicza Katarzyna Rezler, pełnomocniczka burmistrza do spraw zwierząt i realizacji programu przeciwdziałania bezdomności.
Burmistrz podkreśla, że bardzo ważny jest również projekt tak zwanych tetryków. - Pieski 10-letnie i starsze, kiedy będą adoptowane przez jakąś rodzinę, rodzina ma na koszt gminy specjalistyczną karmę i opiekę weterynaryjną - mówi.
Urzędnicy Aleksandrowa Łódzkiego przygarniają zwierzęta
Przykład idzie z góry, więc do urzędu miasta i innych gminnych instytucji trafili seniorzy ze schronisk. Jacek Lipiński wyjaśnia, że zwierzęta trafiły tam, gdzie może im być zaoferowana całodobowa opieka - do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji i do spółek komunalnych. - Zwierzę sprawia, że przyjemniej się pracuje - przyznaje Jarosław Czyżykowski z Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Łódzkim. Sam burmistrz przygarnął psa Dafne, a potem ruszyły adopcje wśród urzędników. Dziś ponad 60 procent z nich ma u siebie adoptowane zwierzę. - Tutaj prawie każdy ma, to ja też nie mogę być gorsza - podkreśla pracująca w urzędzie Hanna Beda. Jarosław Czyżykowski przyznaje, że przygarnął kotkę.
- Tajson jest naszą największą miłością. Zawładnął moim sercem i sercami całej mojej rodziny. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego - mówi Dominika Szutenbach. Kotka Krystyna skradła serce Annie Borkowskiej. Do swojej właścicielki trafiła z okna życia.
Aleksandrów Łódzki wspiera adopcje zwierząt
Okno życia to kolejny pomysł urzędników, który działa już od kilku miesięcy. - Mieszkańcy znoszą do nas wszystko: jeże, żaby, żółwie - wylicza rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Łódzkim Agata Kowalska. - Ale zdarzają się też zwierzęta podwórkowe, gołębie - dodaje. Szczeniaki lub kocięta można zostawić pod warunkiem, że zobowiąże się do wysterylizowania ich matek. Małymi zajmą się urzędnicy i poszukają im domu. - Aleksandrów jest tak prężnie działającą gminą, że zaraz znajduje domy dla swoich psiaków - zwraca uwagę Jolanta Wojciechowska ze schroniska "Psiakowo" w Łowiczu. W czwartek do urzędu trafiła znaleziona przy drodze Arisa. Jeśli jej właściciele się po nią nie zgłoszą, gmina zorganizuje jej adopcję. - Podejście do zwierząt jest wymiarem cywilizacyjnym, bardzo humanistycznym - zaznacza burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego Jacek Lipiński.
Monika Celej, asty//now
Źródło: TVN24