W "Zielonej granicy" Agnieszka Holland pyta o ludzką godność, o sprowadzenie człowieka do roli "żywego pocisku", zastanawia się nad granicą pomiędzy dobrem a złem, człowieczeństwem a zezwierzęceniem. Po raz kolejny udowodniła, że jak mało kto potrafi przyglądać się globalnym problemom przez pryzmat doświadczeń zwykłych ludzi. Przy okazji stworzyła najlepszy swój film od czasów "Europa, Europa". "Zielona granica" wchodzi do kin w piątek, 22 września. Recenzja Tomasza-Marcina Wrony.
"Zielona granica" jest 20. filmem fabularnym w reżyserskim dorobku Agnieszki Holland i jednym z jej najlepszych. Jego światowa premiera odbyła się 5 września w ramach Konkursu Głównego 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Jury pod przewodnictwem Damiena Chazelle'a doceniło film Polki Specjalną Nagrodą Jury.
Agnieszka Holland o "Zielonej granicy": kino musi stawiać pytania
W swojej ponad pięćdziesięcioletniej karierze Holland niejednokrotnie udowadniała, że jak mało kto potrafi opowiadać o aktualnych problemach, patrząc na nie poprzez losy czy też wybory jednostek, starając się unikać przy tym prostych, powierzchownych ocen. "Kino musi być partnerem dla prawdy i zadawać ważne pytania. Nie sądzę, żeby było w stanie na nie odpowiadać, ale to właśnie stawiane pytania są naszą siłą" - mówiła Holland w najnowszej rozmowie z magazynem "Variety".
Tak też jest w przypadku "Zielonej granicy". W swoim najnowszym filmie reżyserka przygląda się jednemu z największych globalnych wyzwań - kryzysowi migracyjnemu. Łamanie praw człowieka, wojny i konflikty zbrojne, głód, brak dostępu do wody pitnej, postępująca katastrofa klimatyczna – to tylko niektóre czynniki zmuszające ludzi z różnych stron świata do szukania bezpiecznego schronienia poza swoimi ojczyznami. Chociaż konwencja genewska z 1951 roku opisuje między innymi procedury związane z przyjmowaniem osób uchodźczych, to nie wszyscy, zmuszeni przez los do ucieczki z własnego kraju, mają szansę na bezpieczne schronienie.
Punktem odniesienia dla najnowszej fabuły Holland jest kryzys humanitarny na terenach przy granicy polsko-białoruskiej, który w 2021 roku w cyniczny sposób wywołał białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka. Początkowo przez granicę z Litwą, a następnie z Łotwą i Polską służby białoruskie zaczęły masowo nielegalnie przerzucać osoby uchodźcze z Afganistanu, Iranu, Iraku i Syrii, ściągane przez przemytników na Białoruś obietnicą łatwego dostania się na teren Unii Europejskiej. Ta nieludzka prowokacja, polegająca na wykorzystaniu ludzi jako narzędzia destabilizującego relacje międzynarodowe, jest kolejną odsłoną kryzysu uchodźczego, z którym Europa mierzy się bezskutecznie od 2014 roku.
"Zielona granica" Agnieszki Holland. O czym jest film?
Scenariusz "Zielonej granicy" jest efektem współpracy Holland z Gabrielą Łazarkiewicz-Sieczko oraz Maciejem Pisukiem. Łazarkiewicz-Sieczko, prywatnie córka reżyserów Magdaleny i Piotra Łazarkiewiczów oraz siostrzenica Holland, jest związana zawodowo z filmem od co najmniej dziesięciu lat. "Zielona granica" jest jednak jej debiutem w roli współscenarzystki pełnometrażowej fabuły. Pisuk zaś dał się poznać w 2012 roku jako scenarzysta obrazu "Jestem Bogiem", który wyreżyserował Leszek Dawid.
Powstanie tekstu do "Zielonej granicy" poprzedziły setki godzin konsultacji, rozmów i dokumentacji. Jego autorzy rozmawiali między innymi z osobami uchodźczymi, mieszkańcami terenów przygranicznych - w tym z obszarów, gdzie jeszcze kilkanaście miesięcy temu obowiązywał stan wyjątkowy - przedstawicielami Straży Granicznej, aktywistkami i aktywistami oraz ekspertami i ekspertkami w zakresie praw człowieka i imigracji.
W swoim filmie Holland pyta o ludzką godność, o sprowadzenie człowieka do roli "żywego pocisku", zastanawia się nad granicą pomiędzy dobrem a złem, człowieczeństwem a zezwierzęceniem. To, że reżyserka sięgnęła po wydarzenia z polsko-białoruskiego pogranicza, nie oznacza, że na nich się skupia. To dla niej punkt wyjścia do postawienia pytań o kondycję współczesnej Europy, czy szerzej – zachodniej demokracji. Filmowczyni unika precyzowania czasu opowiadanej historii, by uwypuklić wspólnotę przeżyć osób uchodźczych, których świadkami jesteśmy od blisko dekady. Bez trudu przypominają się nagrania z najróżniejszych części Europy, na których widzieliśmy ludzi koczujących w prowizorycznych obozowiskach czy tonących w wodach Morzą Śródziemnego, co w oczywisty sposób prowadzi do konstatacji, że jako Europejczycy od lat nie znaleźliśmy rozwiązania kryzysu humanitarnego.
Holland: kryzys humanitarny ujawnia nasz europejski rasizm
Fabuła filmu podzielona została na kilka części, a w każdej z nich na pierwszy plan wysuwają się inne postaci, których przeżycia się w jakiś sposób przecinają. Dzięki temu Holland przygląda się kryzysowi humanitarnemu z różnych perspektyw. Parafrazując słynną wypowiedź Margaret Thatcher z 1981 roku, można rzec, że kryzys humanitarny jest kryzysem humanitarnym i niezależnie od jego przyczyn nie powinien być częścią cynicznej gry politycznej. W końcu prawa człowieka są uniwersalne i powszechne, nie są częścią żadnej ideologii, a ich przestrzeganie nie podlega dyskusji.
Filmowczyni pokazuje, że brutalne działania służb białoruskich i polskich mają bezpośredni i nieodwracalny wpływ na życie poszczególnych osób. Swoich bohaterów i bohaterki Holland stawia w sytuacjach, w których muszą podejmować decyzje ekstremalne. Daje do zrozumienia przy tym, że nie interesuje ją wielka polityka, takie czy inne poglądy. Kierując się uniwersalnym i fundamentalnym humanitaryzmem, przygląda się ludziom i ich reakcjom, decyzjom i emocjom.
I właśnie emocje są tu kluczowe, bo w tej warstwie Holland wytacza najcięższą broń. "Zielona granica" - niczym bomba kasetowa -uderza w najczulsze punkty na długo po zakończonym seansie. Rezonuje trafnością stawianych pytań: Gdzie leży granica decydowania o godności i życiu drugiego człowieka? Gdzie leży granica ludzkiego człowieczeństwa? Dlaczego ludzie nie wyciągają wniosków z historii? Co różni jednych uchodźców od innych? Co o nas samych mówi kryzys uchodźczy, który trwa nieprzerwalnie od 2014 roku? W imię czego osoby uchodźcze są ofiarami brutalnej manifestacji siły stosowanej wobec nich?
W opisie reżyserskim "Zielonej granicy" opublikowanym w "Variety" Holland nawiązała do "Europy, Europy", swojego obrazu sprzed ponad 30 lat, tłumacząc, że powtórzony tytuł miał podkreślić dwa oblicza tradycji europejskiej. "Europy naszych aspiracji, kolebki kultur i cywilizacji, praworządności, demokracji, praw człowieka, równości i braterstwa, ale również Europy jako kolebki największych zbrodni przeciwko ludzkości, egoizmu i nienawiści" - wyjaśniała.
Reżyserka porównuje w tekście dla "Variety", jak traktowane są osoby uchodźcze z Ukrainy, a jak te pochodzące spoza Europy. "Znowu wielu uchodźców tuła się po lasach granicy polsko-białoruskiej. Znowu są odsyłani do Białorusi, znowu giną. Zaostrza się opresyjność wobec aktywistów, którzy im pomagają, a zachowanie polskich strażników granicznych - tych samych, którzy z ciepłem i empatią przenoszą ukraińskie dzieci przez granicę - staje się coraz brutalniejsze. Ta różnica w traktowaniu dwóch różnych grup uchodźców wojennych brutalnie ujawnia to, co staramy się ukryć: nasz europejski rasizm" - napisała Holland.
Zapadające w pamięć postaci
Jedną z najmocniejszych stron "Zielonej granicy" jest jej obsada. Do udziału w filmie Holland zaprosiła między innymi irańsko-francuską aktorkę filmową i teatralną Behi Djanati Atai oraz pochodzących z Syrii aktorów Jalala Altawila i Mohameda Al Rashiego. Po raz kolejny niezwykłym talentem wykazała się Maja Ostaszewska, która stworzyła wielowymiarową, nieoczywistą postać psycholożki, przypadkiem wrzuconą w wir wydarzeń na granicy. Świetnie partnerują jej Agata Kulesza oraz Maciej Stuhr. W filmie zachwycają też aktorki i aktorzy młodszego pokolenia - Jaśmina Polak i Monika Frajczyk w rolach aktywistek, Tomasz Włosok jako strażnik.
Oszczędna w środkach, zamknięta w estetyce realizmu magicznego opowieść porusza na wiele sposobów. Poza bardzo aktualną tematyką, świetnie poprowadzoną narracją, warsztatowo najnowszy film dorównuje najgłośniejszym tytułom wielu edycji włoskiego festiwalu.
Udział w Konkursie Głównym 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji to tylko początek światowego tournee filmu. Jeszcze przed zakończeniem festiwalu w Wenecji film miał swoją północnoamerykańską premierę w sekcji Centerpiece Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto - kolejnym wydarzeniu należącym do tak zwanej Wielkiej Piątki, czyli najważniejszych festiwali filmowych świata (obok Berlinale, Sundance i Festiwalu Filmowego w Cannes). Na początku października zaś film zaprezentowany zostanie w ramach Nowojorskiego Festiwalu Filmowego.
Do polskich kin "Zielona granica" trafi 22 września.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Agata Kubis/Kino Świat