- Kino jest jak życie. Nie zawsze piękne. Dlatego, żeby odtworzyć rzeczywistość w studiu, trzeba mieć pod powiekami prawdziwe obrazy świata - to zasada, jaką operator filmowy Janusz Kamiński kieruje się od początku kariery. Skutecznie, bo za swoją pracę zdobył już dwa Oscary, a w niedzielę ma szansę na trzeciego. Jak Polak z małych Ziębic stał się jednym z najpotężniejszych filmowców w Hollywood?
A - artysta - Spośród wszystkich autorów zdjęć, z którymi pracowałem, Janusz jest z pewnością najlepszy. Gdy go poznałem, uświadomiłem sobie, że oto stoi przede mną prawdziwy artysta. Przy pomocy odpowiedniego oświetlenia jednego dnia tworzy obrazy niczym Chagall, kiedy indziej jak Goya czy Monet. Pomyślałem: "Muszę zatrzymać tego faceta przy sobie". I tak na razie zostało - Steven Spielberg komplementował swojego współpracownika w rozmowie z serwisem stopklatka.pl.
Dziś 54-letni Janusz Kamiński znany jest przede wszystkim jako stały operator Spielberga, choć pracuje także z innymi reżyserami. To z nim stworzył tandem idealny. Bez jednego nie byłoby drugiego. Razem zrobili filmy, za które Polak zdobył dwa Oscary i trzy nominacje (czwartą za film Juliana Schnabla).
D - "Dziki kwiat" Kamiński urodził się w małym miasteczku Ziębice koło Wrocławia. Ojciec był generalnym technologiem we wrocławskiej fabryce wodomierzy, syn nie poszedł w jego ślady, bo od dziecka kochał amerykańskie filmy: "Znikający punkt", "Taksówkarz", "Serpico", "Swobodny jeździec", "Nocny kowboj". I marzyła mu się kariera Polańskiego.
Z Polski wyjechał jako 20-latek - latem 1980 roku spędzał wakacje w Grecji, gdzie dotarły do niego informacje o fali strajków w kraju. I podjął decyzję o pozostaniu za granicą na stałe. Po uzyskaniu azylu politycznego i kilkumiesięcznym pobycie w Wiedniu, na początku 1981 wyjechał do USA. W Chicago studiował w Columbia College na Wydziale Filmu i Sztuk Pięknych, a gdy przeniósł się do Los Angeles, ukończył roczny kurs operatorski w American Film Institute.
Karierę filmową zaczął w horrorach klasy B - na przełomie lat 80. i 90., pracując dla producenta Rogera Cormana, który specjalizował się w takim kinie. Najpierw był u niego asystentem operatora, a później sam zaczął robić zdjęcia. Przełomem był film telewizyjny wyreżyserowany przez Diane Keaton "Dziki kwiat" z 1991 roku, bo na zdjęcia w tym filmie zwrócił uwagę Steven Spielberg.
F - fotografie Nie bez znaczenia było pochodzenie operatora, Spielberg miał bowiem w planach "Listę Schindlera", którą zamierzał kręcić w Polsce. Ale od Kamińskiego dostał coś więcej - to on mu podsunął pomysł, by użyć w filmie tonacji czarno-białej. Wpadł na to, szukając inspiracji ślęcząc nad starymi fotografiami w albumie Romana Wiśniaka, który fotografował osady żydowskie w latach 1920-1939.
- Operator musi zrozumieć scenariusz i przełożyć słowa na obrazy. Niestety, wielu z nas często nie potrafi wyrzec się chęci stworzenia ładnych kadrów. To błąd. Kino jest jak życie. Nie zawsze piękne. Dlatego, żeby odtworzyć rzeczywistość w studiu, trzeba mieć pod powiekami prawdziwe obrazy świata - wyznał w 2007 roku "Rzeczpospolitej".
Dlatego "Lista Schindlera" celowo była realizowana za pomocą oszczędnych środków technicznych. - Dążyliśmy do osiągnięcia chropowatości czy surowości. Potraktowałem ten film, jakbym go realizował 50 lat temu, w skąpym oświetleniu, bez dolki i statywu. Zachowanie niedociągnięć w ruchu kamery, złagodzenie ostrości obrazów nadaje walor głębszego realizmu - tłumaczył w książce "Polskie Oskary" Bartosza Michalaka.
Przede wszystkim chodziło o to, by obraz ludzkiego cierpienia i koszmaru wojny nie był za ładny, by utrzymać konwencję paradokumentu. Dlatego wiele zdjęć zrobił z ręki. W tę ogólną koncepcję musiał wpisać pomysły reżyserskie, na których zależało Spielbergowi, m.in. podbarwił na czerwono płaszczyk dziewczynki, by ze sceny przedstawiającej dziecko przedzierające się przez czarno-biały tłum ludzi, do których Niemcy strzelali, wydobyć znaczenie symboliczne.
Film przyniósł mu pierwszego Oscara i dał międzynarodową sławę.
H - "Hania" Sam też stanął za kamerą jako reżyser. Debiutował w 2000 roku filmem "Stracone dusze", a zdjęcia powierzył przyjacielowi Mauro Fiore. Wybrał formułę horroru, by opowiedzieć temat stary jak świat: Szatan ma przyjść na Ziemię i przybrać ludzką postać, czemu za wszelką cenę trzeba zapobiec. Film okazał się artystycznym nieporozumieniem, w czym krytycy byli jednogłośni.
Siedem lat później zrealizował w Polsce skromny dramat o młodym małżeństwie adoptującym chorego chłopca - "Hania", do którego zdjęcia zrobił osobiście. Obraz znów okazał się niewypałem. Dziś kończy swoją kolejną fabułę "American Dream", w której w jednej z ról wystąpiła też odtwórczyni głównej bohaterki "Hani", Agnieszka Grochowska.
- Nie lubię stagnacji - wyznaje powody tej drugiej zawodowej działalności. - Człowiek musi mieć kilka profesji, kilka różnych zajęć, żeby czuł świeżość i wzbogacał swoje doświadczenie.
K - kino Kamiński kocha kino. I protestuje, gdy ktoś mówi, że w Europie operatorzy są artystami, a w Ameryce – rzemieślnikami.
- To bardzo niesprawiedliwa opinia, kryje nutę pogardy - mówi. - Tymczasem amerykańscy operatorzy wznieśli się na wyżyny swojego zawodu. W kinie są pewne normy, których nie można ignorować. Nie wolno sobie pozwolić na niechlujstwo czy błędy. Na planie trzeba być świetnym rzemieślnikiem. I są w Hollywood wyśmienici rzemieślnicy, którzy robią wielkie kariery. Ale czasem któryś z takich rzemieślników staje się artystą.
Sam zafascynowany jest kinem, które "nie daje odpowiedzi, a zamiast tego zmusza do myślenia".
L - Los Angeles Kamiński lubi też Los Angeles, gdzie mieszka od 26 lat. Ale jednocześnie zachowuje do tego miasta dystans. - Tam wszyscy mówią o kinie. Trudno jest znaleźć kawałek normalnego życia. Ale można - przyznaje.
Jemu się to udało za drugim razem. Pierwsze małżeństwo z aktorką Holly Hunter (Oscar za rolę w "Fortepianie") skończyło się rozwodem po sześciu latach w 2001 roku. Oboje nigdy nie ujawnili powodów rozpadu małżeństwa, w pozwie widnieją "nie dające się przezwyciężyć różnice". Ale amerykańskie brukowce pisały, że Holly bardzo chciała mieć dzieci, a Janusz w ogóle nie chciał o tym słyszeć.
Dziś ma dom i rodzinę. W 2004 roku ożenił się z reporterką telewizji ABC, Rebeccą Rankin. Jest ojcem bliźniaków, które uwielbia.
M - "Motyl i skafander" - Szukałem operatora, który nie bałby się eksperymentować. Kilka osób mi odmówiło. Kamiński zapytał tylko: "Kiedy zaczynamy?". To niezwykle odważny operator - powiedział Julian Schnabel, reżyser "Motyla i skafandra", w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
"Motyl i skafander" to autentyczna historia byłego naczelnego magazynu "Elle", Jeana-Dominique'a Bauby'ego, który po wylewie przez wiele miesięcy porozumiewał się z otoczeniem jedynie za pomocą mrugnięć powieką. Polak zrobił zdjęcia, w których kamera przyjmuje punkt widzenia sparaliżowanego bohatera. Widz ogląda świat Bauby'ego tak, jak on sam. Obrazy są nieostre, postaci, mając ograniczone pole widzenia, dostrzega częściowo, np. bez głów.
Za sprawą tego filmu Kamiński znów otarł się o Oscara.
O - Oscar Więcej szczęścia miał w 1999 roku, gdy dostał statuetkę za zdjęcia do "Szeregowca Ryana" w reżyserii Spielberga. Tym razem ten film wojenny nakręcony został w kolorze, by - jak mówi w książce "Polskie Oskary" - widać było na mundurze krew, która jest tu ważnym elementem. Nie były to jednak pełne barwy, lecz, jak to ujął sam autor zdjęć, "zanikające". Inspiracji szukał w fotografiach wojennych robionych przez Roberta Capę, znajdując w nich zarówno realizm, jak i metaforę.
- Zachowało się osiem fenomenalnych zdjęć, zrobionych podczas inwazji aliantów w Normandii. Na każdym, z powodu oświetlenia, wytworzył się taki podwójny obraz - sylwetki żołnierzy są zamazane. Stąd mój pomysł, by wykreować obraz jakby z uciekającymi duszami żołnierzy. Widać, że oni jeszcze żyją, ale zaraz zginą - wyjaśnił.
P - prezydent Lincoln Każdy jego film ma inną stylistykę. Przy "Lincolnie" zrezygnował z eksperymentów. Studiował dokumenty i obrazy z połowy XIX wieku i czarno-białe fotografie z czasów Abrahama Lincolna, by potem je po prostu odtworzyć.
- Wiedziałem, że w "Lincolnie" zdjęcia muszą być tradycyjne, eleganckie i bardzo spokojne. Bardzo ważne są w tej opowieści sceny przemówień prezydenta, a także rozmów, które toczy z kongresmenami. A że każdy ruch kamery odciąga uwagę widza od wypowiadanych słów, starałem się nie wykonywać zbyt wielu jazd ani cięć. Ważne było też światło. Lincoln jest w tym filmie najważniejszy, dlatego to on zawsze jest najjaśniej oświetlony - opowiadał niedawno.
S - Spielberg Od czasu "Listy Schindlera" Kamiński jest autorem zdjęć do wszystkich - za wyjątkiem "Przygód Tintina" - obrazów Spielberga. Zrealizował z nim (bądź jako z reżyserem, bądź producentem) trzynaście filmów, m.in. "Monachium", "A.I. Sztuczna Inteligencja", "Raport mniejszości", "Złap mnie jeśli potrafisz", "Amistad", jedną z części cyklu o Indianie Jonesie ("Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki"), oraz "Czas wojny", który czeka na premierę. Obecnie Kamiński współpracuje ze Spielbergiem przy filmie "Installer".
To współpraca z nim sprawiła, że stał się jednym z najwybitniejszych operatorów na świecie. Sam zapewnia, że wybrał ten zawód przez przypadek.
- Kiedy zaczęliśmy na wydziale kręcić etiudy, jedna osoba musiała napisać scenariusz, druga miała film wyprodukować, trzecia - zrobić zdjęcia, a czwarta - zagrać. Ciągnęliśmy zapałki. Na mojej było napisane "kamera". To była najlepsza zapałka na świecie. Zrobiłem zdjęcia i po raz pierwszy w życiu usłyszałem, że jestem dobry - wspominał w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
W - widz Choć ma na koncie najważniejsze nagrody w przemyśle filmowym (m.in. za niezwykłe osiągnięcia w dziedzinie kinematografii na Hollywood Film Festival, Critics' Choice Movie Award, Independent Spirit Award, przyznawaną w Stanach prestiżową nagrodą dla twórców kina niezależnego) zapewnia, że nie interesują go filmy festiwalowe.
Portalowi filmweb.pl mówił: - Nie obchodzi mnie praca przy filmach, które obejrzy 300 osób. Poza tym lubię, przystępując do zdjęć, wiedzieć, że film ma już zagwarantowanego dystrybutora. Ale to nie tak, że gardzę kinem niezależnym. Po prostu chcę robić kino, które gwarantuje widza.
OSCARY 2013 - Najlepsze zdjęcia: "Anna Karenina" (Seamsu McGarvey) "Django" (Robert Richardson) "Życie Pi" (Claudio Miranda) "Lincoln" (Janusz Kamiński) "Skyfall" (Roger Deakins)
Autor: Agnieszka Kowalska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: A.M.P.A.S. | Michael Yada