Człowiek ze Złotym Uchem, warsztaty i koncerty. Zbliża się "jedyny taki festiwal na świecie"

Fields of the Nephilim
wrona 1
- Producent muzyczny pełni rolę poniekąd metafizyczną: w jednym miejscu i czasie łączy bardzo różne charaktery, często na bazie bardzo prostych szkiców muzycznych próbuje stworzyć arcydzieło - opowiada w rozmowie z tvn24.pl Maciej Werk, dyrektor 17. Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit w Łodzi.
Kluczowe fakty:
  • 17 października w Łodzi ruszy 17. Soundedit Festival - jedno z najważniejszych wydarzeń związanych z produkcją muzyczną.
  • W programie tegorocznej edycji znalazły się koncerty, spotkania z wybitnymi twórcami oraz "największy program edukacyjny w Europie, skierowany do tych, którzy na co dzień pracują w teatrach, klubach muzycznych, rozgłośniach radiowych, stacjach telewizyjnych".
  • O Soundedit Festival opowiada jego twórca i dyrektor Maciej Werk.

17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit w Łodzi coraz bliżej, bo już w piątek. To" jedyny tego typu festiwal na świecie" - jak czytamy na jego stronie internetowej - który skupia się na twórczości tych, którzy stoją za finalnym brzmieniem utworów: producentów muzycznych, realizatorów i inżynierów dźwięku.

Każdego roku Soundedit to cykl bezpłatnych warsztatów, spotkania z wybitnymi przedstawicielami świata produkcji muzycznej i koncerty. W tym roku do Łodzi przyjadą między innymi: Gavin Friday, Budgie, Fields of the Nephilim, The Chameleons, SBB, grupa 1984 oraz Mechu.

W trakcie festiwalu po raz kolejny wręczone zostaną nagrody Człowiek ze Złotym Uchem, które są formą uznania dla najwybitniejszych polskich i zagranicznych przedstawicieli świata produkcji. Należą do najważniejszych tego typu wyróżnień na świecie. W tym roku docenieni zostali: Budgie, Dave Harries, Henryk Kuźniak oraz firma PSP Audioware. 

17. Soundedit Festival w Łodzi rozpocznie się w piątek, 17 października, i zakończy się we wtorek, 21 października.

Nagrody Człowiek ze Złotym Uchem
Nagrody Człowiek ze Złotym Uchem
Źródło: Soundedit Festival 2025

Tomasz-Marcin Wrona: Soundedit to "nietypowy" festiwal w polskim kalendarzu muzycznym. Na czym polega jego wyjątkowość? 

Maciej Werk: Od zawsze byłem kolekcjonerem płyt i od zawsze zastanawiałem się, kto stoi za produkcją danego albumu. Postanowiłem stworzyć miejsce spotkań producentów muzycznych - ludzi, którzy za tymi dźwiękami stoją. 

Kiedy ruszaliśmy w 2009 roku z Soundedit, produkcja muzyczna wyglądała inaczej, nie cieszyła się taką popularnością jak teraz. Dziś jest czymś oczywistym. W zasadzie każdy, kto tworzy muzykę - nawet w domowych warunkach - może nazwać się producentem muzycznym. 

W ramach festiwalu próbujemy o produkcji muzycznej opowiadać na kilku płaszczyznach. Z perspektywy historycznej na przykład przyglądamy się temu, jak to wszystko się zaczęło, kto wymyślał pierwsze produkcje muzyczne i jak to ewoluowało. Opowiadamy też współczesne historie, czyli edukujemy profesjonalistów. Najwybitniejszych przedstawicieli świata produkcji muzycznej doceniamy nagrodą Człowieka Ze Złotym Uchem, która trafiła już do ponad 50 fantastycznych postaci z Polski i z zagranicy. 

Produkcja muzyczna wydaje się być najszybciej rozwijającą się gałęzią tak zwanych przemysłów kreatywnych. Upowszechniające się nowe technologie sprawiły, że każdy może tworzyć muzykę w domowych warunkach. Natomiast producent muzyczny pełni rolę poniekąd metafizyczną: w jednym miejscu i czasie łączy bardzo różne charaktery, często na bazie bardzo prostych szkiców muzycznych próbuje stworzyć arcydzieło, które ostatecznie trafia na nasze półki.   

Gavin Friday
Gavin Friday
Źródło: fot. Caroline Von B / Soundedit Festival 2025

Odnoszę wrażenie, że postać producenta muzycznego może współcześnie jawić się albo jako przedstawiciela wielkich wytwórni, dla których liczy się jedynie wynik finansowy, albo jako trochę introwertyczny geek, który w osamotnieniu, wpatrzony w ekran komputera, szuka jak najlepszych brzmień dla konkretnej kompozycji, albo - w dużej mierze za sprawą portali społecznościowych - jako osoba, która wychodzi na pierwszy plan, stając się również wykonawcą, wokalistą i tak dalej. Na myśl przychodzą mi takie postaci, jak fred again.., Charli XCX czy Mark Ronson. 

Rzeczywiście coś w tym jest. Jednak w przypadku współczesnego popu to nie jest też szczególnie nowy trend. Podobnie było z wielkimi nazwiskami lat 60., 70. czy 80. Było wtedy sporo bardzo rozpoznawalnych artystów scenicznych, którzy jednocześnie produkowali muzykę. Tak też było z naszymi gośćmi i takich gości lubię najbardziej. Oni przyjeżdżają nie tylko odebrać nagrodę, ale także zagrać koncert jako czynni artyści. Wielokrotnie mieliśmy okazję zobaczyć na żywo chociażby Daniela Lanoisa, Johna Cale’a, Wojtka Waglewskiego, Andrzeja Smolika i wielu innych znakomitych producentów. 

Wymieniłeś kilka nowych gwiazd, których określa się jako self-produced artist - artystów produkujących własną muzykę. Są jednocześnie twórcami i tworzywami. Natomiast bliżej mi do tego, żeby przekazywać pracę komuś innemu. Na tym też polega magia, że producent jest tą osobą, która ingeruje, zmienia, czasem uwypukla pewne dobre elementy, a chowa te, które jego zdaniem są słabsze. 

Warto też pamiętać, że praca producenta w dużej mierze opiera się na jego subiektywnym spojrzeniu, indywidualnym podejściu do tego, czym jest dobre brzmienie. Dlatego też w przeszłości wiele wytwórni muzycznych - które od zawsze nastawione są na zarabianie pieniędzy - wynajmowało konkretnych producentów, wiedząc, czego można się po nich spodziewać, w jakim kierunku poprowadzą dany materiał. Wiadomo, że jeśli zaangażujemy do produkcji osobę, która na koncie ma światowe hity, to jest większa szansa, że wyprodukuje rzeczy w sposób bardziej komercyjny. Jeżeli zaangażujemy osobę, odpowiedzialną za bardziej alternatywne, undergroundowe brzmienia, to pojawią się znakomite recenzje, ale być może nieco gorsza sprzedaż. 

W ostatnim czasie pojawiło się kilka albumów, które udowadniają, że nic w muzyce nie dzieje się przez przypadek. Jednym z takich albumów, który bardzo mnie poruszył, był "Allbrone" Baxtera Dury'ego, wyprodukowanym przez Paula Epwortha. Okazało się, że świetnie brzmiąca muzyka Dury'ego może brzmieć jeszcze lepiej dzięki współpracy z odpowiednimi ludźmi. 

Człowiek ze Złotym Uchem - nagroda przyznawana podczas festiwalu należy do najważniejszych światowych form docenienia producentów muzycznych. Czy to nie jest trochę tak, że Soundedit jest muzycznym odpowiednikiem festiwalu Camerimage, doceniającego twórców zdjęć filmowych? Oba wydarzenia wydają się być bardzo specjalistyczne, branżowe, ale to tylko pozory? 

Znakomite historyczne powiązanie. Pierwotnie - gdy festiwal Camerimage odbywał się jeszcze w Łodzi - mieliśmy plan współistnienia. Soundedit i Camerimage miały odbywać się w podobnym czasie - na przykład, że gala zamknięcia jednego będzie zarazem galą otwarcia drugiego. Niestety te plany się nie urzeczywistniły. Nigdy jednak nie ukrywałem tego, że Soundedit w pewien sposób wywodzi się z Camerimage. Gdy ten drugi festiwal odbywał się w Łodzi, pracowałem przy jego scenach muzycznych. 

Faktycznie też tak jest, że oba te festiwale sprawiają wrażenie bardzo niszowych i hermetycznych. Jednak oba pokazują, że i producenci muzyczni, i autorzy zdjęć filmowych pozostają w cieniu. W przypadku Soundedit gościliśmy takie legendy jak Tony Viscontiego, Billa Laswella, Daniela Lanoisa, Johna Cale'a, doceniając ich nie jako artystów scenicznych, ale jako producentów właśnie. To spotykało się z ich zachwytem, że ktoś dostrzegł ich producencki dorobek.   

Tak też było z Nickiem Masonem, który jest przede wszystkim znany jako perkusista Pink Floyd, ale który jest również wyśmienitym producentem. Nie każdy pamięta, że to on produkował znakomity album grupy The Damned. Był szczęśliwy, gdy okazało się, że ta ogromna część jego twórczości, przez dekady niezauważona, niedoceniona, nagle stała się dla kogoś ważna. A przecież jest wielu producentów, którzy stworzyli całe brzmienia zespołów. 

Zaczynając przygodę z Soundedit w 2009 roku, stworzyłem "listę marzeń" z nazwiskami osób, które chciałbym ściągnąć do Łodzi. W tym gronie znaleźli się Daniel Lanois, Brian Eno oraz Flood - którzy pracowali i stworzyli brzmienie grupy U2. Szczęśliwie się złożyło, że cała trójka w Łodzi gościła. Byli też producenci Depeche Mode. Śledząc ewolucję brzmienia jednego czy drugiego zespołu, łatwo dostrzec to, kto produkował ich nagrania. 

Grupa SBB
Grupa SBB
Źródło: fot. Jacek Raciborski /Soundedit Festival 2025

W ramach tegorocznej edycji do Łodzi przyjadą kolejne wielkie postaci - nawet jeśli są to mniej lub bardziej rozpoznawalne nazwiska. Opowiedz coś więcej o gwiazdach Soundedit 2025. 

Dla mnie ważne jest to, że festiwal to nie tylko nagroda, ale również największy program edukacyjny w Europie, skierowany do tych, którzy na co dzień pracują w teatrach, klubach muzycznych, rozgłośniach radiowych, stacjach telewizyjnych i tak dalej. Festiwalowy poniedziałek i wtorek to 100 warsztatów każdego dnia, a udział w nich jest bezpłatny. 

Soundedit to również koncerty. Przez te 17 lat gościliśmy tłumy znakomitych artystów. W tym roku przyjedzie Gavin Friday, który po raz pierwszy wystąpił u nas w 2012 roku. Teraz wraca z drugim polskim koncertem, w ramach którego zaprezentuje materiał z zeszłorocznego krążka "Ecce Homo". Będzie to coś niesamowitego. 

Wystąpią również Anja Huwe z zespołu Xmal Deutschland czy nasz łódzki przyjaciel Mechu, czyli Tomek Wojciechowski ze swoim pierwszym solowym projektem. Przyjedzie także Budgie - perkusista Siouxie and The Banshees, który w tym roku otrzyma u nas nagrodę za szczególną wrażliwość muzyczną. Od dawna na to wyróżnienie zasługiwał i od dawna do Łodzi się wybierał. 

Niemal całkowicie wyprzedał się koncert legendarnej, kultowej, niepowtarzalnej grupy Fields of The Nephilim, która wraca do grania po wieloletniej przerwie. Po raz pierwszy w Polsce wystąpi zespół The Chameleons, który w połowie września wydał znakomity album "Arctic Moon" - pierwszy od prawie 25 lat. 

Fields of the Nephilim
Fields of the Nephilim
Źródło: Fotopress / Soundedit Festival 2025

Powiedziałeś, że w 2009 roku stworzyłeś swoją listę marzeń gości Soundedit. Czy jest na niej ktoś, kto jeszcze do Łodzi nie przyjechał? 

Niestety, kilka osób z tej listy nie przyjechało, ponieważ nie zdążyło. Wśród nich był George Martin. Nie spodziewałem się, że do Polski przyleci, ale mieliśmy pomysł, żeby statuetkę wręczyć mu w Londynie, co jednak się nie zdarzyło. Nagrodziliśmy go pośmiertnie, symbolicznie. W pierwszej piątce na tej liście mamy Ricka Rubina (producent między innymi takich legend, jak Beastie Boys, Run-DMC czy Public Enemy - red.). 

Ale chciałbym też zaprosić nowych producentów, na przykład Andrew Watta, który współpracował z The Rolling Stones, Ozzym Osbourne'em, Pearl Jam, Iggym Popem czy ostatnio zrobił płytę Eltona Johna i Brandi Carlile. Tych osób, które chcielibyśmy zaprosić, jest sporo, ale wspomniana lista też się zmienia. 

Czytaj także: