Późną wiosną mają ruszyć zdjęcia do filmu "Pasja Chrystusa: Zmartwychwstanie" Mela Gibsona, będącego kontynuacją głośnej i kontrowersyjnej "Pasji" tego reżysera z 2004 roku – poinformował portal filmowy World of Reel. W Jezusa ponownie wcieli się Jim Caviezel.
To będzie prawdopodobnie najgłośniejsza produkcja filmowa 2023 roku, jeśli mierzyć stopień zainteresowania filmem i ilością towarzyszących mu kontrowersji. Po latach przygotowań Mel Gibson nareszcie zdołał nie tylko dopiąć budżet filmu, którego tytuł dziś brzmi "Pasja Chrystusa: Zmartwychwstanie", ale również doszlifować scenariusz, nad którym pracował z Randallem Wallace'em, scenarzystą "Braveheart: Waleczne Serce" .
Gibson był już gotowy do pracy w 2020 roku, ale plany pokrzyżowała mu pandemia. Według portalu World of Reel, zdjęcia do filmu rozpoczną się późną wiosną bieżącego roku. Czy sequel wzbudzi równie wielkie emocje, jak dzieło sprzed niemal 20 lat, dowiemy się prawdopodobnie w 2024 roku.
O czym będzie "Pasja Chrystusa: Zmartwychwstanie"?
Jak wiadomo "Pasja" z 2004 roku była wstrząsającym zapisem ostatnich 12 godzin z życia Jezusa - podobno wiernym przekazem biblijnym, historycznym i teologicznym. Nawet przeciwnicy filmu, zarzucający reżyserowi (nie bez racji) epatowanie przemocą, nie mogli odmówić mu wspomnianych atutów. "Zmartwychwstanie" skupi się natomiast "na dwudziestu czterech godzinach obejmujących mękę Jezusa i na wydarzeniach, które miały miejsce w ciągu trzech dni między jego ukrzyżowaniem a zmartwychwstaniem".
Przygotowując się przed wybuchem pandemii do wejścia na plan, w wywiadzie dla ABC News, Gibson mówił:" To było niesamowite wydarzenie. Opowiadana przez nas historia skupi się na tym, co wydarzyło się wokół zmartwychwstania Chrystusa. Nie chodzi nam jednak o chronologiczną opowieść. To byłoby nudne, a widz pomyślałby: 'Czytałem o tym wszystkim'. Ciekawsze są rzeczy, które zdarzyły się przy okazji".
Ponownie też "dla zwiększenia realizmu" wszystkie kwestie wypowiadane będą wyłącznie w językach używanych w czasach Chrystusa: w aramejskim, hebrajskim i po łacinie.
To będzie "największy film w dziejach"
Zaskakiwać może fakt, że grający Jezusa w "Pasji" Jim Caviezel powróci do roli, bowiem aktor skończy wkrótce 55 lat. Gibson jednak nie wyobraża sobie nikogo innego jako Jezusa, a sam Caviezel, jak wynika z jego wypowiedzi, jest zdania, że rola kosztowała go karierę aktorską. Choć ponoć wcale nie żałuje.
Przez dwa lata po premierze "Pasji" Caviezel nie zagrał w żadnym filmie, producenci wycofali się również z tych, w które wcześniej był zaangażowany. Z czasem jednak pojawiły się propozycje kolejnych ról, choć wielkiej kariery, jaką wróżono mu po filmach "Przejażdżka z diabłem" i "Hrabia Monte Christo", nie zrobił.
Caviezel wierzy jednak, że ponowna rola Jezusa w filmie Gibsona, wynagrodzi mu chude lata. Już w 2020 w licznych wywiadach mówił:" To będzie arcydzieło. Największy film w dziejach. Nie wiem, czemu filmy biblijne nie powstają. Zamiast tego mamy produkcje Marvela. Ale to ja gram największego superbohatera wszech czasów".
Tyle tylko, że grając w "Pasji", Caviezel był niemal dokładnie w wieku chrystusowym - miał 35 lat. I choć charakteryzacja i efekty komputerowe mogą dziś czynić cuda, niełatwo będzie sprawić, by 55-letni mężczyzna wyglądał na 33 lata. Dodatkowo może utrudniać to fakt, że w roli Marii, matki Jezusa, ponownie obsadzona została pochodząca z Rumunii międzynarodowa gwiazda, Maia Morgenstern, zaledwie o sześć lat starsza od Caviezela.
Lekko nie będzie.
Powrót syna marnotrawnego
Mel Gibson to jedna z najbardziej kontrowersyjnych gwiazd Hollywoodu. Jego gigantyczna kariera zaczęła się w rodzinnej Australii, do której wyprowadził się z USA z rodzicami jako dziecko. Poza talentem pomogła mu aparycja, która zapewniła aktorowi tytuł "najseksowniejszego mężczyzny świata". Pisano, że "młody Mel Gibson jest kombinacją Clarka Gable'a i Humphreya Bogarta".
Jego karierę aktorską napędziły głośne filmowe serie: "Mad Max" George'a Millera i "Zabójcza broń" Richarda Donnera, które uczyniły z niego ulubieńca Hollywood. Jako reżyser zadebiutował sympatycznym "Człowiekiem bez twarzy", ale gigantyczny sukces przyszedł wraz z filmem "Braveheart: Waleczne Serce", który nie tylko reżyserował, ale i grał w nim główną rolę. Obraz przyniósł mu dwa najważniejsze Oscary – za najlepszy film i reżyserię. Zaprowadził na sam szczyt.
A przy tym Gibson wciąż spełniał się jako aktor: był Hamletem u Franco Zeffirellego, bohaterem "Okupu" Rona Howarda czy pupilkiem płci pięknej w filmie "Czego pragną kobiety". W dodatku uchodził za ideał męża i ojca.
"Pierwszy katolik w Hollywood" jak przez lata go nazywano, kochający mąż, odporny na uroki ekranowych partnerek ojciec siedmiorga dzieci, budował mit rycerskiego faceta, dla którego rodzina i wiara w Boga to nadrzędne wartości. Ten wizerunek ugruntowała "Pasja" z uznaniem przyjęta w Watykanie. Obraz, którego budżet wyniósł 30 milionów dolarów, okazał się gigantycznym sukcesem kasowym, zarabiając 620 milionów. Wciąż pozostaje najbardziej dochodowym filmem z kategorią R, a więc przeznaczoną w USA dla widzów dorosłych. Niewiele głośniejszych premier pojawiło się od tamtej pory, nie mówiąc o równie kontrowersyjnych.
Jedni uważali "Pasję" za horror epatujący przemocą, inni za głębokie, duchowe przeżycie. Zwolennicy i przeciwnicy filmu podzielili się na wrogie obozy, gotowe bronić swoich racji do upadłego. Już wtedy szeptano o antysemickich akcentach, ale nic nie zapowiadało skandalu.
Ten wybuchł w 2009 roku, a rozwód wzorowego chrześcijanina z matką ich dzieci po 30 latach, był na pierwszych stronach brukowców. Gibson pokazywał się już wtedy z młodą Rosjanką Oksaną Grigoriewą, piosenkarką, która urodziła mu córkę. I zrujnowała idealny wizerunek, oskarżając o przemoc domową. Okazało się, że gwiazdor nie radzi sobie także z alkoholem. Potem doszły antysemickie "występy" przed obliczem policjanta i w wywiadzie udzielanym po pijaku. Dawny ideał sięgnął bruku. Z ulubieńca fabryki snów stał się nagle persona non grata. Zaczął grać ogony w złych filmach, dorobił się nominacji do Złotych Malin. Przez dekadę nie mógł wyreżyserować żadnego filmu, bo omijano go szerokim łukiem.
Wrócił do łask w 2016 roku świetną "Przełęczą ocalonych" - opartą na faktach historią Desmonda T. Dossa, sanitariusza, który podczas II wojny, z uwagi na wiarę, odmówił noszenia broni. Mimo to podczas bitwy o Okinawę uratował życie 75 osobom. Tym filmem, nominowanym do sześciu Oscarów, (w tym za reżyserię), wrócił do pierwszej ligi.
Przy okazji publicznie posypał głowę popiołem, przeprosił za swoje wysoki i stwierdził, że ma chorobę dwubiegunową. Stabilność jego prywatnemu życiu przywrócił związek z młodszą o 35 lat scenopisarką – związek, któremu nikt nie dawał szans.
Gibson ma już dziewięcioro dzieci. Z Rosalind Ross jest 10 lat.
Źródło: World of Reel, ABC News, tvn24.pl