"And the Oscar goes to..." - te słowa połączone ze swoim nazwiskiem chciałby usłyszeć każdy przedstawiciel branży filmowej. 90. ceremonia wręczenia Oscarów już w niedzielę, a my próbujemy odpowiedzieć na trzy pytania. Kto wygra? Kto powinien wygrać? Kto powinien być nominowany?
Relacja na żywo w portalu tvn24.pl w niedzielę - od północy.
Głosowanie członków Akademii już się zakończyło. Oznacza to, że bardzo małe grono osób z kierownictwa Amerykańskiej Akademii Filmowej zna już zwycięzców. Zanim nagrodzone tytuły i nazwiska poznamy oficjalnie, spróbujemy odpowiedzieć na kilka ważnych pytań.
W naszym zestawieniu typujemy zwycięzców Oscarów na podstawie tego, do kogo trafiły pozostałe prestiżowe nagrody filmowe w tym roku (nagrody BAFTA, Amerykańskiej Gildii Producentów, Amerykańskiej Gildii Reżyserów, Stowarzyszenia Amerykańskich Aktorów Filmowych, Złote Globy, Critics' Choice Awards). Wzięliśmy też pod uwagę sugestie czołowych amerykańskich krytyków filmowych (piszących dla "The Washington Post", "Variety", "The Hollywood Reporter", "New Yorker Magazine", "Vulture" oraz "New York Times").
Najlepszy film
Kto wygra? Opinie krytyków są podzielone. Na ostatniej prostej liczą się trzy tytuły "Kształt wody" Del Toro, "Czwarta władza" Stevena Spielberga i "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" Martina McDonagha. Wszystko wskazuje na to, że zwycięskie okaże się właśnie najnowsze dzieło Del Toro. Pięknemu i poruszającemu dramatowi meksykańskiego reżysera niczego zarzucić nie można.
Kto powinien wygrać? Bez wątpienia "Kształt wody", który zdobył Złotego Lwa zeszłorocznej edycji MFF w Wenecji, jest ważnym filmem. Jednak to "Trzy billboardy ze Ebbing, Missouri" powinien zdobyć najważniejszą nagrodę. To gorzki dramat opowiadający o matce, która szuka sprawiedliwości po gwałcie i morderstwie jej córki. Jest jednym z najciekawszych i najbardziej oryginalnych filmów ostatnich lat. Żeby łatwiej uzmysłowić sobie wagę tego obrazu, można posłużyć się pewną analogią: to historia przypominająca kontrowersje wokół śledztwa w sprawie śmierci Igora Stachowiaka. A teraz proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby tę historię na warsztat wzięli bracia Coen bądź Quentin Tarantino. Takie są właśnie "Trzy billboardy...".
Kto powinien być nominowany? Akademia zgodnie z regulaminem mogła wskazać dziesięć tytułów. A świetnych filmów, które w minionym roku zrobiły wrażenie na krytykach i publiczności, nie brakowało. Na długo przed ogłoszeniem nominacji w kontekście najważniejszych kategorii mówiło się o takich filmach, jak "Zabicie świętego jelenia", "Nigdy cię tu nie było", "Na pokuszenie", "I tak cię kocham", "A Ghost Story", "Niezwyciężony", "The Florida Project", "Wonder Woman" czy w końcu "Wojna płci". Zaskakującym jest również to, że wśród nominowanych w tej kategorii nie ma "Jestem najlepsza. Ja, Tonya".
Najlepsza rola żeńska
Kto wygra? Pomimo tego, że Meryl Streep została nominowana po raz 21., o nagrodę walczą tak naprawdę tylko Frances McDormand ("Trzy billbordy za Ebbing, Missouri") i Sally Hawkins ("Kształt wody"). Dwie zupełnie inne role, zupełnie różne postaci, zupełnie inne filmy, a w końcu dwie genialne aktorki. Jednak wszystko wskazuje, że to McDormand sięgnie po złoto.
Kto powinien wygrać? Zdecydowanie Frances McDormand. W "Trzech billboardach..." pokazuje pełną paletę aktorskich możliwości: widzimy kobietę bezradną wobec bezczynności policji, matkę pogrążoną w bólu po stracie dziecka, porzuconą żonę, bojowniczkę, która wypowiada wojnę całej społeczności. Widzimy również kobietę, która nie traci wiary w znalezienie prawdy o śmierci córki.
Kto powinien być nominowany? Wśród nominowanych aktorem brakuje przede wszystkim Emmy Stone za rewelacyjną rolę Billy Jean King w "Wojnie płci", nominacją powinna być także wyróżniona Gal Gadot za tytułową rolę w "Wonder Woman".
Najlepsza rola męska
Kto wygra? Faworytów jest dwóch: Timothee Chalamet za błyskotliwą rolę w "Tamte dni, tamte noce" i Gary Oldman za mistrzowską kreację w "Czasie mroku". Wszystko wskazuje na to, że to Oldman w końcu otrzyma nagrodę, na którą zasługuje przynajmniej od dwóch dekad. Jeden z najwybitniejszych aktorów światowego kina w roli jednego z najwybitniejszych brytyjskich polityków - to samo w sobie brzmi już jak oscarowy pewniak. Tym bardziej, że Oldman w roli Churchilla dał mistrzowski popis aktorstwa. Ewentualnie - na co zwracają uwagę niektórzy krytycy - statuetka może trafić w ręce Daniela Day-Lewisa, który rolą w "Nici widmo" żegna się z aktorstwem. Nie zdziwiłaby więc nagroda na pożegnanie - nie ujmując oczywiście talentowi aktorowi i olbrzymiego kunsztu, jakim wykazał się w swojej ostatniej roli.
Kto powinien wygrać? Podobnie jak w przypadku aktorek sprawa jest dość oczywista - Gary Oldman. Zasłużył jak mało który z piątki nominowanych.
Kto powinien być nominowany? Wśród krytyków panuje dość zgodne przekonanie, że w tym gronie zamiast Denzela Washingtona powinien znaleźć się James Franco za rewelacyjną rolę w wyreżyserowanym przez siebie "Disaster Artist". Pominięcie Franco, który ze tę rolę dostał Złoty Glob, jest najprawdopodobniej konsekwencją oskarżeń o molestowanie seksualne, jakie pojawiły się pod jego adresem.
Najlepsza aktorka w roli drugoplanowej
Kto wygra? W tej kategorii rywalizacja ogranicza się tak naprawdę do Allison Janney ("Ja, Tonya") i Laurie Metcalf ("Lady Bird"). Opinie krytyków są podzielone. Większość wskazuje Metcalf za rolę silnej, upartej, momentami apodyktycznej matki. Jednak to Janney sięgnęła po Złoty Glob i nagrodę BAFTA, co może sugerować, że to ona zdobędzie upragnionego Oscara.
Kto powinien wygrać? Allison Janney. Po pierwsze: po mistrzowsku zagrała matkę Tonyi, która bezlitośnie wymagała od córki ciężkiej pracy i poświęceń. Po drugie: Janney uczyniła ze swojej bohaterki postać wielowymiarową, niejednoznaczną - to apodyktyczna matka zdolna do miłości i troski. Po trzecie: Janney - jedna z najbardziej charakterystycznych aktorek USA zdobyła w końcu pierwszą nominację do Oscara. Pominięcie jej byłoby dość bolesnym ciosem dla samej Janney, jak i ogromnej liczby miłośników kina, którzy trzymają za nią kciuki.
Kto powinien być nominowany? W tej kategorii brakuje rzadko widywanej na ekranie Holly Hunter za rolę w "I tak cię kocham". Hunter zagrała rewelacyjnie. Pominięcie laureatki Oscara za "Fortepian" pokazuje, jak bardzo niedocenione przez członków akademii jest "I tak cię kocham", nominowane jedynie za scenariusz.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Kto wygra? Ostateczne starcie w tej kategorii należy do Willema Dafoe ("The Florida Project") i Sama Rockwella ("Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"). Większość krytyków wskazuje na Rockwella, jednak to Dafoe powtarza drogę do Oscara Jacka Nicholsona za rolę w "Locie nad kukułczym gniazdem". Nicholson jest ostatnim aktorem, który za tę samą rolę zebrał nagrody najważniejszych amerykańskich kół krytyków filmowych. Na liście pojawił się również niespodziewanie Woody Harrelson, który może okazać się czarnym koniem tej kategorii.
Kto powinien wygrać? Zdecydowanie Dafoe. W "The Florida Project" po raz kolejny pokazał swój aktorski kunszt. Bez zbędnego efekciarstwa zagrał spokojnego menedżera motelu, w którym dzieje się akcja filmu. Sam film jest jednym z najlepszych i najpiękniejszych minionego roku. Aż dziwne, że nominacja dla Dafoe jest jedyną dla filmu.
Kto powinien być nominowany? Dla wielu jest niezrozumiałe, dlaczego, skoro Timothee Chalamet znalazł się wśród piątki najlepszych aktorów, nie nominowano Armiego Hammera za rolę w "Tamte dni, tamte noce". Oczywistym jest to, że historia w filmie Guadagniniego stała się hitem głównie dzięki temu duetowi. Pominięcie Hammera jest dużym niedopatrzeniem ze strony akademików.
Najlepszy reżyser
Kto wygra? Co ciekawe, w tej kategorii w wyścigu do miana najlepszego reżysera na pięciu nominowanych jest czterech debiutantów. To kategoria, w której trudno wskazać jednoznacznego faworyta. Nie będzie jednak zaskoczeniem, jeśli wygra Greta Gerwig - piąta kobieta z nominacją reżyserską w historii Oscarów. Duże szanse ma Guillermo Del Toro - jeśli dostanie jakiegokolwiek Oscara z trzech, na które ma szanse, to statuetka za reżyserię jest najbardziej prawdopodobna.
Kto powinien wygrać? Z tej piątki nominowanych najbardziej zasłużył Christopher Nolan, który z historycznej ewakuacji wojsk alianckich z plaż Dunkierki stworzył prawdziwe widowisko z mocnym filozoficznym przesłaniem. To, co dla niego charakterystyczne - nie poszedł na skróty. Pokazuje opowiadaną historię niejednoznacznie, z różnych perspektyw z całą złożonością przedstawianych wydarzeń.
Kto powinien być nominowany? Wielkim grzechem członków akademii jest fakt, że w tym gronie nie znaleźli się: Sean Baker, Martin McDonagh, David Lowery, Patty Jenkins, Dee Rees, Lynne Ramsay czy Sofia Coppola - najlepsza reżyserka ubiegłorocznego MFF w Cannes (druga kobieta z tą nagrodą). Cała ta grupa stworzyła niesamowite dzieła, niezapomniane filmy - nawet jeśli nie warte Oscara, to na pewno zasługujące na nominacje.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona //now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Imperial - Cinepix