Wybór Chrisa Rocka na tegorocznego prowadzącego galę rozdania Oscarów był ryzykowną decyzją jej producentów. W 2005 roku, gdy Rock zadebiutował w roli gospodarza Oscarów, przez wielu krytyków został określony jako jeden z najgorszych w historii nagrody. Producenci zachwalają komika, określając go "fenomenalnym gospodarzem Oscarów", jednak cięty język i charakterystyczne poczucie humoru aktora mogą być powodem kolejnych kontrowersji, których w tym roku wokół Oscarów i tak nie brakuje.
Tegoroczną ceremonię wręczenia Oscarów poprowadzi Chris Rock - komik, aktor i reżyser. Będzie to druga gala prowadzona przez Rocka. W tej roli zadebiutował w 2005 roku. Wielu krytyków i komentatorów ocenia, że w roku zdominowanym przez kontrowersje wokół "wybielania Oscarów", po aktorze można się wszystkiego spodziewać.
"Fenomenalny gospodarz Oscarów"
- Chris Rock jest prawdziwym MVP [ang. Most Valuable Player — Najbardziej Wartościowy Gracz - red.] branży rozrywkowej - mówią producenci tegorocznej gali oscarowej, David Hill oraz Reginald Hudlin. - Komik, aktor, scenarzysta, producent, reżyser i dokumentalista - on robi to wszystko. Będzie fenomenalnym gospodarzem Oscarów - oceniają. Sam Rock wyrażał zadowolenie z roli, którą przyszło mu pełnić. - Cieszę się na prowadzenie Oscarów. Ten powrót jest świetny - powiedział w jednym z wywiadów. Jednak w roku, w którym przygotowania oscarowe zdominowała dyskusja związana z kontrowersjami i oskarżeniami o "wybielanie" nagród, zaangażowanie właśnie takiego prowadzącego może mieć różne zakończenie. Pojawiają się spekulacje, że Rock może w swoich tekstach dołączyć do oskarżeń pod adresem członków Amerykańskiej Akademii Filmowej. O tym, że Rock nie będzie grzecznym i poprawnym konferansjerem, można przekonać się, oglądając wideo promocyjne, zapowiadające rozdanie nagród 28 lutego.
Żarty z Shondy Rimes
W opublikowanym w połowie lutego klipie Rock nawiązuje do Shondy Rimes, jednej z najbardziej wpływowych postaci w branży telewizyjnej, pomysłodawczyni trzech serialowych hitów: "Chirurdzy", "Sposób na morderstwo" oraz "Skandal" (wszystkie emitowane w amerykańskiej stacji ABC, która będzie transmitować galę rozdania Oscarów). - Oglądaj Oscary. Jedyne show w ABC, które nie należy do Shondy Rimes... jeszcze - mówi Rock w spocie. Odwołanie do Rimes nie jest przypadkowe, gdyż scenarzystka i producentka telewizyjnych hitów, które przyciągają wiernych fanów na całym świecie, jest obecnie jedną z najbardziej wpływowych czarnoskórych kobiet w amerykańskiej telewizji. Między wierszami można interpretować to jako chęć przypomnienia ważnej roli Afroamerykanów we współczesnej telewizji. Z drugiej strony, żart to także dość zaskakujące odejście od dyskusji o rasizmie w Hollywood. Komik mógłby przecież wyjść na przeciw oczekiwaniom tych, którzy bojkotują Oscary i zażartować z "białych" nominacji bądź rasizmu w Hollywood.
Długa droga na szczyt
Chris Rock ciężko pracował na swój sukces. Zaczynał od nowojorskich klubów komediowych, gdzie dostrzeżony został przez Eddiego Murphy'ego, dzięki któremu otrzymał niewielką rolę w komedii "Gliniarz z Beverly Hills II". W latach 90. grał głównie w komediach "klasy B", m.in. w czwartej części "Zabójczej broni".
Rock ma na koncie kilka ról, o których warto wspomnieć. W 1991 roku zagrał uzależnionego od narkotyków informatora Pookie w dramacie "New Jack City" (reż. Mario Van Peeblesa). Osiem lat później zagrał Rufusa, 13. apostoła w kontrowersyjnej komedii Kevina Smitha "Dogma".
Według niektórych krytyków najlepszym dokonaniem filmowym Rocka był film "CB4" (reż. Tamra Davis). Aktor nie tylko zagrał w nim główną rolę, ale również zajął się współtworzeniem scenariusza oraz produkcją komedii. "CB4" opowiada o członkach najbardziej niebezpiecznej na świecie grupy raperskiej. Ich życie obfituje w przemoc i seks, na tworzeniu muzyki ogromne pieniądze.
Rock znany jest także z telewizji. Przez trzy lata brał udział w "Saturday Night Live", a od 1997 roku prowadzi własny program telewizyjny "Chris Rock Show", który przyniósł mu kilka nagród Emmy.
Jeden z najgorszych prowadzących w historii?
W roli gospodarza Oscarów komik zadebiutował w 2005 roku. Magazyn "Indiwire" zaliczył go do piątki najgorszych prowadzących oscarowej gali. "Chris Rock jest jednym z naszych najlepszych standupowców. Chociaż jego materiał, który zaprezentował jako gospodarz Oscarów, nie był z natury straszny - rzucał tymi samymi żartami co w "Comedy Cellar" - to jest przypadkiem, w którym po prostu talent nie pasuje do tłumu" - pisali krytycy "Indiewire". Redaktorzy magazynu dodali, że Rock "pędził" ze swoimi tekstami tak bardzo, że nie zwracał kompletnie uwagi na reakcje publiczności, nie robiąc pauz na brawa czy śmiech.
Opinia "Indiewire" nie jest osamotniona. W recenzjach oscarowej gali pojawiały się ostre słowa krytyki. Były również opinie, że to, co zrobił Rock, było dokładnie tym, czego oscarowa noc potrzebowała: porządnym wstrząśnięciem.
"Nikt nie będzie mówić za Chrisa"
Pod koniec stycznia media spekulowały, że amerykański komik zmieni przygotowane teksty pod wpływem kontrowersji i dyskusji o "wybielaniu Oscarów". Rzeczniczka aktora zaprzeczyła tym doniesieniom, mówiąc, że "nikt za Chrisa Rocka nie będzie przemawiać". Według pojawiających się informacji, Rock miałby odnieść się do faktu, że w tym roku w kategoriach aktorskich nominowani zostali tylko biali aktorzy. Reginald Hudlin, jeden z producentów gali, powiedział w jednym z wywiadów, że w świetle kontrowersji, Rock napisał na nowo swoje wystąpienie. - Chris ciężko pracuje. Razem ze scenarzystami zamknięci są w jednym pokoju. Chris powiedział: wyrzucam to, co napisałem, piszemy od nowa - wyjaśnił Hudlin. Do słów producenta odniosła się Leslie Sloane, rzeczniczka Chrisa Rocka. - Jeśli chodzi o komentarze Reggiego Hudlina o obowiązkach oscarowych Chrisa Rocka, ani on, ani nikt inny nie będzie mówić za Chrisa - powiedziała. - Chris nie podjął żadnych decyzji dotyczących treści show. Wszystko poznamy 28 lutego. Nie będzie dalszych komentarzy w tej sprawie - podkreśliła rzeczniczka aktora.
Czego można się zatem spodziewać po Chrisie Rocku podczas tegorocznej gali? Wszystkiego. Amerykańscy krytycy podkreślają, że zaproszenie Rocka jako gospodarza gali w roku, w którym wokół nagród pojawiło się tak wiele kontrowersji, jest dużą odpowiedzialnością spoczywającą na Amerykańskiej Akademii Filmowej oraz na samym komiku. Charakterystyczny cięty język, odbiegające od amerykańskich (konserwatywnych) standardów poczucie humoru Rocka oraz kontrowersje wokół tegorocznego oscarowego rozstrzygnięcia mogą sprawić, że oscarowa noc będzie równie ciekawa i zabawna, jak również żenująca i nudna. Wszystko w rękach, a w zasadzie ustach prowadzącego.
Autor: tmw/ja / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock