W historii Kościoła katolickiego w USA nie było większego skandalu. Do dymisji podało się czterech biskupów i metropolita Bostonu, którzy ukrywali księży pedofilów w swoich szeregach. Przez archidiecezję przetoczyła się też fala procesów wytaczanych przez ofiary molestowania seksualnego. Teraz tamta historia doczeka się filmu. Będzie on jedną z najbardziej oczekiwanych produkcji 2015 roku. Dziennikarzy, którzy ujawnili seksaferę, zagrają m.in. Mark Ruffalo, Rachel McAdams i Liev Schreiber.
W Michaela Rezendesa, dziennikarza "Boston Globe", który w 2002 roku odkrył i upublicznił historię molestowania seksualnego przez katolickich księży w stanie Massachusetts, wcieli się Mark Ruffalo (pierwotnie miał to być Matt Damon).
Aktor, znany m.in. z "Miasta ślepców", "Wyspy tajemnic" i "Iron Man 3", już odwiedził redakcję bostońskiego dziennika i zadawał wiele pytań na temat dziennikarskiego śledztwa sprzed ponad 10 lat. W jego wyniku ujawniono nazwiska księży-pedofili przez lata krytych przez Kościół katolicki. Ruffalo chciał poznać również oryginalnego bohatera, którego ma zagrać i który za swój demaskatorski tekst dostał w 2003 roku Nagrodę Pulitzera.
Trwają rozmowy na temat kompletowania reszty obsady, bo dziennikarzy "Boston Globe", rozpracowujących temat, było więcej. Jak piszą branżowe media, w ekipie mają się znaleźć Rachel McAdams, Michael Keaton, Aaron Eckhart i Liev Schreiber. Zaś Stanley Tucci wcieli się w prawnika Mitchella Garabediana, który reprezentował rodziny pokrzywdzonych w sporze.
Za kamerą stanie Thomas McCarthy, autor filmów "Dróżnik" oraz "Spotkanie". Reżyser pracuje również nad scenariuszem, przy którym pomaga mu twórca serialu "Prezydencki poker", Josh Singer. Zdjęcia powstaną w Bostonie i Toronto. Będą realizowane jesienią tego roku.
"Zapowiada się wielki film"
Już teraz produkcja wzbudza jednak kontrowersje. O filmie mówi się jako o dramacie w stylu "Wszystkich ludzi prezydenta" z 1976 roku, opowiadającym o dziennikarzach "Washington Post", którzy wniknęli w struktury władzy i ujawnili "Aferę Watergate". To ona pozbawiła prezydentury Richarda Nixona.
Bohaterami dramatu "Spotlight" będzie sześciu dziennikarzy "Boston Globe", których seria artykułów śledczych doprowadziła do największego skandalu w historii Kościoła katolickiego w Ameryce: Mark Rezendes, Sacha Pfeiffer, Matt Carroll, Ben Bradlee Jr., Walter Robinson (wydawca kolumny "Spotlight") i Marty Baron (redaktor naczelny "Boston Globe"). Przez rok przesłuchiwali dziesiątki napastowanych dzieci w archidiecezji bostońskiej i przekopywali się przez tysiące stron dokumentów, z których wynikało, że Kościół tuszował problem przez dziesiątki lat.
- "Boston Globe" otworzył drzwi do największej pedofilskiej afery w świecie katolickim. Opisana przez gazetę historia miała konsekwencje na całym świecie. Zapowiada się wielki film - mówią w hollywoodzkiej wytwórni Anonymous Content, dla której powstaje "Spotlight".
"Nie jestem policjantem, jestem pasterzem"
Publikacja Rezendesa i jego kolegów doprowadziła do usunięcia ze stanowiska kardynała Bernarda Lawa, metropolitę Bostonu (jeszcze nie wiadomo kto go zagra). To Law był epicentrum afery.
Od 1984 roku stał na czele bostońskiej archidiecezji, trzeciej co do wielkości w USA (2,1 miliona wiernych, roczne dochody z samych składek to ok. 16 mln dol. - red.). To on przez lata ukrywał księży-pedofilów. Wiedząc o skłonnościach niektórych kapłanów (np. Johna Geoghana, który dopuścił się licznych przypadków molestowania młodych chłopców za co później skierowano przeciwko niemu 84 pozwy sądowe), nie karał ich, a jedynie przenosił do innych parafii. Dzięki temu mogli bezkarnie molestować kolejne dzieci.
Na późniejsze pytania prasy, dlaczego nie przekazywał policji informacji o łamiących prawo duchownych, kardynał odpowiadał: "Nie jestem policjantem, jestem pasterzem".
Law nigdy nie został ukarany przez Kościół. W 2004 mianowano go nawet archiprezbiterem patriarchalnej bazyliki Liberiańskiej w Rzymie. Brał też udział w konklawe 2005, które wybrało papieża Benedykta XVI.
100 mln dol. dla ofiar molestowania
Jak wynikało z raportu prokuratora generalnego stanu Massachusetts, podobną strategię milczenia stosowali także poprzednicy Lawa. Dane budziły grozę: między rokiem 1950 a 2002 działało co najmniej 4,4 tys. księży-pedofilów. Hierarchom Kościoła w USA zarzucono "lekceważenie doniesień o przypadkach molestowania, niedocenianie wagi problemu lub martwienie się głównie o to, by nie nagłaśniać skandalu".
Nawet po publikacjach "Boston Globe" kardynał Law nie chciał zrezygnować z funkcji. Dopiero, gdy skierowano do sądu około 500 pozwów w związku ze szkodami moralnymi, jakie spowodowały nadużycia seksualne, oraz gdy wielu podległych mu księży zbuntowało się, protestując przeciwko jego dalszemu urzędowaniu, podał się do dymisji. A razem z nim czterej biskupi.
Pod koniec 2003 roku następca Lawa - franciszkanin Sean O'Malley - zawarł ugodę z ofiarami pedofilów, na mocy której archidiecezja bostońska zobowiązała się przekazać im ok. 100 mln dol. Było to największe odszkodowanie w historii Kościoła katolickiego w USA.
Przy okazji afery w Bostonie okazało się, że ofiarami księży-pedofilów padły dzieci w całej Ameryce. Do największej liczby przypadków wykorzystywania seksualnego dochodziło w latach 70., 80. i 90. Dopiero po wielu latach pokrzywdzeni odważyli się opowiedzieć o tym głośno. W wyniku protestów amerykańskie diecezje zaczęły wypłacać odszkodowania, które nierzadko przekraczyły możliwości parafialnych budżetów. Część diecezji ogłosiło wówczas bankructwo.
Autor: Agnieszka Kowalska / ŁOs / Źródło: tvn24.pl, Boston Globe
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe