Czy Leonardo DiCaprio w końcu uda się zdobyć Oscara? Był do niego nominowany już pięć razy, statuetki nie zdobył jednak jeszcze nigdy. Na koncie ma za to tuziny pięknych kobiet. Swoją przygodę z aktorstwem zaczynał już jako kilkuletnie dziecko walczące z nerwicą natręctw. Dziś jest jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów w Hollywood, który rocznie zarabia co najmniej kilkadziesiąt milionów dolarów.
DiCaprio po raz pierwszy szansę na Oscara miał w wieku 20 lat - w 1994 roku został nominowany za drugoplanową rolę w filmie "Co gryzie Gilberta Grape'a". Na kolejną nominację musiał czekać 9 lat - dostał ją dopiero w 2005 roku za pierwszoplanową rolę w "Aviatorze".
Wtedy na oscarowej gali towarzyszyła mu ówczesna dziewczyna, supermodelka Gisele Bündchen. - Pomyślałam, że powinnam pójść i wspierać swojego faceta, więc poszłam tam tylko z tego powodu. Nie sądzę, żeby spodziewał się wygranej. (Gdy nie zwyciężył), byłam bardziej zasmucona niż on, bo uważałam, że zasłużył na więcej - opowiadała po ceremonii Gisele.
Dwa lata później aktor ponownie został (tylko) nominowany, również za pierwszoplanową rolę, w filmie "Krwawy Diament".
Teraz ponownie staje do walki o statuetkę. Tym razem dzięki "Wilkowi z Wall Street", gdzie wcielił się w Jordana Belforta, maklera skazanego za wielomilionowe oszustwa.
- Transformacja Leo na potrzeby tego filmu była niezwykła. Podjął wielkie ryzyko. Po raz kolejny udowodnił, że jest najlepszym aktorem swego pokolenia - chwaliła aktora Emma Tillinger Koskoff, producentka "Wilka z Wall Street".
Kopnął matkę, nazwała go Leo
Ale DiCaprio do zdobycia Oscara tak naprawdę trenuje od dziecka. Syn imigrantów - Niemki i Włocha, nazwany na cześć Leonarda da Vinci (będąc w ciąży matka DiCaprio wybrała się do galerii, gdzie podziwiając Mona Lisę, po razy pierwszy dostała kopniaka od znajdującego się w jej brzuchu syna), już jako kilkulatek związał się z showbiznesem. Pomagał fakt, że urodził i wychowywał się w Los Angeles, kilka kroków od Fabryki Snów (z domu matki wyprowadził się dopiero mając 23 lata).
DiCaprio zaczynał od grania w reklamówkach i programach edukacyjnych. Ale w wieku zaledwie pięciu lat został usunięty z obsady programu dla dzieci "Romper Room" za "przeszkadzanie i bycie zbyt uciążliwym" (po latach przyznał, że od dziecka cierpiał na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czyli nerwicę natręctw).
To go jednak nie zraziło i kontynuował swoją przygodę z filmem. - Kochałem naśladować ludzi. Uwielbiałem żarty z rodzicami i tworzenie różnych postaci - mówił w jednym z wywiadów.
"Czułem się jak mięso", czyli efekt Titanica
W wieku 11 lat DiCaprio zdecydował, że chce zostać profesjonalnym aktorem. Gdy poszedł do agenta, ten zażądał, by zmienił imię na "Lenny Williams". - Uważał, że moje jest zbyt "etniczne" i nie będę dostawał zbyt wielu zleceń - wspomina Leo, który oczywiście odmówił. I dodaje: - To na kilka lata pokrzyżowało mi drogę do aktorstwa.
Próbę "przejścia na zawodowstwo" ponowił dwa lata później, tym razem skutecznie. W wieku 13 lat miał już swojego menadżera. Występował w serialach, m.in. "Lassie", "Roseanne" czy "Dzieciaki, kłopoty i my". - Grałem w nich, ponieważ mogłem zaistnieć, poduczyć się warsztatu aktorskiego i zarobić trochę grosza - tłumaczył później swoje niezbyt ambitne wybory.
Mimo to przez lata nie udawało mu się podbić Hollywood. Debiut na wielkim ekranie zaliczył dopiero mając 17 lat - w horrorze "Critters 3". Jednak prawdziwy przełom w karierze Leo nastąpił tuż przed 20-tką, gdy zagrał w filmie "Co gryzie Gilberta Grape'a", po którym został nominowany do Oscara.
I choć wtedy złotej statuetki nie zdobył, wydawało się, że droga do niej będzie prosta. Aktor zdecydował się jednak na przyjęcie kilku niezbyt ambitnych ról - m.in. w "Człowieku w żelaznej masce" (otrzymał "Złotą Malinę"), "Niebiańskiej plaży" (nominacja do "Złotej Maliny"), "Romeo i Julii" czy - jak niektórzy uważają - "Titanicu". I choć dzięki temu ostatniemu stał się rozpoznawalny na całym świecie, przez pewien czas żałował, że zdecydował się zagrać u Jamesa Camerona.
- Chciano ze mnie zrobić drugiego Rudolfa Valentino. Czułem się jak mięso, a nie jak aktor - wspominał. Po latach jednak zmienił zdanie i dziś o "Titanicu" mówi: - Wiem, że nieważne, co jeszcze zrobię, ten film będzie ze mną do końca życia. Dał mi ogromne możliwości jako aktorowi i jest to też całkiem dobry film.
Blondynki, kurtki i ekologia
Po "Titanicu" DiCaprio ugruntował swoją pozycję w Hollywood, a przy okazji próbował zerwać z łatką amanta. Dziś jest jednym z bardziej pożądanych aktorów.
Pożądają go także kobiety i vice versa. Wieczny singiel, zwany "boskim Leo" ma słabość do płci pięknej, przede wszystkim modelek, szczególnie blondynek. Spotykał się m.in. z Bar Refaeli, Anne Vyalitsyną, Anną Jagodzińską, Naomi Campbell (wszystkie były aniołkami "Victoria’s Secret"). Najdłużej był z Gisele Bündchen - bo aż ponad pięć lat. Modelka odeszła, bo - jak pisała prasa - miała już dość czekania na oświadczyny.
Jak przystało na gwiazdę, która ma miliony na koncie i uznawana jest za jedną z lepiej zarabiających w Hollywood (na jego konto w 2012 roku wpłynęło ok. 40 milionów dolarów), aktor jest właścicielem ekskluzywnych posiadłości - jedną z nich, w Malibu, niedawno postanowił wystawić na sprzedaż za 19 milionów dolarów (ok. 57 milionów złotych).
Na pytanie jednego z dziennikarzy o najdroższą rzecz, jaką kupił, odpowiedział: dom dla mamy i obraz Andy’ego Warhola. Przyznaje, że jest fanem... kurtek. - Mam ich zbyt wiele. Nie jestem zbyt wielkim fanem samochodów, prywatnych samolotów, ale mam słabość do kurtek. To tak jak kobiety z butami - jeśli widzę kurtkę i jest odrobinę inna niż ta, które posiadam, muszę ją mieć - opowiada.
Niewiele osób wie, ale DiCaprio to także zagorzały ekolog. Założył fundację (Leonardo DiCaprio Foundation), której zadaniem jest wspieranie zrównoważonego rozwoju. W 2011 stworzył ostrzegający przed globalnym ociepleniem film dokumentalny "The 11th Hour." Sam jeździ autami przyjaznymi środowisku - w tym BMW H7, który napędzany jest na wodór, a w domu ma panele słoneczne. W 2013 roku przekazał 3 miliony dolarów Światowemu Funduszowi na Rzecz Przyrody (WWF) na ratowanie tygrysów w Nepalu.
"Każdy rok bez Oscara coraz bardziej absurdalny"
Czy DiCaprio uda się w końcu zdobyć wyczekiwanego od lat Oscara? Szanse na to ma, bo w tegorocznym wyścigu obstawiany jest jako jeden z dwóch głównych faworytów. Jego największy rywal to znakomity Matthew McConaughey, który do roli umierającego na AIDS Rona Woodroofa w "Witaj w klubie" schudł 20 kilo.
"Z każdym rokiem brak Oscara DiCaprio staje się coraz bardziej absurdalny. Czy jest zbyt dużym przystojniakiem dla głosujących? - pyta magazyn magazyn "Daily Beast". I dodaje: "Akademio, teraz, gdy DiCaprio jest na skraju wielkiej 40-tki, której próg przekracza 11 listopada tego roku, jest czas zrobić to, co należy i uhonorować Oscarem jednego z lepszych aktorów naszego pokolenia, a nie jakąś brzuchatą rolę drugoplanową dekadę później. Jesteś mu to winna".
Jeśli jednak wierzyć bukmacherom, aktor znów będzie musiał obejść smakiem. Obstawiając w zakładach 100 euro na wygraną DiCaprio wygrać można 380 euro, zaś na McConaugheya tylko 130). Rozstrzygnięcie już w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Newsy, ciekawostki o aktorach i samych Oscarach możecie śledzić w naszym specjalnym magazynie Oscary 2014. Zapraszamy też na relację na żywo tvn24.pl z oscarowej gali w nocy z 2 na 3 marca.
Autor: Natalia Szewczak/jk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe