Relacja z gali minuta po minucie - czytaj
- Mark dziękuję. Gdyby nie ty nie stałbym tutaj - tak zaczął swoje podziękowania J. Roy Helland, odbierając Oscara za charakteryzację do filmu "Żelazna dama".
A potem zwrócił się do Meryl Streep, którą na planie filmowym zamieniał wraz z kolegą - Markiem Coulierem - w Margaret Thatcher. - Dziękuję ci, że od 37 lat zapewniasz mi pracę. Jesteś genialna i dzięki temu pracuje mi się tak dobrze - zakończył.
Coulier podziękował aktorce i swojemu tacie i zszedł ze sceny. A Streep z widowni posłała całusa.
Wzięli się za kości
Jak nagrodzeni charakteryzatorzy zmieniali Meryl w Margaret?
Streep przez cały film w górnej części nosa nosiła specjalny silikonowy mostek, który go jej powiększał. - Przejrzeliśmy setki fotografii, żeby się zorientować, jakie cechy charakterystyczne Margaret Thatcher uwypuklić, by aktorkę przemienić w premier Wielkiej Brytanii. I zaczęliśmy od nosa, który naprawdę robi różnicę – opowiada Mark Coulier, współtwórca charakteryzacji do filmu "Żelazna dama".
Coulier, znany charakteryzator i J. Roy Helland, osobisty makijażysta Streep od 30 lat, użyli szeregu sztuczek i technik, by w jak najbardziej naturalny sposób przeobrazić aktorkę. Wzięli się także za... kości.
- Meryl ma bardzo dobrą strukturę kości twarzy. Margaret ma bardziej zaokrągloną buzię. Dlatego policzki Meryl musieliśmy wypełniać silikonem i likwidować wystające kości policzkowe. Streep przez cały film nosi też protezę wypychającą jej dolną szczękę, naśladując niewielką wadę zgryzu Thatcher – wyliczają w "Vanity Fair" autorzy metamorfozy aktorki.
Zadowolona z dodatkowych zmarszczek
Mark Coulier współpracował z rzeźbiarzem Barrie Gowerem, by zrobić odlew rysów Streep i za pomocą maski z włókna szklanego zmieszanego z gumą i innymi miękkimi elementami stworzył jej "nową twarz". Ponieważ film obejmuje sześć dekad (Thatcher ze szkolnych lat gra Alexandra Roach), a główna bohaterka się starzeje, dodatkowym wyzwaniem było zaznaczenie wieku na obliczu aktorki.
63-letnia Streep musiała zagrać 85-latkę. Dorobiono jej nie tylko zmarszczki mimiczne, asymetryczne fałdy nosowo-wargowe, ale także malowano starcze plamy wątrobowe na policzkach i dłoniach. Na nadgarstkach aktorka nosiła elastyczne taśmy, które naciskały na żyły i powodowały puchnięcie rąk, co miało stworzyć wrażenie "starych dłoni". Jak na staruszkę przystało, włosy miała przerzedzone, a pod brodą obwisłą silikonową skórę. Tylko uszy były jej własne, ale zastosowano prostą sztuczkę: by pokazać, że z wiekiem płatki uszu wydłużają się, aktorka nosiła mniejsze kolczyki niż w ujęciach, gdy grała młodszą.
To wszystko wymagało poświęcenia. Meryl, żeby stać się Margaret poddawała się 2,5-godzinnym zabiegom charakteryzatorów, a dodatkowe 45 minut przeznaczała na "postarzenie" rąk.
- Ona jest tak profesjonalna, że była zachwycona wynikami naszej pracy. Śmiem nawet twierdzić, iż jest jedyną aktorką w Hollywood zadowoloną z dodatkowych zmarszczek – mówią charakteryzatorzy.
Wzięli ją za kogoś innego
Przemiana okazała się tak doskonała, że nabrali się sami jej autorzy.
- Wyszliśmy z naszego pokoju na plan zdjęciowy i nagle zobaczyliśmy jakąś starszą panią idącą z działu kostiumów. Wzięliśmy ją za kogoś innego, dopiero po chwili wyrwało się nam: "Wow! To Meryl!". W tym momencie byliśmy pewni, że nasza praca była nie tylko ekscytująca, ale i skuteczna – wspominają.
am//kdj
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA