Choć na jego albumach wychowało się już kilka pokoleń polskich jazzmanów, a filmy ilustrowane jego kompozycjami na stałe weszły do kanonu rodzimej kinematografii, muzyka Krzysztofa Komedy nadal zachwyca świeżością. Można się było o tym przekonać podczas dwudniowego festiwalu twórczości artysty w warszawskim klubie M25.
Postindustrialne wnętrze M25 stanowiło doskonale tło dla muzyki Krzysztofa Komedy. Ze swoimi nieotynkowanymi ścianami i przytłumionym światłem przywodziło na myśl czasy, kiedy polski jazz dopiero walczył o uznanie. Postrzegany był wówczas jako tania, podejrzana muzyka z nocnych klubów, zawierająca pierwiastek kapitalistycznego zepsucia. Właśnie w takich czasach przyszło rozpoczynać Komedzie karierę.
Mistrz w obiektywie Jej niektóre momenty można było w M25 zobaczyć dokładniej na fotografiach mistrza jazzowej fotografii i jednocześnie przyjaciela Komedy - Marka Karewicza. Zaprezentowane na wystawie czarno-białe odbitki pochodziły z prywatnego zbioru fotografa.
Próżno było tu jednak szukać wymuskanych, pozowanych zdjęć Komedy. Były raczej, dalekie od technicznej perfekcji, ale przez to jeszcze bardziej prawdziwe fotki z planów filmowych, koncertów i wspólnych imprez. Zdjęcia robione przyjacielowi przez przyjaciela.
Mistrz klimatu Fotografie Karewicza był jednak jedynie preludium do głównych atrakcji festiwalu, jaką były bez wątpienia pokazy filmowe. Organizatorzy postanowili zaserwować fanom Komedy mniej znane filmy z muzyką mistrza.
W sobotę można było zobaczyć „Zbrodniarza i pannę” Janusz Nasfetera, a w niedzielę „Prawo i pięść” Jerzego Hoffmana - czyli pierwszy i jeden z nielicznych polskich westernów.
Obydwa festiwalowe dni kończyły się projekcjami filmów o jazzmanie. Widzowie zobaczyli dokument „Komeda” Krzysztofa Riege i film „Wybrańcy bogów umierają młodo” Krzysztof Łukowskiego.
Ten drugi obraz to historia życia kompozytora opowiedziana przez jego przyjaciół, m.in. Jerzego Skolimowskiego czy Romana Polańskiego.
Mistrz kompozycji Na festiwalu nie mogło oczywiście zabraknąć także koncertów. Współcześni jazzmani oddali hołd swojemu mistrzowi w dwóch doskonałych występach. W sobotę kompozycje Komedy „wziął na warsztat” Andrzej Jagodziński wraz ze swoim trio. Na scenie wspierali go Lora Szafran i kwartet smyczkowy. Artyści zaprezentowali klasyczne, akustyczne oblicze muzyki Komedy.
Zupełnie inaczej zagrali w niedzielę członkowie projektu „Komeda XXI wieku”. Antymos Apostolis, Piotr Iwicki, Janusz „Yanina „ Iwański”, Milo Kurtis i Marek Pospieszalski zagrali nowocześnie, elektrycznie i bardzo rytmicznie. Najbardziej znane kompozycję Komedy jak „Crazy Girl” czy „Lullaby for Rosemery” zostały przez nich przeniesione w czasie o 30 lat do przodu. Z oryginału pozostały tylko melodie, ale to przecież właśnie one stanowią o wyjątkowości muzyki Krzysztofa Komedy.
Organizatorem Festiwalu była Fundacja Jazz Art.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl, Krzysztof Wiśniewski