Chociaż w branży muzycznej istnieje, od kiedy była nastolatką, to dopiero ubiegły rok przyniósł Charli XCX niewyobrażalny sukces. Wszystko dzięki temu, że trzymała się swojej artystycznej wizji i postanowiła odsłonić przed fanami miękkie podbrzusze. Jej album "Brat" stał się absolutną sensacją lata 2024, a wielu krytyków umieściło go na najwyższych miejscach list najlepszych albumów roku. Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek tego, co jeszcze chce nam pokazać "bachor" z Essex.
Chociaż Charlotte Emma Aitchison (bo tak nazywa się artystka znana jako Charli XCX) przyszła na świat w 1992 roku w angielskim Cambridge, to właśnie w Essex spędziła formacyjne lata swojego życia. Jedyna córka pielęgniarki i stewardessy Shameery oraz przedsiębiorcy i łowcy talentów Jona Aitchisona nie miała łatwo w szkole. Matka Charli pochodzi z muzułmańskiej rodziny z indyjskimi korzeniami, urodziła się w Ugandzie. Ojciec jest Szkotem. Artystka wyróżniała się na tle rówieśników ciemniejszym kolorem skóry oraz kędzierzawymi włosami. Z powodu swojego indyjskiego pochodzenia w środowisku, które w większości było białe, stała się obiektem prześladowań i drwin.
ZOBACZ TEŻ: Charlie XCX z nagrodami Grammy 2025
Pewnego rodzaju ucieczką od trudów była dla niej, jak zapewne dla wielu innych dzieciaków, muzyka. Uwielbiała Spice Girls i Britney Spears. - Była dla mnie jak jednorożec - mówiła o Spears w rozmowie z tvn24.pl w 2017 roku. Wymieniła też amerykańską wokalistkę jako osobę do wymarzonej współpracy.
Rave z rodzicami
Dość szybko postanowiła sama zacząć stawiać pierwsze kroki w biznesie muzycznym. Nie udałoby się to bez wsparcia rodziców, którzy pomogli sfinansować jej pierwszy album. Dzięki pożyczce od nich 14-letnia Charli nagrała pierwszy krążek pod tytułem "14". Wtedy zaczęła umieszczać swoje kawałki na portalu społecznościowym MySpace, który pomógł wielu muzykom we wczesnych latach dwutysięcznych przebić się do szerszej świadomości. Charli została zauważona przez jednego z organizatorów nielegalnych rave'ów w Londynie, który zaprosił ją do współpracy.
Mimo że działalność ta nie była zgodna z prawem, artystka znowu mogła liczyć na pomoc rodziców, którzy zawozili ją na imprezy pod osłoną nocy, a w kilku sami wzięli udział. - Oni są spoko. Oczywiście, wtedy myślałam sobie: "matko, mam 14 lat i chodzę na rave'y z moimi rodzicami, wolałabym być tu sama". Wydawało mi się, że mnie ograniczają. Ale teraz cieszę się, że tam byli. To było naprawdę spoko z ich strony, że przychodzili - wspominała Charli w rozmowie z tvn24.pl w 2017 roku. - Wydaje mi się, że mój tata naprawdę się w to wkręcił. Moja mama trochę się bała - dodała.
Z chodzenia z rodzicami na nocne imprezy żartowała też po latach w amerykańskim programie komediowym "Saturday Night Live", którego odcinek miała okazję poprowadzić w 2024 roku. - Zastanawiacie się, jak namówiłam rodziców, żeby zawieźli mnie na rave? Cóż, po prostu powiedziałam im: "Mam zajęcia z pływania. O 2 w nocy" - mówiła w swoim monologu.
Czas na szukanie siebie i pierwszy przełom
Pod koniec 2008 roku udało jej się oficjalnie wydać dwa single z "14". Kilka lat później już dorosła Charli przeprowadziła się do Londynu, aby uczyć się na tamtejszym uniwersytecie, oczywiście na wydziale sztuki. Dość szybko, bo już na drugim roku, naukę postanowiła porzucić na rzecz kariery.
Chociaż już w 2010 roku podpisała kontrakt płytowy z wytwórnią Asylum Records (wtedy też oddała rodzicom pożyczkę na pierwszą płytę), czuła się zagubiona. Cały czas próbowała się uczyć. Ledwo opuściła undergroundową scenę rave i nienawidziła muzyki popowej - a oczekiwano, że taką właśnie będzie tworzyć. W tamtym momencie życia myślała o nagrywaniu rapu. Potrzebowała przerwy od tworzenia. - Kończyłam wtedy szkołę, dużo bywałam w Los Angeles, gdzie pisałam muzykę. Próbowałam odnaleźć swój styl w pisaniu. Próbowałam zorientować się, kim jestem jako artystka. Dorastałam. Pierwszy raz w życiu byłam w studiu, pierwszy raz w życiu byłam poza domem. Życie w Los Angeles, kiedy jest się tak młodym, bywa czasami samotne. Nie miałam tam żadnych przyjaciół, nie mogłam też za bardzo nigdzie chodzić, wszędzie trzeba tam jeździć. Jednak tak naprawdę cały czas tkwiłam w swoim pokoju hotelowym, co było do niczego - opowiadała we wspomnianej rozmowie z tvn24.pl.
Jej kariera ponownie zaczęła się rozkręcać na początku roku 2011, kiedy pojawiła się gościnnie w utworze Aleksa Metrica "End of the World". To właśnie wtedy postanowiła rzucić szkołę. Wydała nowe single - "Stay Away" i "Nuclear Seasons", które zostały zauważone przez wpływowy serwis muzyczny Pitchfork. Drugi z kawałków trafił na jego listę najlepszych utworów 2011 roku. W tym roku napisała też utwór "I Love It", ale postanowiła go nie wydawać, bo nie pasował do jej stylu. Rok później zainteresował się nim szwedzki duet Icona Pop - na kawałku został jednak wokal Charli w refrenie. Piosenka stała się takim hitem, że przed brytyjską artystką drzwi do sławy otworzyły się już na oścież.
Charli postanowiła wykorzystać moment i po wydaniu kolejnych singli oraz mixtape'a "Heartbreaks and Earthquakes" - w 2013 wypuściła album z prawdziwego zdarzenia - "True Romance". W tym samym roku światło dzienne ujrzał też singiel “Royals” innej młodej wokalistki z ciemnymi, kręconymi włosami, ale z drugiego końca świata - nowozelandzkiej artystki Lorde. Szybko stało się to, co w popkulturze widzimy od dekad - zestawianie kobiet, które są na szczycie ze sobą, i tworzenie między nimi rywalizacji. Widzieliśmy to w latach wczesnych 2000, kiedy na szczycie były Britney Spears i Christina Aguilera. Widzieliśmy porównywanie każdej z nich i wielu innych do Madonny. Tak samo Charli i Lorde były ze sobą zestawiane, porównywane, a nawet - mylone. Jako że to Lorde zalicza większe sukcesy, dla Charli to zestawianie nie jest obojętne, ale o tym, co naprawdę czuła, opowie dopiero po latach. Do jej relacji z Lorde jeszcze wrócimy.
Brytyjka poszła za ciosem i zaledwie rok po "True Romance" wydała krążek "Sucker", który ma nieco ostrzejsze brzmienie niż poprzedni, ale nadal jest przede wszystkim popowy. Charli nagrała, co prawda, album punkowy, ale materiał został ostatecznie wyrzucony i zastąpiony popowym. Po raz kolejny widać, że Charli szuka swojej drogi i stylistyki. W międzyczasie pisze też utwory dla innych - między innymi dla Rihanny czy Gwen Stefani.
Charli pojawia się też jako gość w hitowym kawałku "Fancy" australijskiej raperki Iggy Azalei. To właśnie z tej współpracy, jak również poprzedniej z duetem Icona Pop, jest w tamtych latach znana najbardziej, bardziej niż z własnych singli. Chociaż jej samej też nie brakuje hitów - to właśnie z "Sucker" pochodzą kawałki "Boom Clap" i "Break the Rules". Ale to kolejne lata okażą się mieć największy wpływ na przyszłość artystki.
Odkrycie swojej drogi
W roku 2015 Charli zaprosiła do współpracy Sophie - bardzo szanowaną przede wszystkim w kręgach muzyki alternatywnej i elektronicznej producentkę, songwriterkę i didżejkę. Artystka przybyła na spotkanie z Charli z walizeczką, kwiatami i świeczką. Zamknęły się w pokoju i pracowały ze sobą cały czas, nie widując się z nikim innym, a przy okazji - zaprzyjaźniając.
To właśnie rady Sophie zdały się nadać bieg temu, co Charli naprawdę chciała robić w muzyce - odkryła, a właściwie współtworzyła gatunek, jakim jest hyperpop. Przyznawała w wywiadach, że nigdy wcześniej nie słyszała takiej muzyki ani takiej produkcji, jak również żadne dźwięki nigdy wcześniej nie sprawiały, że tak bardzo chciało jej się tańczyć.
W tym samym roku zaprezentowała singiel "Vroom Vroom", który wyraźnie odznaczał się stylistycznie od jej poprzednich utworów. Kolejne wydawane kawałki, między innymi hit "Boys" z 2017 roku, miały zapowiadać jej trzeci album. Cały materiał wyciekł jednak do sieci przed premierą, a Charli postanowiła nagrać krążek od nowa.
W 2016 roku wokalistka zapowiedziała utworzenie wytwórni Vroom Vroom Recordings, która miała zajmować się popem eksperymentalnym, a "Vroom Vroom" zostało wydane również jako EP-ka. Do stałych współpracowników Charli dołączył brytyjski producent A.G. Cook.
Chociaż krytycy byli podzieleni, nowy styl i utwory zyskały wielu fanów. - Chcę robić muzykę, do której możesz tańczyć w klubie, ale możesz też do niej płakać - deklarowała wtedy sama Charli w rozmowie z tvn24.pl.
2018 rok to kolejna kluczowa znajomość w karierze Charli - wydała singiel "1999" wspólnie z wokalistą Troye Sivanem, z którym współpracuje do dziś. Poznali się wcześniej w kuchni na jednej z domówek artystki w LA, które miały w środowisku reputację legendarnych. "1999" to pierwszy numer, który miał się pojawić na jej nagranym od nowa albumie o tytule "Charli". Ukazał się on w 2019 roku.
Chociaż jej muzyczna droga zdawała się być już sprecyzowana i Charli odnosiła sukcesy, to gigantyczny sukces w głównym nurcie był blisko, ale wciąż niewystarczająco blisko. Nie przyniosły go również kolejne albumy - wydany na początku pandemii "How I'm Feeling Now" nagrany w sześć tygodni lockdownu oraz "Crash" z 2022 roku. Charli osiągnęła już jednak status artystki kultowej, którą otaczają oddani fani - nazywani są The Angels, czyli Anioły. Wielu z nich to przedstawiciele społeczności LGBTQ, której nieraz dziękowała za wsparcie w swojej karierze.
W 2021 roku, próbując obejrzeć dokładniej księżyc z budynku w Atenach, Sophie spada z dachu, a potem umiera w szpitalu. Śmierć przyjaciółki miała silny wpływ na Charli, ale nie od razu zmierzyła się z tym w swojej sztuce. Na to przyjdzie czas.
Brat summer
Przygotowując swój ostatni jak na razie album, Charli postanowiła postawić na swoim i nie iść na jakiekolwiek kompromisy. "Musicie zrozumieć moją wizję. To jest globalne. Zapewnię rozmach" - zadeklarowała osobom współpracującym z nią nad kolejnym albumem. "Anioły są gotowe i czekają. To ten moment" - dodała w swoim opisie konceptu albumu. Zapowiedziała również, że kluczowe będzie połączenie sztuki niskiej i wysokiej, wymieszanie awangardowego chaosu z celebrycką kulturą głównego nurtu. "Nie ma żadnego wyjaśnienia tego, co robię. Odpowiedź zawsze brzmi: 'Bez komentarza'. Musimy kultywować pożądanie, chaos i zniszczenie" - zapowiedziała artystka. Na wczesnym etapie opisała też, jak ma wyglądać okładka. "Okropna, arogancka i odważna" - napisała. "Niektórzy ludzie będą jej nienawidzić" - dodała.
To wszystko jednak działo się za kulisami i o tych deklaracjach dowiedzieliśmy się dopiero później. Na zewnątrz marketing nowego albumu opierał się głównie na tajemnicy, spontaniczności i narastającej ekscytacji. Wszystko zaczęło się od występu artystki na kultowej imprezie organizowanej przez Boiler Room w 2024 roku. Nie był to jej debiut jako didżejki na tym wydarzeniu, ale ten był przełomowy. Set zatytułowany PARTYGIRL miał miejsce 22 lutego na Brooklynie i wzbudził największe zainteresowanie w historii tej imprezy. Z 37 tysięcy chętnych wpuszczonych zostało 400 osób. Gościnnie pojawili się między innymi znani ze współpracy z Charli A.G. Cook, narzeczony wokalistki George Daniel (który sam jest producentem i muzykiem, między innymi w zespole The 1975), Easyfun, ale także uwielbiane w mediach społecznościowych Addison Rae czy Julia Fox. Set Charli z miejsca stał się legendarny, tysiące osób umieszczają go w mediach społecznościowych, a jego najważniejszym elementem były na pewno zaprezentowane po raz pierwszy fragmenty nowych kawałków z nadchodzącego albumu "Brat".
Jak przyznawała sama Charli, w tym przypadku zaczęła tworzenie albumu od wymyślenia sposobów na jego promocję - to coś, czego może zabrakło w przypadku jej poprzednich krążków. Oprócz stopniowego wypuszczania singli podczas setów i występów, serwowała fanom wyraziste i oddające ducha albumu teledyski - w tym ten do piosenki "360" pełen tak zwanych it girls, czyli dziewczyn, które kreują trendy.
2 maja zapostowała w platformie X jedynie czas i adres w Nowym Jorku. Na miejscu rzesza fanów zastała wielką ścianę pomalowaną na charakterystyczny limonkowy kolor. Charli pojawiła się na dachu czarnego SUV-a, puszczając muzykę i tańcząc razem z zebranymi na miejscu ludźmi. Zdjęcia z imprezy niespodzianki obiegły media społecznościowe. Przed premierą albumu na ścianie pojawiały się fragmenty tekstów, aż w końcu można było na niej zobaczyć tytuł "Brat", zapisany prostą, lekko rozmytą czcionką, małą literą, dokładnie tak jak na okładce albumu, który wydany został 7 czerwca.
Od tamtej pory ściana, nazywana "brat wall", była przez kilka tygodni jednym ze sposobów na komunikację z fanami - zmieniała kolory, a także pojawiały się na niej tajemnicze napisy, w tym pseudonim jej rywalki sprzed lat - Lorde. Ostatnią wiadomością na ścianie było zwykłe "ok, bye!".
Prosta identyfikacja graficzna, która w założeniu miała być odrzucająca i "boląca w oczy" (co ciekawe, Charli twierdzi, iż ma niezdiagnozowaną synestezję, czyli odbieranie bodźców więcej niż jednym zmysłem, i - jak mówiła - "nienawidzi muzyki, która jest zielona"), stała się viralem. Charli w "Vogue Singapore" tłumaczyła, że zaczęła się zastanawiać nad tym, jak fani roszczą sobie prawa do "posiadania" ciał i wizerunków artystek tak bardzo, że oczekują ich zdjęcia na każdej płycie. Na X nazwała taką praktykę "mizoginistyczną i nudną".
O zwykłym, zdawałoby się, napisie na zielonym tle huczał cały internet, zanim album ujrzał światło dzienne. Zdjęcia profilowe w mediach społecznościowych stały się klonami zapisanymi "bratową" czcionką, a Charli poddała "bratyfikacji" również poprzednie okładki swoich albumów w Spotify.
"Brat" szybko piął się na najwyższe miejsca list najlepiej ocenianych albumów. W serwisie Metacritic ma wynik najwyższy spośród wszystkich albumów wydanych w 2024 roku i plasuje się pośród 20 najlepszych albumów w historii serwisu. Towarzysząca albumowi hedonistyczna filozofia, apel, aby nie przejmować się opinią innych, szybko znalazły miliony zwolenników na całym świecie. Charli stała się królową lata 2024, które nazwano "brat summer".
Wrażliwe wnętrze królowej imprezy
W rozmowie z "Variety" Charli wyznała, że tytuł albumu był zainspirowany przemyśleniami na temat tego, czemu ludzie zachowują się źle, są trudni - angielskie słowo "brat" oznacza bowiem po prostu "bachora". "Myślę, że jest tak dlatego, że ludzie czasami nadmiernie rekompensują w ten sposób niepewność, poczucie dyskomfortu i sądzę, że jedno i drugie do siebie pasuje" - mówiła artystka. Dodała, że jej brak pewności siebie nie wynika ze sposobu, w jaki tworzy, a opiera się na tym, jak wygląda czy jak czuje się w pokoju pełnym ludzi. "Czuję, że jestem niewystarczająco dobra, czuję się jak wyrzutek" - powiedziała. Jej zdaniem ludzie często nie są w tym szczerzy, a zewsząd bombardowani jesteśmy standardami piękna, które podtrzymujemy za pomocą telefonów. "Ciągle patrzymy na siebie - trudno nie myśleć o sobie jak o towarze" - stwierdziła Charli w jednym z wywiadów. Stąd sama postanowiła namawiać ludzi, aby więcej myśleli o sobie niż o opinii innych na swój temat.
Stylistycznie Charli niejako zatoczyła koło - album nawiązuje silnie do kultury rave, w której zaczynała karierę jako nastolatka. "Brat" to jednak nie tylko hitowe, agresywne, bogate w mocny bas i doskonale wyprodukowane kawałki oraz Charli pozująca na niezniszczalną i ikoniczną "party girl", która jest wszędzie. Im głębiej w niego wchodzimy, tym bardziej Charli otwiera przed nami zakamarki swojej duszy i lęki, które, podobnie jak na albumie, skrywa pod warstwą przebojowości. Z bezpośrednimi tekstami z "Brat" bardzo łatwo się utożsamić.
Viralowy hit "Apple" mówi chociażby o relacji z matką i przekazywanych z pokolenia na pokolenie problemach. Rozwiązanie pokoleniowych traum może być dla niej szczególnie ważne, bo jak śpiewa w "I think about it all the time" znalazła się na rozdrożu, kiedy jednocześnie boi się o swoją karierę, ale marzy o dziecku i obawia się, że kiedyś na taką decyzję będzie za późno. Znajdziemy tu balladę "So, I", która opowiada o śmierci Sophie - Charli wyraża żal, że bała się do niej zbliżyć, bo nigdy nie czuła się wystarczająco dobra i sabotowała relację przez swoją niepewność. Niepewność, lęki, zbytnie analizowanie każdej sytuacji i poczucie niedopasowania są tu zdecydowanie tematem przewodnim - zarówno te w relacjach rodzinnych, romantycznych, biznesowych, ale przede wszystkim - przyjacielskich, między kobietami. W rozmowie z "Guardianem" Charli tłumaczyła, że relacje damsko-damskie są bardzo skomplikowane i wielowarstwowe. "Możesz kogoś lubić i nie lubić jednocześnie, możesz bawić się najlepiej w życiu z kimś w klubie, ale w ogóle nie być z tą osobą blisko" - dodała.
W tej kategorii mamy na "Brat" dwie bardzo ważne piosenki - "Sympathy is a knife" oraz "Girl, so confusing". W "Sympathy is a knife" Charli opowiada o zazdrości o sukces innej artystki (fani podejrzewają, że chodzi o Taylor Swift, którą supportowała w 2018 roku). Szczerze śpiewa o tym, że wie, że nigdy nie będzie taka jak ona i nie chce sztucznie się uśmiechać, kiedy ją spotyka, a z drugiej strony - nie wie, czy sympatia tej osoby wobec niej jest szczera. Zaznacza jednak, że uczucia te wynikają z jej własnych lęków, niepewności i tworzonych w głowie narracji, niechęci do przebywania w towarzystwie i sytuacjach, które pobudzają w niej poczucie niskiej wartości. Wielu fanów w tak opisanej "spirali myśli" odnajduje to, co sami niejednokrotnie czują.
Jednak to "Girl, so confusing" sprawiło, że "Brat" stało się albumem naprawdę rewolucyjnym. Kiedy utwór pojawił się w serwisach streamingowych, spekulacjom na temat tego, o kim opowiada, nie było końca. Najbardziej prawdopodobna wydawała się jednak Lorde. Charli śpiewa w utworze o dziewczynie, z którą ma dziwną relację. Jest ona podszyta zazdrością, ale też tworzeniem w głowie narracji o sobie nawzajem. Dochodzi między nimi do niezręcznych spotkań odwoływanych na ostatni moment, niedopowiedzeń. Wokalistka zastanawia się nad tym, czy ta znajomość jest szczera i czy aby na pewno mamy w ogóle o czym rozmawiać. "Czasami myślę, że może mnie nienawidzisz, czasami myślę, że może to ja cię nienawidzę" - śpiewa. Mowa jest też o tym, że Charli i bohaterka są do siebie fizycznie podobne - mają takie same włosy, a ludzie często je mylą. Artystycznie jednak są zupełnie odmienne. Z jednej strony wyznania Charli były traktowane jako szczere i bliskie temu, jak często wyglądają relacje młodych kobiet, z drugiej część osób odbiera "Girl, so confusing" jako diss track, czyli utwór, który ma kogoś zaatakować, koleżankę po fachu.
Okazało się jednak, że napis "lorde" na ścianie w Nowym Jorku był zapowiedzią jednego z pierwszych remiksów utworów z "Brat" - "Girl, so confusing" z udziałem samej Lorde. Charli zaprosiła koleżankę do napisania swojego wersu do utworu. "Szczerze, zabrakło mi słów, kiedy obudziłam się i zobaczyłam głosówkę od ciebie. Powiedziałaś mi o tym, co czujesz i żebyśmy dogadały się w remiksie" - zaczyna swój fragment nowozelandzka wokalistka. I cała jej część utworu to właśnie brutalnie szczere wyznanie - o tym, jak od dziecka ścierała się ze społecznymi oczekiwaniami jako kobieta, walczyła z własnym ciałem, głodziła się, a potem bała się być na zdjęciach, kiedy przybrała na wadze i z powodu własnych niepewności, lęków, nienawiści do samej siebie i zazdrości o sukces Charli odwoływała kolejne spotkania. "Ani przez moment nie pomyślałam, że mój głos był w twojej głowie" - wyznaje. "Uwierzyła w moje projekcje i teraz totalnie to rozumiem, zapomniałam, że wewnątrz tej ikony wciąż jest młoda dziewczyna z Essex" - śpiewa Lorde, zwracając uwagę na to, jak nasze zachowania nieświadomie mogą wpływać na innych. Na koniec wokale dziewczyn się łączą, aby wspólnie triumfalnie odśpiewać, że czas zakończyć konflikt, który został sztucznie wytworzony przez przemysł fonograficzny.
W ten sposób z utworu, który podejrzewano o bycie diss trackiem, powstała jedna z najbardziej szczerych kolaboracji w historii muzyki z mocnym przekazem o tym, jak bardzo trudno jest być młodą kobietą. Charli przyznała w wywiadach towarzyszących "Brat", że kiedy pojawił się singiel "Royals", była zazdrosna i miała dużo myśli o tym, że to ona mogłaby być na miejscu Lorde. Dodawała jednak, że często łączymy zazdrość z brakiem wsparcia między kobietami, a dla niej można doświadczać tego uczucia i jednocześnie być dobrą osobą, która wspiera inne dziewczyny.
Remiks "Girl, so confusing" został wyróżniony przez liczne media muzyczne, ale nie to jest jego największym sukcesem. Najważniejsze jest to, że mnóstwo na dziewczyn na całym świecie napisało do swoich koleżanek: "Cześć, usłyszałam utwór Charli i Lorde i pomyślałam, że powinnyśmy się dogadać…".
Brat forever
Szybko okazało się, że "Girl, so confusing" to tylko początek całej serii remiksów, które były zapowiadane przez pojawiające się w różnych miejscach plakaty z imionami bądź pseudonimami poszczególnych artystów zaangażowanych w projekt. Zapisanych oczywiście w "brat" stylu.
Ostatecznie zostały one wydane jako nowy album "Brat and it’s completely different but also still brat" w październiku 2024 roku. Każdy z utworów z "Brat", plus kilka dodatkowych, które zostały w międzyczasie opublikowane w ramach wydania bonusowego "Brat and it’s the same but there’s three more songs so it’s not", pojawił się na nim z udziałem jednego bądź kilku muzycznych gości. Wśród zaproszonych muzyków znaleźli się między innymi: Julian Casablancas, Ariana Grande, Caroline Polachek, Bon Iver, Billie Eilish, czy Robyn. Na jednym z utworów wokale dodał również wieloletni przyjaciel Charli Troye Sivan, z którym następnie ruszyła we wspólną trasę koncertową “Sweat”. Na albumie z remiksami Charli jeszcze bardziej pogłębia tematykę z "Brat". Do tych samych tematów odnosi się z nowej perspektywy - osoby, która osiągnęła gigantyczny sukces komercyjny.
Nie da się ukryć, że Charli XCX zawładnęła zbiorową świadomością w ubiegłym roku, a fenomen "brat summer" przeniknął do popkultury i świata pozamuzycznego. Pojawił się nawet w kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Kiedy Charli zatweetowała, że "Kamala jest brat", sztab Harris prędko wykorzystał to w swoich mediach społecznościowych. Pod sukces Charli próbowały podpiąć się liczne marki i osobistości, a ona sama została nazwana jedną z najbardziej wpływowych kobiet 2024 roku przez "Financial Times" i nominowana do ośmiu statuetek Grammy. Słowo "brat" zostało słowem roku Collins English Dictionary, zaś "Forbes" uznał "brat summer" za jeden z najważniejszych momentów w popkulturze w 2024 roku. Słowo "brat" zauważył nawet “"National Geographic", próbując wybrać najbardziej "brat" postacie z historii - na listę trafiły między innymi Kleopatra i George Sand.
Pomiędzy kolejnymi muzycznymi projektami Charli poświęciła się również branży filmowej - pod koniec lata na kilka tygodni odwiedziła Polskę, gdzie brała udział w zdjęciach do filmu "Erupcja". Oprócz artystki w jednej z głównych ról ma pojawić się polska aktorka Lena Góra. Razem ze studiem A24 Charli pracuje też nad obrazem opartym na swoim własnym pomyśle o tytule "The Moment".
Jej fenomenu będziemy mogli doświadczyć już niedługo w Warszawie - 31 maja po raz kolejny odwiedzi Polskę, aby zagrać na Orange Warsaw Festival.
Sama Charli nie staje w miejscu. Wygląda na to, że "brat summer" to nie koniec, a przed nami "brat autumn", "brat winter", "brat spring", a potem "brat forever".
Źródło: tvn24.pl, Vogue, Variety, Guardian, Pitchfork, wikipedia
Źródło zdjęcia głównego: DAVID SWANSON/PAP