Sprawa Kevina Spacey'ego rozpoczęła proces odczarowywania i dochodzenia prawdy względem tych wszystkich sytuacji przemocowych, o których przez lata milczano. Należałoby zastanowić się, czy ta akcja #MeToo nie poszła za daleko - powiedział w TVN24 Janusz Wróblewski, dziennikarz filmowy "Polityki". Mówił też, że Spacey "był jednym z najbardziej znienawidzonych i poszkodowanych aktorów, których dotknął ostracyzm".
Amerykański aktor Kevin Spacey został w środę uznany przez sąd w Londynie za niewinnego dokonania przestępstw seksualnych. 64-letni Spacey oskarżony był o 12 przestępstw natury seksualnej, których miał się dopuścić wobec czterech mężczyzn.
O uniewinnionym aktorze mówił w czwartek w TVN24 Janusz Wróblewski, dziennikarz filmowy "Polityki". - Kevin Spacey był twarzą wieloletniego procesu zwanego jako #MeToo. On był jedną z pierwszych osób oskarżonych, w ogóle był pierwszym mężczyzną oskarżonym o to, że ma kontakty seksualne i stosuje przemoc seksualną wobec mężczyzn - powiedział.
Jak dodał, sprawa Spacey'ego "rozpoczęła cały proces odczarowywania i dochodzenia prawdy względem tych wszystkich sytuacji przemocowych i nieszczęść, krzywdy, zwłaszcza kobiet, o których przez lata milczano".
- I teraz mamy sytuację, w której należałoby zastanowić się, czy ta akcja #MeToo nie poszła za daleko, nie działała tendencyjnie i nie przypominała w pewnych przypadkach sądu kapturowego. Nie w każdym przypadku, ale w niektórych przypadkach jest ta refleksja. Podkreślam, w niektórych przypadkach, gdzie ofiary nie były uczciwe w tym sensie, że wykorzystały sytuację, która wymagała od społeczeństwa określonej postawy - mówił Wróblewski.
"Był jednym z najbardziej znienawidzonych i poszkodowanych aktorów"
Dziennikarz wskazywał też, jaka była "cena", którą Spacey zapłacił za proces. - W momencie, kiedy dowiaduje się o tym świat, on jest gwiazdą serialu "House of Cards", gdzie gra takiego przebiegłego, bardzo skutecznego polityka. Szykuje się kolejna odsłona "House of Cards" i on już w tej odsłonie się nie pojawia - przypominał.
- Można powiedzieć, że był jednym z najbardziej znienawidzonych i poszkodowanych aktorów, których dotknął ostracyzm. Kiedy pojawiły się oskarżenia ze strony Antony'ego Rappa, pierwszego człowieka, który oskarżył Spacey'ego, Frank Underwood, czyli postać grana przez Spacey'ego w "House of Cards", został natychmiast uśmiercony pozaekranowo i serial dobiegł końca - opowiadał Wróblewski.
Jak mówił, "żeby zrozumieć wagę tego ciosu, należy podkreślić, że w zasadzie była to jedyna jego rola w latach dwutysięcznych, którą on kontynuował. Stworzył kreację, którą wszyscy identyfikowali, która stała się ikoniczna, którą wymieniano jako nieomal emblematyczną dla naszej epoki".
Źródło: TVN24