|

Tolkien, Hamlet i queerowa ikona. "Jestem szczęśliwy, że w mojej karierze pojawił się Gandalf"

"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
Źródło: KinoMaestro.pl

Zdobył świat jako Gandalf, chociaż swoimi dokonaniami już wcześniej zapisał się w historii brytyjskiej kultury. Jako aktor i jako aktywista na rzecz praw osób LGBTQ+. - Powrót do Nowej Zelandii byłby czymś wspaniałym, ale nie zamierzam czekać, aż to się wydarzy - mówi Ian McKellen w ekskluzywnej rozmowie z tvn24.pl. Aktora można zobaczyć w ramach limitowanej liczby pokazów kinowych "Hamleta" w reżyserii Seana Mathiasa. - Pomysł na "Hamleta" wiązał się z tym, że będący po osiemdziesiątce Ian zagra główną rolę - wyjawia Mathias.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Ian McKellen jest żyjącą legendą - i nie ma w tym ani krzty przesady. Jego życie, kariera artystyczna czy zaangażowanie społeczne stanowią źródło dla kilku, jeśli nie kilkunastu scenariuszy filmowych, serialowych czy też tekstów scenicznych. Świat pokochał go jako Gandalfa w trylogii Petera Jacksona "Władca Pierścieni" na podstawie J.R.R. Tolkiena. I jako jedyny z całej obsady tej trylogii otrzymał nominację do Oscara w kategorii aktorskiej. Co ciekawe, McKellen i Cate Blanchett to jedyna dwójka aktorów, która zagrała we wszystkich sześciu ekranizacjach Tolkiena, wyreżyserowanych przez Jacksona (trylogia "Władca Pierścieni" oraz trylogia "Hobbit").

Wiele wskazuje na to, że po ponad 10-letniej przerwie McKellen znów wcieli się w postać Gandlafa. W maju tego roku studio Warner Bros. (będące częścią grupy Warner Bros. Discovery, która jest również właścicielem tvn24.pl) poinformowało, że ruszyły prace nad dwoma kolejnymi filmami z serii "Władca Pierścieni", a w gronie producentów znaleźli się twórcy pierwotnej trylogii Peter Jackson, Fran Welsh oraz Philippa Boyens (zdobywcy Oscara za scenariusz do "Władca Pierścieni: Powrót króla"). Czy faktycznie McKellen ponownie pojawi się na wielkim ekranie jako Gandalf, okaże się w najbliższych miesiącach.

Ian McKellen jako czarodziej Gandalf
Ian McKellen jako czarodziej Gandalf
Źródło: Warner Bros

Natomiast Gandalf to tylko jeden z licznych wątków w życiorysie McKellena, który od dekad uznawany jest za następcę wielkiego Laurence'a Oliviera - jednego z najwybitniejszych brytyjskich aktorów w historii. Karierę aktorską rozpoczął jako dziewięciolatek, występując w szkolnych przedstawieniach, realizowanych m.in. przez swoją starszą siostrę Jean. Pokochał scenę całym sercem, szczególnie repertuar szekspirowski. W 1958 roku 18-letni Ian McKellen zdobył prestiżowe stypendium na St. Catharine's College Uniwersytetu w Cambridge. W ciągu trzech następnych lat McKellen zagrał w 23 sztukach. To właśnie w tym czasie - pomimo młodego wieku - miał okazję współpracować z czołowymi ówczesnymi reżyserami teatralnymi, co wywarło ogromny wpływ na jego dalszą karierę.

Przełomową w jego dorobku była tytułowa rola w Szekspirowskiej sztuce "Ryszard II" w reżyserii Richarda Cottrella w 1969 r. W połowie lat 70. był już jednym z najbardziej cenionych aktorów teatralnych. Postanowił wówczas podbić nowojorski Broadway oraz Hollywood, jednocześnie tworząc kolejne pamiętne role w brytyjskim teatrze, główne z repertuaru szekspirowskiego. W największym skrócie: McKellen zachwycił Broadway między innymi rolą Salieriego w "Amadeuszu", za którą nagrodzony został Tonym - teatralnym odpowiednikiem Oscara w USA. Jego filmowa kariera nabrała rozpędu w latach 90. 

McKellen jest nie tylko tytanem współczesnego teatru, kina i telewizji. Z końcem lat 80., jako prawie 50-letni gwiazdor światowego teatru i kina, w jednej z audycji radiowych oświadczył publicznie, że jest gejem. Chociaż kwestia jego orientacji psychoseksualnej nie była tajemnicą w jego otoczeniu, to nigdy wcześniej nie zebrał się na otwartość w tej sprawie, tłumacząc, że nie ma ochoty na politykowanie. Zmienił decyzję, gdy rząd Margaret Thatcher przeforsował ustawę znaną jako Section 28, która zobowiązywała lokalne władze w Anglii, Irlandii Północnej, Szkocji oraz Walii do przestrzegania zakazu promocji homoseksualności oraz wykazywania akceptującej postawy dla homoseksualności, która zdaniem ustawodawców była zagrożeniem dla tradycyjnej rodziny. Co ciekawe, po latach Thatcher wyznała, że jedną z ostatnich rzeczy, jakie zrobiła, będąc premierą Wielkiej Brytanii, było zarekomendowanie McKellena do pasowania na rycerza przez królową Elżbietę, co stało się w 1991 r.

W 1989 roku wspólnie z grupą postaci brytyjskiej kultury i mediów założył organizację charytatywną Stonewall, która początkowo miała na celu lobbowanie przeciwko wprowadzeniu Section 28. Z czasem Stonewall stała się największą europejską organizacją, działającą na rzecz równego egzekwowania praw człowieka wobec osób LGBTQ+. 

Ważną postacią w życiu i karierze McKellena jest aktor, reżyser i pisarz Sean Mathias - prywatnie były wieloletni partner McKellena. Poznali się pod koniec lat 70. Połączyła ich nie tylko więź romantyczna, ale również pasja do sztuki. Chociaż w 1988 roku zakończył się ich związek, to przetrwała przyjaźń i chęć współpracy. Mathias swoją karierę rozpoczął jako aktor w drugiej połowie lat 70. Miał zaledwie 21 lat, gdy zagrał w klasyku wojennym "O jeden most za daleko" Richarda Attenborougha z 1977 roku.

W tym samym czasie coraz mocniej zaczął skupiać się na pisaniu. Jako początkujący reżyser teatralny w 1989 roku sięgnął po słynną sztukę Martina Shermana "Piętno", nawiązującej do prześladowań osób homoseksualnych w nazistowskim Berlinie. Spektakl miał być jednorazowym projektem, w ramach zbiórki na rzecz grupy Stonewall. Projekt okazał się sukcesem, który zagrano wielokrotnie. W 1997 roku w Cannes premierę światową miał fabularny debiut reżyserski Mathiasa, którym była ekranizacja "Piętna". Główne role zagrali: Clive Owen, Ian McKellen, Mick Jagger, Rupert Graves, Jude Law czy Lothaire Bluteau.

Przez kolejne dekady Mathias współpracował z prestiżowymi teatrami w Londynie, Nowym Jorku, Waszyngtonie, Kapsztadzie, Sydney czy Los Angeles. Przez kilka ostatnich lat związany był z Theatre Royal w Windsorze. To właśnie we współpracy z tym ostatnim stworzył wyjątkową wersję Szekspirowskiego "Hamleta" z McKellenem w roli tytułowej. Obok niego w obsadzie znaleźli się wybitni przedstawiciele brytyjskiej sceny: Francesca Annis, Steven Berkoff, Frances Barber czy Jonathan Hyde. 

Hamlet
"Hamlet" reż. Sean Mathias
Źródło: KinoMaestro.pl

Na czym polega wyjątkowość tego właśnie "Hamleta"? To doświadczenie teatru, który jest filmem, a nie filmowym zapisem spektaklu scenicznego. To coś w rodzaju filmu, w którym czuje się teatralną atmosferę. Wykorzystując fakt, że w czasie lockdownu teatry były zamknięte, Mathias wykorzystał przestrzenie budynku Theatre Royal, by na nowo przyjrzeć się przesłaniu jednej z najsłynniejszych sztuk Szekspira.

"Hamlet" Seana Mathiasa nie trafił jednak do regularnej kinowej dystrybucji. A szkoda, bo 85-letni McKellen wcielający się w postać dwudziestoparoletnią, jest wybitny w pełnym znaczeniu tego słowa. Mogłoby się wydawać, że z "Hamleta" nie da się już nic nowego odczytać. Nic bardziej mylnego. Mathias, pozostając wierny językowi używanemu przez Szekspira, odczytuje tę historię na nowo. Robi to w przejmujący i zaskakujący sposób.

"Hamlet" pojawi się w wybranych polskich kinach w limitowanej liczbie pokazów. Firma KinoMaestro.pl, która w naszym kraju projekt dystrybuuje, w komunikacie prasowym zaznacza: "mamy dostępną wersję dla szkół z wideoprelekcją i materiałami edukacyjnymi". Natomiast ci, którym uda się zdobyć bilety na kinowe pokazy "Hamleta", zobaczą również towarzyszący filmowi wywiad z Ianem McKellenem oraz Seanem Mathiasem.

Sean Mathias i Ian McKellen
Sean Mathias i Ian McKellen
Źródło: Getty Images Europe

Tomasz-Marcin Wrona: Panie McKellen, jest pan zaliczany do najwybitniejszych aktorów szekspirowskich wszech czasów. Natomiast światową sławę przyniosła panu rola Gandalfa w ekranizacjach prozy Tolkiena. Co pan czuje w związku z tym częstym skojarzeniem?  

Ian McKellen: Cóz, tak po prostu już jest, prawda? Zaczynałem grać dawno temu. Należałem do zespołu teatralnego na prowincji. Wystawialiśmy różne spektakle co dwa, trzy tygodnie. Czasem były to teksty Szekspira, czasem coś nowoczesnego, a czasem była to nowa sztuka. Nie miało to dla nas znaczenia, czy sięgamy po coś bardzo popularnego, czy zupełnie nieznanego. Natomiast zawsze zależało mi na tym, żeby być dobrym aktorem, a nie aktorem, który jest dobry w jednej konkretnej rzeczy.  

Jestem szczęśliwy, że Gandalf pojawił się przez przypadek i dość późno w mojej karierze. Być może wówczas byłem gotów na tę rolę. Oczywiście, nie uważam, żeby Tolkien był czymś mniej wartościowym niż Szekspir. To coś zupełnie innego i w ogóle nie przejmuję się tym, że Tolkien przyciąga większą publiczność.  

Kilka tygodni temu powiedział pan: "jeśli tylko to będzie zależeć ode mnie, nie pozwolę nikomu innemu założyć spiczastego kapelusza i tej brody". Czy to znaczy, że z entuzjazmem wróci pan do roli Gandalfa?

Zobaczymy. Zanim podejmę decyzję, muszę zobaczyć scenariusz, kalendarz zdjęciowy i poznać więcej szczegółów. Natomiast teraz myślę, że byłoby świetnie znowu zagrać Gandalfa. Ta postać przypomina mi bardzo przyjemny okres w moim życiu spędzony w Nowej Zelandii, bardzo mi się tam podobało.  

Ewentualny powrót do Nowej Zelandii byłby czymś wspaniałym, ale nie zamierzam rezygnować ze wszystkiego i czekać, aż to się wydarzy. Ale myślę, że jeśli to faktycznie się wydarzy, będę szczęśliwy z udziału w tym projekcie.

ian cue1
Ian McKellen o tym, czy ponownie zagra Gandalfa
Źródło: tvn24.pl

Czy kiedykolwiek postrzegał pan Gandalfa jako postać szekspirowską?  

Nie, w Gandalfie nie ma nic szekspirowskiego. Szekspir tworzył w XVI wieku i skupiał się na dramatach. Tolkien natomiast był prozaikiem. Nie widzę między nimi żadnych podobieństw.  

Zdaję sobie sprawę, że wiele osób traktuje twórczość Szekspira jako przesadnie dramatyczną, wyolbrzymioną i po trosze fantastyczną. Jestem daleki od takiego postrzegania. Dramaty takie jak "Hamlet" są o prawdziwych ludziach, w prawdziwych sytuacjach. Oczywiście, te historie opisane są wyjątkowym językiem, ale sam "Hamlet" jest bliższy prawdziwemu życiu niż cokolwiek, co napisał Tolkien.  

Ian McKellen
Sir Ian McKellen w zabawny sposób zapowiada sztukę "Mother Goose". Wideo archiwalne, z 2022 roku

Po 50 latach ponownie wciela się pan w postać Hamleta. Jest to rola określana jako jedna z najtrudniejszych w historii teatru. Zgodził się pan bez żadnych wątpliwości? 

Nie sądzę, żeby to była jedna z najtrudniejszych ról teatralnych. Teraz myślę o niej jako jednej z najłatwiejszych. Jest to tekst, który łatwo dostosować do doświadczeń osoby, która wciela się w Hamleta. Każdy z nas czuł się w młodości nieszczęśliwy, tym samym młody aktor bądź aktorka, wnosząc własną osobowość, łatwo może nawiązać więź z Hamletem.  

Wspólnie z Seanem pracowaliśmy przy wielu mniejszych bądź większych projektach. Gdy jeden z nas przychodzi z pomysłem, drugi traktuje go poważnie. W tym przypadku Sean namawiał mnie chyba rok, prawda?  

Sean Mathias: To prawda, przez rok odmawiałeś i pytałeś dlaczego.  

IM: A ty przez rok odpowiadałeś... 

SM: "Dlatego". Po prostu. Nie opowiadamy, co stało za tym "dlatego", ponieważ są to nasze prywatne kwestie. Tak czy inaczej minął rok nim, udało mi się go przekonać, żeby znowu zagrał Hamleta.  

Ian był niechętnie nastawiony do pomysłu, żeby zagrać Hamleta, przede wszystkim dlatego, że miał wówczas 80 lat, a Hamlet w oryginale jest dwudziestoparolatkiem. Była to cześć mojego ekscentrycznego podejścia do tej sztuki. Takie też było założenie, żeby wystawić spektakl, w którym każdy mógł zagrać każdego, niezależnie od swojej płci, koloru skóry czy wieku. Punktem wyjścia było stworzenie grupy teatralnej, której głównym celem jest opowiedzenie historii. Dopiero gdy wyjaśniłem Ianowi to założenie, zgodził się na udział w projekcie. 

IM: Dołączyłem do zespołu aktorskiego, z którym spędziłem mniej więcej rok. Mieliśmy okazję bardzo dobrze się poznać. Zresztą Sean na swój sposób wykorzystał tradycje teatralne, którymi posługiwał się razem z zespołem aktorskim, tworząc wówczas chyba dwa spektakle w Windsorze. To właśnie w tamtejszym Theatre Royal zebrał aktorów, którym zaproponował udział w Hamlecie. Szybko poczuliśmy z resztą obsady, że Hamlet należy do nas, że jego realizacja jest naszym wspólnym wysiłkiem. Każdy z nas wniósł własne doświadczenia, a Sean pokierował całością. Mam wrażenie, że przyniosło to bardzo dobry efekt.  

"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
Źródło: KinoMaestro.pl

Pan Ian wspomniał, że wasze drogi artystyczne przecinały się wielokrotnie, w tym przy okazji dwóch różnych odsłon "Piętna", których jest pan reżyserem. Czy pan Ian był jedynym wyborem do roli Hamleta?  

SM: To nawet nie był wybór. Cały pomysł na "Hamleta" wiązał się z tym, że będący po osiemdziesiątce Ian zagra główną rolę. To było główne założenie, a pozostała część obsady dobrana została na podobnym założeniu. Sceniczną matkę Hamleta gra kobieta znacznie młodsza od Iana, a w postać jego ojca wcieliła się kobieta, mniej więcej w wieku Iana. W Anglii mamy bardzo popularne określenie "dotty", które odnosi się do wszystkiego, co abstrakcyjne. Jednocześnie oznacza "dziwaczny pomysł", coś szalonego i zabawnego zarazem. I właśnie "dotty" najlepiej określa to, jak "Hamlet" został obsadzony.  

Po tym, jak udało mi się po roku przekonać Iana do współpracy, kolejny rok pracowaliśmy prywatnie nad samą rolą Hamleta. Trzy tygodnie przed zaplanowanym początkiem prób w Wielkiej Brytanii ogłoszono pierwszy lockdown w związku z wybuchem pandemii COVID-19. Byliśmy w pełnej gotowości. Cała obsada, scenografia, wszystko, co potrzebne, było gotowe, żeby wejść na scenę, ale to wszystko zostało zatrzymane lockdownem. Wówczas pojawił się mój pomysł na film. Szczęśliwie dla nas okazało się, że byliśmy w wyjątkowej sytuacji. Chociaż teatry były niedostępne dla publiczności, producent filmu jest właścicielem Theatre Royal w Windsorze, do którego mieliśmy swobodny dostęp. W ten sposób coraz mocniej przekonywałem się, żeby nakręcić "Hamleta" bez publiczności, na własnych warunkach. 

Jednocześnie wielu myślało, że przygotujemy sceniczną wersję "Hamleta", którą sfilmujemy w tradycyjny sposób. Natomiast sam od początku chciałem zrobić to zupełnie inaczej. Stworzyłem 25-stronnicowy opis, w którym zilustrowałem swój pomysł. Dostaliśmy zielone światło z dnia na dzień, ponieważ nasz wspaniały producent zgodził się sfinansować cały projekt bez szukania zewnętrznych sponsorów bądź dodatkowych dotacji. To był szczęśliwy zbieg okoliczności, bo już na przełomie marca i kwietnia 2021 roku ruszyliśmy z planem zdjęciowym. Los się do nas uśmiechnął.  

Cała sytuacja zmusiła mnie zarazem do tego, żeby pierwotny pomysł na spektakl przekształcić w formę filmową. Theatre Royal w Windsorze stał się filmowym zamkiem w Elsynorze. Korzystaliśmy z różnych przestrzeni w teatrze, które stawały się różnymi miejscami elsynorskiego zamku. W efekcie film w całości jest jednocześnie realistyczny, naturalistyczny oraz metaforyczny.  

W ten sposób "Hamlet" jest nie tylko opowieścią, której akcja dzieje się w teatrze, ale również jest opowieścią o teatrze, prawda?  

SM: Otóż to. Jest to historia bardzo mocno wpisana w teatr. Sam Hamlet jest miłośnikiem teatru. Szekspir zaś w sprytny sposób wprowadził postaci objazdowych aktorów do sztuki, a zarówno Ian, jak i ja przez całe życie byliśmy objazdowymi aktorami.  

U Szekspira ci aktorzy pojawiają się w Elsynorze w najtrudniejszym dla Hamleta momencie, gdy mierzy się z największymi trudnościami psychicznymi.  

To, co prawdopodobnie odróżnia "Hamleta" od innych dramatów Szekspira, jak i samą postać księcia od pozostałych jego postaci - to sposób, w jaki Szekspir opisał psychikę tytułowego bohatera. Jest to zarazem coś wybitnego. Największym problemem tej postaci jest to, że Hamlet uwięziony jest we własnym umyśle, przez co nie może być sobą. Jednocześnie dzieli się swoim umysłem z publicznością. Jest to wybitne studium psychologiczne sprzed czasów Zygmunta Freuda.  

W momencie apogeum tego, z czym mierzy się Hamlet, jego wewnętrznego rozdarcia i gdy podejrzliwie traktuje każdego, kto pojawi się w jego pobliżu, Szekspir wprowadza postaci dwóch aktorów - niegdysiejszych jego przyjaciół. Mają kluczową rolę w dotarciu do umysłu Hamleta i próbują przekonać go, żeby był posłusznym i dobrze zachowującym się księciem. To umacnia mnie w przekonaniu, że "Hamlet" sam w sobie dotyczy teatru i jest pięknie teatralny.  

ian cue2
Ian McKellen i Sean Mathias o pracy nad "Hamletem"
Źródło: tvn24.pl

Chociaż akcja filmu dzieje się w teatrze, to bardzo rzadko na scenie.  

SM: Jakieś 15 lat temu Królewski Teatr Narodowy w Londynie rozpoczął program National Theatre Live (NTL), w ramach którego zaczął filmować swoje produkcje sceniczne. W ten sposób te spektakle docierają do publiczności w najróżniejszych zakątkach świata. W ciągu kolejnych lat ten pomysł szybko się rozwijał i był realizowany przez teatry w różnych częściach świata.  

Ten fantastyczny pomysł jest jednak tylko sfilmowaną formą spektaklu. Przy "Hamlecie" zależało mi na czymś innym. W 2016 roku wyreżyserowałem dla NTL "Ziemię niczyją" Harolda Pintera, która była transmitowana i retransmitowana w kinach. To było wspaniałe doświadczenie i spektakl dotarł do ogromnej publiczności. Mam jednak wrażenie, że nie było to równie ekscytujące jak oglądanie spektaklu w teatrze, na żywo oraz nie było to równie emocjonujące jak oglądanie filmu. Dlatego przy "Hamlecie" nie brałem takiej opcji pod uwagę. Stąd też akcja toczy się w zasadzie w każdym zakamarku teatru poza sceną, żeby nie sprawiać wrażenia, że jest to sfilmowana produkcja sceniczna.  

Scenę wykorzystujemy jedynie w tych momentach, gdy w jednym miejscu gromadzi się dwór Elsynoru. Pozostałe sceny nakręcone zostały w garderobach, w kasie teatralnej, w toalecie, na dachu, w pomieszczeniach technicznych.  

"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
Źródło: KinoMaestro.pl

IM: Wiąże się to również z moim sposobem myślenia o aktorach. Być może brzmi to dziwnie bądź osobliwie, gdy o tym mówię, ale w rzeczywistości takim nie jest (śmiech). Zazwyczaj publiczność widzi aktorów jedynie na scenie, gdy są w swojej najlepszej odsłonie. Prawda jest jednak taka, że życie aktorów toczy się również poza sceną, poza danym spektaklem. Są to osoby, które żyją w teatrze: spędzają czas w garderobach, chodzą korytarzami, korzystają z wind czy toalet. Kręcąc "Hamleta" wydało się to nam zupełnie naturalne, że pokazujemy aktorów w różnych miejscach teatru, niekoniecznie na scenie.  

Wyobraziliśmy sobie ten teatr jako nasz dom, Elsynor. Miejsce, do którego przynależymy. Jednocześnie mam wrażenie, że ten teatr jest bardzo ważną postacią filmu, bo z jego perspektywy opowiadamy całą historię. 

SM: Otóż to. I to tylko potwierdza, że jest to historia o teatrze. Szekspir w czystej postaci, bo Szekspir w wybitny sposób korzystał z metafory teatru.  

IM: Żeby było jasne - w całości korzystamy ze słów autorstwa Szekspira. To nie jest nasza wersja, nie przepisywaliśmy oryginalnego dramatu własnymi słowami. Oczywiście, dokonaliśmy cięć. To normalna praktyka, że współcześni reżyserzy bądź aktorzy chcą nieco skróconej wersji czy to "Hamleta", czy innych dzieł Szekspira. W ten sposób chcą zintensyfikować emocje. Dokonaliśmy skrótów, ale w całości używamy języka Szekspira. Niczego nie zmyśliliśmy (śmiech). 

SM: Tu ogromna zasługa Iana, który bardzo pomógł mi nadać nowy kształt tej sztuce. Wcześniej tylko raz pracowałem z tekstem Szekspira, nie mam więc takiego doświadczenia jak Ian. Poza tym, że mocno skróciliśmy tekst sztuki, to zmieniliśmy jej kształt. Sięgnęliśmy po niektóre elementy z najwcześniejszych wydań i umieściliśmy je w innych miejscach, niż dzieje się to tradycyjnie.  

Mieliśmy również pewnego rodzaju przywilej, że dysponowaliśmy długim okresem na opracowanie tekstu. Na jego ostateczną wersję poświęciliśmy od 18 do 24 miesięcy. To był trzyetapowy proces. Najpierw z Ianem przygotowaliśmy wersję sceniczną tekstu, później przygotowałem wersję na potrzeby filmu. W czasie montowania filmu wyciąłem naprawdę sporą część tego, co nagraliśmy.  

IM: Pozwólcie, że podzielę się słowem na temat samej obsady. W dużej mierze w "Hamlecie" zagrali aktorzy i aktorki z bogatym doświadczeniem z najróżniejszych sztuk Szekspira. Każdy z nas wniósł coś ważnego od siebie, sięgając po wcześniejszy dorobek. Postać Poloniusza - postać premiera - na przykład zagrał Steven Berkoff, mój sąsiad i przyjaciel. Steven w swojej karierze nie tylko grał Hamleta, ale również wyreżyserował spektakl i napisał książkę o Hamlecie. Wniósł do filmu bardzo wiele.  

Rolę Ducha króla Hamleta przyjęła nasza wspólna przyjaciółka Francesca Annis, z którą w 1976 roku graliśmy "Romea i Julię" w Stratford-upon-Avon dla Royal Shakespeare Company.  

SM: Francesca zagrała Lady Makbet w filmowym "Makbecie" Romana Polańskiego (w 1971 roku - red.). To była bardzo ważna filmowa adaptacja szekspirowska. Francesca była zachwycona, gdy zobaczyła nasz tekst "Hamleta". Poczuła, że nasza propozycja pojawiła się na podstawie jej dwóch ról szekspirowskich, z których była bardzo dumna.  

"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
Źródło: KinoMaestro.pl

Jak panowie oceniacie, w naszych bardzo skomplikowanych, trudnych czasach "Hamlet" i jego przesłanie mają ciągle swoją moc? Pozostaje on nadal aktualny?  

IM: Odnoszę wrażenie, że dramaty Szekspira nie odzwierciedlają bezpośrednio wyzwań politycznych XXI wieku. Weźmy granego przeze mnie młodego księcia, którego niepokoją relacje rodzinne. Trudno doszukiwać się analogii pomiędzy sytuacją, w jakiej został postawiony przez Szekspira, a sytuacją na współczesnym zamku Windsor (śmiech), gdzie był młody książę, który przysporzył wiele problemów i cierpienia. Nie udajemy nawet, że nasz "Hamlet" znajdzie odpowiedzi na tego typu współczesne wyzwania.

W samym Szekspirze natomiast niesamowite jest to, że cały czas jego twórczość pozostaje nam współczesna, sprawia wrażenie, że cały czas w znaczący sposób odnosi się do naszego życia wewnętrznego: grających jego postaci aktorów, życia wewnętrznego samych postaci oraz, co oczywiste, publiczności.

SM: Myślę, że młode pokolenie, które obejrzy nasz film, będzie zachwycone tym, jak w wybitny sposób Szekspir stworzył młodego bohatera z tymi wszystkimi strasznymi dylematami wewnętrznymi, konfliktami emocjonalnymi czy też trudnościami psychicznymi. Bez problemu można tę konstrukcję odnieść bezpośrednio do tego, co dzisiaj nazywamy zdrowiem psychicznym. Można też pójść nieco dalej i odnieść "Hamleta" do wydarzeń politycznych. Tak jak Hamlet mógł się zastanawiać, jak to możliwe, że to jego wuj został królem, tak obecnie można zastanawiać się, jak człowiek, który był prezydentem, potem przegrał wybory, ostatecznie znowu został prezydentem. Te przemyślenia mogą być źródłem rozterek i stanów lękowych. Odnoszę wrażenie, że geniusz Szekspira polega na tym, że ciągle przemawia do nas na różne sposoby.  

"Hamlet" jest sztuką o kondycji naszych umysłów - o tym, jak odnajdujemy się w rzeczywistości z naszą tożsamością i naszą pozycją. Mam wrażenie, że jednym z największych współczesnych problemów na poziomie globalnym jest ogromny kryzys tożsamości. Niezależnie od tego, czy jesteś Polakiem, Anglikiem, Walijczykiem, Ukraińcem czy Amerykaninem, wszystkich nas ten kryzys dotyczy. Myślę, że szczególnie dla młodego pokolenia ten film może być bardzo głębokim przeżyciem.  

"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
"Hamlet" w reżyserii Seana Mathiasa z Ianem McKellenem w roli głównej
Źródło: KinoMaestro.pl

Obaj panowie jesteście bardzo zaangażowani w egzekwowanie praw człowieka wobec osób LGBTQ+. Pan Ian dziesięć lat temu znalazł się w pierwszej dziesiątce zestawienia "World Pride Power". Czy myślicie, że równość praw dla osób LGBTQ+ jest czymś możliwym do osiągnięcia, czy jest to część pewnej utopii?  

IM: Uderzył pan ciężkim pytaniem. Sean, pomożesz? 

SM: Mówiąc zupełnie prywatnie, niedawno zrezygnowałem ze stanowiska w Windsorze. Natomiast jestem zaangażowany w trzy nowe projekty sceniczne, a każdy z nich związany jest z queerowością. Pierwszy to nowa odsłona sztuki, którą napisałem lata temu "Swansea Boy". Jest to opowieść o dorastaniu, odnajdywaniu siebie i własnej tożsamości, o młodym mężczyźnie, który żyje w cieniu epidemii AIDS na przełomie lat 80. i 90. Drugi projekt to "Frank and Percy" (na podstawie tekstu Bena Weatherilla - red.). To sztuka, którą reżyserowałem, a Ian grał jedną z głównych ról. Teraz chcemy wspólnie zrobić z tego film. To opowieść o dwóch starszych mężczyznach, którzy się w sobie zakochują. Jest to piękna historia o tym, że można odnaleźć miłość i szczęście, niezależnie od orientacji i wieku. Natomiast trzecia rzecz to wznowienie "Piętna", którą to sztukę (autorstwa Martina Shermana - red.) wyreżyserowałem najpierw w 1989 roku, później nakręciłem film. Postanowiłem wrócić do "Piętna" w wersji scenicznej, ponieważ mam wrażenie, że ten tekst nabrał nowego znaczenia i czuję, że jego wznowienie jest bardzo ważne.  

To wszystko przekonuje mnie, że walka o równość nigdy się nie kończy. Nigdy. Mam poczucie, że jest to niekończący się proces. Jestem nieco młodszy niż Ian, zawsze byłem raczej akolitą niż przywódcą jak Ian i wielu jemu podobnych, którym wspólnie udało się zmienić brytyjskie prawo. Jednocześnie walka o równość powinna być w centrum uwagi. Na poziomie prawnym - podobnie jak z kwestiami dotyczącymi aborcji - są to zagadnienia, w których prawo powinno być po stronie człowieka, żeby mógł cieszyć się pełną wolnością.  

IM: Gdy byliśmy zaangażowani w zmianę starego prawa w Wielkiej Brytanii, chcieliśmy prawnej ochrony równości osób LGBTQ+. Pomimo że było to już 25 lat temu, zdawaliśmy sobie sprawę, że nawet jeśli zmieni się prawo, to będzie do zrobienia wiele rzeczy. Nadal w naszym kraju mamy do czynienia z homofobią, która bazuje na przestarzałych przekonaniach, które należy zrozumieć i zmienić, żeby odeszły w niepamięć. 

Czytaj także: