Po katastrofie w Czarnobylu miasto wcale się nie wyludniło. Przetrwały w nim zmutowane istoty, które gotowe są zaatakować obcych - taką wizję w swoim najnowszym horrorze "Dzienniki z Czarnobyla" kreśli Oren Peli, twórca m.in. "Paranormal Activity". Film wchodzi do światowych kin w piątek.
Po nieoczekiwanym sukcesie niskobudżetowego "Paranormal Activity" z 2007 roku, który doczekał się już trzech sequeli, Oren Peli wziął na warsztat opuszczony po katastrofie reaktora Czarnobyl. Napisał scenariusz do filmu, którego reżyserię powierzono debiutantowi Bradleyowi Parkerowi. "Chernobyl Diaries" w Polsce pojawi się 22 czerwca.
Fabuła jest prosta: grupa "ekstremalnych" turystów postanawia odwiedzić strefę wokół Czarnobyla. Wkrótce odkrywają, że bynajmniej nie są tam sami. Opuszczone miasto zamieszkują dziwne, zmutowane istoty, które wcale nie chcą nieproszonych gości.
"Po prostu zniknęli z dnia na dzień"
- Fascynują mnie rzeczy dziwne, tajemnicze i nieznane, na które wciąż nie mamy odpowiedzi - mówi Peli.
Gdy wybuchł reaktor, był nastolatkiem dorastającym w Izraelu. Ostatnio znów zainteresował się katastrofą - po tym, jak usłyszał, że w Kijowie można wynająć przewodnika, który zabiera turystów do miasta Prypeć, opuszczonego po wybuchu. W czasie ewakuacji ludzie nie mieli szans na zabranie rzeczy, pozostawili więc wszystko. - Po prostu zniknęli z dnia na dzień. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi. Budzi grozę, ale jest fascynujące. Pomyślałem, że to świetne miejsce na nakręcenie horroru - opowiada Peli.
Jak przyznaje, chciał naprawdę kręcić w Prypeciu, ale nie zezwolił na to ukraiński rząd. Horror powstawał więc na terenie Węgier i Serbii.
Źródło: usatoday.com
Źródło zdjęcia głównego: YouTube