Skończyła się żałoba narodowa i festiwal filmowy Era Nowe Horyzonty powraca do swojego normalnego trybu. Przez ostatnie trzy dni każdy seans poprzedzała chwila ciszy, a imprezy towarzyszące były odwołane. Kino odbierane było w kontemplacyjnej atmosferze.
Po siedmiu dniach festiwalu można pokusić się o pierwsze podsumowania.
Największym odkryciem tegorocznej edycji okazał się być Hal Hartley. Każdy z jego filmów był oblegany przez widzów. Kolejki ustawiały się na godziny przed rozpoczęciem seansu, co skłoniło organizatorów do zmiany sali na większą.
Retrospektywa Hartleya prezentuje niemal wszystkie jego obrazy, co pozwoliło widzom poznać cechy stylu amerykańskiego reżysera – to kino zainteresowane opowiadaniem mocnych, współczesnych historii, z ironią i błyskotliwością w dialogach, potrafiące skondensować całe ludzkie życiorysy w dwugodzinne obrazy. Grając z konwencjami kultury masowej, krytykuje ją u źródeł. Siłą napędową tej krytyki są słowa jego dialogów. Hartley, będący również autorem swoich scenariuszy, wykazuje ogromną wrażliwość językową. Pozwala ona mu prowadzić sceny lekkie i dowcipnie ukazujące relację zachodzącą między mówiącym, a słowami mówionymi. Trudno jednoznacznie określić, po której ze stron leży w tej rozgrywce inicjatywa. Wynikiem tego jest poczucie humoru będące immanentną cechą Hartley’owskiej wizji świata.
Spośród filmów z cyklu kina australijskiego z najlepszym przyjęciem spotkała się mini retrospektywa filmów Paula Cox’a. Holender, kręcący w Australii, jest autorem między innymi pokazywanego wcześniej na festiwalu „Niżyńskiego”, oraz filmów takich jak „Niewinność” czy „Opowieść o kobiecie”. To kino autorskie, emocjonalne. Kontrowersyjna wizja ludzkich wnętrz, szalenie skupiona i empatyczna, przedstawiona zostaje w precyzyjnie konstruowanych, regularnych kadrach. Przywodzi na myśli Losey’a. Filmy mierzone, a jednocześnie pełne poetyckich niedopowiedzeń.
W konkursie coraz silniejszym liderem wydaje się być „Las w żałobie” Naomi Kawase. Zdobywca tegorocznego Grand Prix w Cannes jest kontemplacyjnym, buddyjskim obrazem o zmarłych i umierających. Obraz uderzający, przesyconą spokojem pustką, która kryje się za tematami bolesnymi i ostatecznymi. Niczym filmowe haiku, to kino filozofii wschodu. Do rozstrzygnięcia konkursu jeszcze kilka dni, ale można już zobaczyć pierwszego faworyta.
Jednak to zaledwie kilka z pozycji, których od 19 lipca były już setki. Bardzo dobre wrażenie, jak co roku, zrobiły dokumenty, które wszystkie razem
tworzą bardzo niepokojący obraz świata. Znalazło się miejsce i na polityczną prowokację w duńskim obrazie „AFR”, jak i porażające „Chrigu” filmowe dzienniki umierającego na raka mężczyzny. Widownie sal kinowych na żadnym z pokazów nie świecą pustkami, wszędzie trzeba przyjść przynamniej pół godziny przed rozpoczęciem, aby być pewnym miejsca. Kolejne festiwalowe dni mijają pozostawiając uczestników festiwalu z uczuciem straconych dzieł, których niesposób zobaczyć w jeszcze silniejszym niż rok temu programie festiwalu Era Nowe Horyzonty.
msuf, kwj
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl