- Jazz i tango są sobie bardzo bliskie - stwierdzili zgodnie Gary Burton i Richard Galliano w ekskluzywnej rozmowie z tvn24.pl. To, że mają rację, udowodnili dając fantastyczny koncert na 49. Jazz Jamboree.
Tegoroczne Jazz Jamboree charakteryzuje się przede wszystkim ogromną rozpiętością stylistyczną. Na scenie sąsiadują ze sobą funk i gospel, tango i folk, a nawet podany w szlachetnej formie pop. Nie inaczej było wczoraj na scenie dawnego warszawskiego kina Palladium. W ciągu trzech godzin, ci którym udało się zdobyć bilety, przebyli prawdziwą muzyczną podróż.
Z Polski... Zaczęło się dosyć swojsko - na scenie pojawiła się Hanna Banaszak ze swoim zespołem. Wokalistka śpiewała poprawnie, do bólu wręcz klasycznie i niestety nudno. Towarzyszący jej kwintet nie pokazał nic szczególnego. Ot takie zwyczajne jazzowe granie - przewidywalne i powtarzalne.
Banaszak zaproponowała kilka wiecznych standardów m.in. "Summertime", "My Funny Valentine" czy "Dzieci Sancheza" - żaden z nich jednak nie porwał publiczności.
...przez Ukrainę... Miłą niespodziankę sprawiła natomiast druga z występujących tego wieczoru wokalistek. Ukrainka Olga Voichenko przyjechała do Warszawy w ramach "muzycznej wymiany", jaką w tym roku zaproponowali nam organizatorzy Jazz Jamboree. Warszawiacy w listopadzie posłuchają czołówki jazzu ukraińskiego, a w grudniu nasi muzycy odwiedzą Kijów.
Na warszawskim koncercie, pochodząca z Doniecka Voichenko pokazała, co znaczy mieć słowiańską duszę. Śpiewała lirycznie, romantycznie i bardzo pomysłowo. Snujące się ballady, pełne szeptów, jęków i wokaliz, malowały przed słuchaczami piękny krajobraz bezkresnych ukraińskich stepów. Na duże brawa zasługuje także towarzyszący artystce kwartet. Muzycy nie zagrali może nic odkrywczego, ale basowe solówki Valentyna Korniyenki były najwyższej próby.
...do Nowego Świata Wydarzeniem numer jeden tego wieczoru był jednak koncert kwartetu Richarda Galliano i znakomitego wibrafonisty Gary'ego Burtona. Muzycy choć grają ze sobą stosunkowo od niedawna (niewiele ponad rok), już zdążyli nagrać doskonałą płytę, a na scenie rozumieją się niemal organicznie. Muzyka, którą tworzą Galliano i Burton to ognista mieszanka argentyńskiego tango i jazzu. Obydwaj zresztą nie ukrywają, że inspiruje ich twórczość tego samego człowieka - Astora Piazzoli mistrza tzw. nuevo tango.
Jednak ani Galliano, ani Burtoni nie chcą nadawać swojej muzyce żadnej etykietki. - Gramy jazz, gramy nuevo tango, mamy w repertuarze nawet utwory Edith Piaf i Jana Sebastaina Bacha - mówił w wywiadzie dla portalu tvn24.pl Burton.
Oprócz muzycznych fascynacji, łączy ich jeszcze jedno. Obydwaj grają na dość nietypowych instrumentach. Galliano - wirtuoz akordeonu - pokazał, że i na nim można grać najwyższej klasy jazz. Natomiast Burton dla wibrafonu zrobił więcej niż ktokolwiek inny w historii. Jego technika gry czterema pałeczkami na raz, sprawiła, że wibrafon zaczął być postrzegany jako poważny instrument, a nie tylko ciekawe urozmaicenie.
Owacja na stojąco i dwa bisy Warszawski koncert Burtona i Galliano to prawdziwy majstersztyk. Artyści porwali publiczność muzyką pełną brutalnego piękna, tęsknoty i goryczy. Świetnie brzmiały zarówno kompozycje Piazzoli (zwłaszcza hipnotyczne "Operation tango"), jak i symfonia g-mol Bacha. O tym, że muzyka barokowego mistrza ma w sobie swing, wiadomo od dawne. O tym, że można przy niej tańczyć tango, przekonaliśmy się wczoraj.
Koncert Burtona i Galliano po raz kolejny dowiódł, że dla prawdziwych mistrzów, wszelkie próby zaszufladkowania muzyki nie mają znaczenia. Jazz, tango czy klasyka - ta nomenklatura przestaje obowiązywać, gdy powstaje muzyka wybitna. Najlepiej potwierdziła to warszawska publiczność nagradzając muzyków owacją na stojąco i dwukrotnie domagając się bisów.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl