Hollywood ma bezsprzecznie swojego ulubieńca. To Daniel Day-Lewis, który za rolę w "Lincolnie" dostał już trzeciego Oscara w karierze, jako pierwszy w historii trzeciego za pierwszoplanową rolę. - Nie wiem, jak tu się znalazłem. Miałem ogromne szczęście w życiu - powiedział, przyjmując nagrodę i zażartował, że Steven Spielberg początkowo w roli Abrahama Lincolna widział Meryl Streep, która wręczyła mu statuetkę.
Daniel Day-Lewis przyćmił wszystkich. Był najczęściej typowanym zwycięzcą w kategorii najlepszy aktor. W filmie "Lincoln" wcielił się w tytułową rolę 16. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Aktor dostał wcześniej za swoją kreację Złoty Glob i BAFTĘ. Day-Lewis był do tej pory nagradzany Oscarem dwukrotnie: w 1990 roku za film "Moja lewa stopa" i w 2008 za "Aż poleje się krew".
Day-Lewis lepszy od Nicholsona
Daniel Day-Lewis jest pierwszym aktorem w historii, który dostał trzy statuetki za główne role. Wcześniej trzy razy uhonorowani zostali: Walter Brennan za role drugoplanowe w swoich filmach z lat 30-tych, oraz Jack Nicholson.
Ten drugi dostał dwa Oscary za pierwszoplanowe role w "Locie nad kukułczym gniazdem" (1975) i "Lepiej być nie może" (1997) oraz za drugoplanową w filmie "Czułe słówka" (1983).
Naprzeciw Daniela Day-Lewisa stanął oscarowy debiutant - Bradley Cooper, który zagrał główną rolę chorującego na zaburzenie dwubiegunowe Pata w "Poradniku pozytywnego myślenia". Aktor, dotychczas znany raczej z komedii w rodzaju "Kac Vegas" czy "Polowania na druhny", awansował "Poradnikiem..." do zupełnie innej ligi. Jego partnerką na planie była uhonorowana Oscarem Jennifer Lawrence oraz nominowani - Robert de Niro i Jacki Weaver.
Śpiewający Jackman i pijany Phoenix
Debiutantem w oscarowych nominacjach był także Hugh Jackman. Aktor, grywający kiedyś w teatrach na Broadwayu, zyskał ogromną sławę dzięki roli w serii "X-Men", teraz dostał jednak szansę zagrania w czymś nieco bardziej "oscarowym". W nominowanych "Nędznikach" wcielił się w rolę Jeana Valjeana, byłego więźnia, który zrywa zasady warunkowego zwolnienia i postanawia rozpocząć życie z zupełnie nową tożsamością. Aktor dostał już za śpiewającą rolę Złoty Glob w kategorii najlepszy aktor w komedii lub musicalu. Jackman dla roli najpierw schudł, potem przytył, a do tego rzucił kawę i wypijał siedem litrów wody dziennie, by mieć lepszy głos. Akademia nie doceniła jednak tego poświęcenia i postawiła na brodę Daniela Day-Lewisa.
Z kolei oscarowym wyjadaczem był trzeci z nominowanych - Denzel Washington; tym razem za rolę pilota w filmie "Lot". Pilot zostaje narodowym bohaterem po tym, jak ratuje pasażerów samolotu wykonując lądowanie na grzbiecie, ale szybko okazuje się, że w trakcie lotu był pod wpływem alkoholu. Dla Washingtona jest to piąta nominacja w karierze. Aktor dwukrotnie zdobywał statuetkę: w 1990 roku za drugoplanową rolę w "Chwale" i w 2002 r. za pierwszoplanową rolę w "Dniu Próby".
Ostatnim na liście był Joaquin Phoenix, który w filmie "Mistrz" zagrał borykającego się z powojenną traumą i alkoholizmem neofitę, zafascynowanego sektą o nazwie "Sprawa". Aktor był wcześniej dwukrotnie nominowany - za rolę drugoplanową w "Gladiatorze" i pierwszoplanową w "Spacerze po linie". Triumfował też rolą w "Mistrzu" na festiwalu w Wenecji.
Kogo zabrakło?
W tym roku kino nie pokusiło się o wiele wybitnych pierwszoplanowych ról męskich. Akademia mogłaby jednak zauważyć Johna Hawkesa za rolę sparaliżowanego od szyi w dół poety i dziennikarza w filmie "Sesje".
Nasz typ: Sprawdził się. Był nim właśnie Daniel Day-Lewis. Dla Coopera i Jackmana było na Oscara za wcześnie, a film Washingtona nie był wystarczająco dobry sam w sobie (brak nominacji za najlepszy film). Jeśli chodzi z kolei o Phoenixa, to zagrał genialnie, ale jest tak "antyhollywodzki", że mógłby wywołać na gali niezły skandal. A tego organizatorzy zapewne woleli uniknąć.
Autor: jk, adso//kdj/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: DreamWorks