Artysta, przedsiębiorca i kolekcjoner sztuki Damien Hirst na oczach widzów spalił tysiąc obrazów swojego autorstwa. Jak przekonuje, strawione w ogniu prace, których wartość szacuje się na 10 milionów dolarów, nie stracą na wartości dzięki tokenom NFT.
"Jutro spalę 1000 moich prac" - zapowiedział Damien Hirst w opisie wideo przedstawiającego stos obrazów, opublikowanego w mediach społecznościowych w poniedziałek. Artysta dotrzymał słowa i dzień później obrazy zniknęły w płomieniach sześciu przeszklonych palenisk, rozmieszczonych w należącej do niego Newport Street Gallery w Londynie. Podczas transmisji na żywo prace w ogniu umieszczał sam ich twórca, "uzbrojony" w rękawice przeciwpożarowe, oraz jego asystenci. Wydarzeniu przyglądali się goście galerii.
Spalone dzieła stanowiły część kolekcji "The Currency", na którą składa się w sumie 10 tysięcy obrazów olejnych na papierze czerpanym, stworzonych przez Hirsta w 2016 roku. Każdy obraz stanowi układ kolorowych kropek i ma unikatowy tytuł, na który składa się liczba od 1 do 10 000 oraz fragment tekstu jednej z ulubionych piosenek artysty. Jak przypomniało CNN, Hirst przed sześciu laty nie zdecydował się sprzedać obrazów. Zamiast tego przechował je w skarbcu i zaoferował kolekcjonerom szansę zakupu jednego z 10 tysięcy odpowiadających im tokenów NFT.
O oferowanych przez artystów i influencerów tokenach w ostatnich latach zrobiło się głośno, są kupowane za tysiące, a nawet miliony dolarów. Tokeny NFT oparte są na technologii blockchain, która wprowadza do świata cyfrowego unikalność, niezmienność i niemożliwość fałszowania treści.
Damien Hirts dał kupującym wybór: wymienić cyfrowy token na odpowiadający mu fizyczny obraz lub wybrać token i pozwolić, by dzieło sztuki spłonęło. Newport Street Gallery podało, że 5149 kupujących wybrało oryginalne dzieła sztuki, na token zdecydowało się 4851 osób.
Prace Hirsta będą palone do dnia zamknięcia wystawy "The Currency" 30 października. Te, które zostały spopielone we wtorek, należały do samego artysty.
"Wielu ludzi myśli, że spalam miliony dolarów sztuki, ale tak nie jest"
- Czuję się dobrze, lepiej niż się spodziewałem - odpowiedział Hirst zapytany, jak się czuje, paląc swoje dzieła. W czasie wydarzenia uśmiechał się, robił miny, rozmawiał z dziennikarzami i pokazywał do kamery obrazy, zanim zostały strawione przez ogień. "Wielu ludzi myśli, że spalam miliony dolarów sztuki, ale tak nie jest" - napisał dzień wcześniej na Instagramie. "Wartość sztuki cyfrowej lub istniejącej fizycznie, która w najlepszym razie jest trudna do zdefiniowania, nie zostanie utracona, zostanie przeniesiona do NFT, gdy tylko (obrazy, przyp.) zostaną spalone" - przekonywał.
Kiedy w lipcu podjął decyzję o spaleniu prac, we wpisie na Twitterze przyznał, że "zakręciło mu się w głowie". Zastanawiał się też nad kwestią, która leżała u podstaw projektu: czy więcej warte będą wersje fizyczne czy cyfrowe? - Nie mam pojęcia - stwierdził, po czym dodał: - Ale to właśnie jest sztuka! Zabawna część podróży i być może sedno całego projektu.
Reakcje na "The Currency"
Zniszczenie tysiąca prac, których wartość szacuje się na 10 milionów funtów, w dobie kryzysu ekonomicznego i rosnących kosztów życia, zostało skrytykowane przez część opinii publicznej. Eddy Frankel z "Time Out" zasugerował, że Hirst przeniósł się na "inną płaszczyznę egzystencji, zaludnioną jedynie przez oligarchów i niegdyś modnych artystów, których ci kolekcjonują". Z kolei cytowana przez Sky News krytyczka sztuki Florence Hallett inicjatywę Hirsta porównała do "dziecka dyndającego pluszowym misiem nad sedesem w celu zdobycia przewagi - tylko ze znacznie mniejszą szczerością i ogromnymi sumami pieniędzy".
"The Telegraph" określił "The Currency" mianem "niesubtelnego, służącego zarabianiu pieniędzy" wyczynu. Brytyjski dziennik dostrzegł jednak pozytywy, dodając, że wydarzenie "okazało się zadowalająco zabawne", zaś sam Hirst "nawet u schyłku swojej kariery (...) wciąż wie, jak wywołać chwilową ekscytację".
Artysta, przedsiębiorca, kolekcjoner
57-letni Damien Hirst jest jednym z najbardziej znanych żyjących artystów, a także przedsiębiorcą i kolekcjonerem. Nie ogranicza się do jednej formy sztuki: tworzy obrazy, instalacje artystyczne, rzeźbi. Najdroższe z jego prac sprzedano za miliony dolarów. Najbardziej znany jest jako autor "Skull Star Diamond" - platynowej, inkrustowanej 8601 diamentami repliki ludzkiej czaszki. W stworzenie tego kontrowersyjnego obiektu zainwestował 14 milionów funtów. Jego pomysły wielokrotnie budziły kontrowersje, na przykład wtedy, gdy tworzył obraz z setek owadów lub gdy organizował wystawę, na której znalazły się gabloty z krową i rekinem zatopionymi w formalinie.
Kiedy stworzone przez niego rzeźby płodów przed szpitalem Sidra Medicine w stolicy Kataru zostały usunięte z publicznego widoku, tłumaczono to pracami remontowymi w placówce. Nieoficjalnie mówiło się jednak o strachu przed oburzeniem, jakie instalacja wywołała w mediach społecznościowych. Sam Hirst przyznawał, że rzeźby miały być kontrowersyjne. - Były to pierwsze nagie rzeźby na Bliskim Wschodzie. To jest bardzo odważne kulturowo - powiedział artysta portalowi Doha News.
ZOBACZ TEŻ: Aktywiści przykleili się do obrazu Picassa. "Czeka nas upadek wszystkiego, co daje nam bezpieczeństwo"
Źródło: CNN, Sky News, The Telegraph, tvn24.pl